Pindera: Wiara z powietrza
Boks jest brutalny, jeden cios i koniec z marzeniami. Tak było w Legionowie, gdzie już w pierwszej rundzie Mike Mollo rozprawił się z Krzysztofem Zimnochem. Artur Szpilka w studiu Polsatu powiedział krótko „Ta walka zakończy się przez nokaut. Nie wiem kto kogo znokautuje, ale skończy się szybko.”
Szpilka dodał jeszcze, że nie spotkał w swojej karierze pięściarza bijącej mocniej od Mollo. – Zgoda, to Wilder mnie znokautował, nie on, ale to była kontra. Nie zmienia to faktu, że najbardziej odczułem ciosy Mike’a – powtórzył Szpilka. Kilkanaście minut później 36-letni Mike Mollo cieszył się ze zwycięstwa, a pokonany w pierwszym starciu Zimnoch nie mógł uwierzyć, że już po wszystkim.
Kostyra: ZdeMOLLOwane marzenia Zimnocha
Tacy jak „Bezlitosny” zawsze mają szansę, to stara bokserska prawda. Nawet wtedy jak boks jest tylko dodatkiem do ich normalnej pracy, jak wracają na ring po blisko trzyletniej przerwie, jak wnoszą na wagę więcej niż powinni. A, że mają potężne uderzenie i wielkie serce do walki nie boją się nikogo i biją się jak o życie. Powrót Krzysztofa Zimnocha miał być triumfalny. Przed walką sprawiał wrażenie, że jest pewny swego. Wydawało się, że naprawdę wierzy, że da radę, że pokona znanego z walk z Polakami boksera z Chicago.
Zimnoch od wielu miesięcy mieszka i trenuje w Londynie pod okiem CJ Huseeina, jego sparingpartnerem był m. innymi Dereck Chisora. Niestety dla pięściarza z Białegostoku już początek walki zapowiadał kłopoty. Przemek Garczarczyk pisze z USA, że Mollo zadzwonił później do niego i na pytanie, kiedy był przekonany, że wygra, ten odpowiedział, że po pierwszym ciosie na korpus, który Zimnoch wyraźnie odczuł.
Tak właśnie było, siedziałem przy ringu i miałem podobne wrażenie, choć mimo wszystko sądziłem, że były mistrz Polski da sobie radę. Ale sprawy nie potoczyły się po jego myśli. Mollo szukał wojny, ulicznej bójki i dopiął swego, bo wiedział, że ma kondycji na góra pięć rund. Nie wiem jednak jak wyglądałaby ta walka, gdyby Amerykanin nie trafił Zimnocha po komendzie stop. Sędzia ringowy Leszek Jankowiak interweniował zdecydowanie, ale obaj pięściarze w zacietrzewieniu nie słyszeli chyba jego komendy. Ale cios zadany po komendzie jest faulem, a trafiony nim ma prawo do chwilowego choć odpoczynku.
Pięściarscy eksperci: Dwa poważne faule Mollo i... gapiostwo Zimnocha
Mimo wszystko twierdzę, że decydujące znaczenie miał jednak prawy sierpowy, którym Mollo chwilę później zwalił z nóg Zimnocha. To była klasyczna akcja prawy na prawy, ale reakcja Polaka była spóźniona. Do tego jego lewa ręka była nisko opuszczona, o obronie przed sierpowym nie mogło być mowy.
I to był początek końca. Walka została wprawdzie wznowiona, ale Mollo wiedział, że nie może wypuścić szansy z rąk, więc z miejsca rzucił się na Zimnocha. Ten próbował klinczować, ale nie był w stanie. Mollo najpierw uderzył lewym pod prawy łokieć Polaka, kolejny lewy trafił w skroń. Chwilę później szarpiący się Mollo popchnął mocno prawym przedramieniem zamroczonego Zimnocha i ten runął na matę. Padał bezwładnie, na plecy, uderzając głową. Sędzia Jankowiak zaczął liczyć, ale widział, że pojedynek ten nie będzie kontynuowany.
I w tym momencie znów nasuwają się wątpliwości. Mollo rzucił Zimnocha na deski nieprawidłowo, więc może sędzia miał wybór: zamiast liczyć dać mu czas, by doszedł do siebie. Dopiero, gdyby nie był w stanie, zakończyć walkę jego przegraną.
To są oczywiście pytania, bo uważam, że w tym konkretnym przypadku należy je stawiać. Ale nie zmienia to faktu, że Krzysztof Zimnoch zawiódł. Jaka w tej sytuacji będzie jego przyszłość? To już zależy od ludzi kierujących jego karierą. Andrzej Wasilewski, gdy zapytałem go skąd się brała wiara w to, że Zimnocha stać będzie na walki z najlepszymi, odpowiedział szczerze: z powietrza.
W załączonym materiale wideo nokaut Mollo na Zimnochu!
Przejdź na Polsatsport.pl