Kostyra: Gdzie Gołowkinowi do Ketchela (Kiecala)?!
Genadij Gołowkin (35-0, 32 KO) zdemolował kolejnego rywala i obronił mistrzostwo świata WBA, IBF oraz tymczasowe WBC w średniej. Tym razem znokautował w drugiej rundzie Dominika Wade'a (18-1, 12 KO), mając go trzy razy na deskach (raz w pierwszej rundzie oraz dwa razy w drugiej). Było to 35 zwycięstwo niepokonanego Kazacha (32 KO).
Styl w jakim GGG nokautuje rywali jest tak imponujący, że niektórzy już go okrzyknęli najwybitniejszym bokserem w historii w wadze średniej. „Hola, hola, panowie, trochę lodu na głowę” - mogę tylko powiedzieć tym którzy tak uważają.
Dla mnie Gołowkin jest wybitnym bokserem, ale z nikim wielkim jeszcze nie wygrał, gdzie mu tam do Stanleya Ketchela, Carlosa Monzona, Sugara Raya Robinsona, Sugara Raya Leonarda czy Marvina Haglera...?!
Dla mnie numerem 1 jest Stanley Ketchel, czyli Stasiek Kiecal, potomek polskich emigrantów z Sulmierzyc (gdzie do niedawna była silna sekcja zapasów, wywodziło się z niej wielu reprezentantów Polski). Był mistrzem świata w średniej, dwa razy znokautował mistrza świata kategorii półciężkiej Philadelphię O'Briena, rzucił na deski nawet legendarnego czempiona wagi ciężkiej czarnoskórego Jacka Johnsona (chociaż ostatecznie przegrał z nim przez nokaut).
Gdy odchodził z tego świata 15 października 1910 (zastrzelony przez Waltera Dipleya z pistoletu kaliber 22) Ketchel miał zaledwie 24 lata. Jego pogrzeb zgromadził w USA najwięcej ludzi w XX wieku (dopóki rekordu nie pobiły pogrzeby rodziny Forda).
Gdy przyjaciel Staśka R.P. Dickerson postawił mu pomnik z grubego marmuru, któryś z kibiców którzy przyszedł pomodlić się za duszę Ketchela, stwierdził: „Stanley rozwaliłby tę płytę jednym ciosem”. Menedżer Ketchela, słynny Wilson Mizner skomentował to trochę inaczej: „Liczcie do 10 i Stanley wstanie”.
Niestety Stanley Ketchel (Stanisław Kiecal) nie wstał. Ale pozostaje dla mnie najwybitniejszym czempionem wagi średniej w dziejach boksu, minimalnie przed Sugarem Rayem Robinsonem (który na amatorskich ringach był niepokonany 85-0, a na zawodowych przegrał 19 walk i 6 zremisował, ale pokonał aż 23 byłych, panujących albo przyszłych mistrzów świata). Gdzie Gołowkinowi pod tym względem do Sugara Raya?
Albo gdzie Gołowkinowi do Carlosa Monzona, który był absolutnym, bezdyskusyjnym mistrzem świata wagi średniej przez 7 lat?! A walczył z gigantami zawodowych ringów, 2 razy pokonał Nino Benvenutiego i Emile Griffitha, zwyciężał Benniego Brisco, Jose Napolesa, Rodrigo Valdesa...
Misie, robiące z Gołowkina najwybitniejszego czempiona wagi średniej w dziejach, trochę umiaru.