Pindera: Nie jest źle, może być lepiej
Nie ma powodów do paniki, choć Polacy przegrali dwa mecze w Memoriale Huberta Jerzego Wagnera i zajęli trzecie miejsce za Bułgarią i Serbią.
Pamiętam turnieje poświęcone pamięci wybitnego trenera, które nasi siatkarze wygrywali, a później na wielkich imprezach mieli problemy. Były też i takie, kiedy grali słabo, a gdy przychodziło do najważniejszego sprawdzianu imponowali formą.
Myślę, że po tym co widzieliśmy w Tauron Arenie w Krakowie nie ma powodów do niepokoju. Były momenty bardzo dobrej gry, ale były też znacznie słabsze, co zrozumiałe na tym etapie przygotowania. Mimo wszystko porażki zawsze budzą niepokój, nawet gdy dochodzi do nich na sportowym poligonie.
Dziś Polacy lecą do Japonii, gdzie w przyszłą sobotę zaczynają rywalizację w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. To będzie już ostatnia możliwość, by tam się znaleźć. Stephan Antiga zdaje sobie sprawę, że szansa na awans jest zdecydowanie większa niż na poprzednich imprezach, ale nikt nam niczego nie da za darmo. Zwyczajnie trzeba ją wywalczyć, tyle że do zwycięstw potrzebna jest lepsza forma niż w Krakowie. Czy możemy na nią liczyć?
Stephane Antiga i Philippe Blain są o tym przekonani, choć ten pierwszy przestrzega siatkarzy przed nadmiernym optymizmem. Rywale z którymi Polacy zmierzą się w Tokio potrafią grać w siatkówkę i też chcą awansować na igrzyska.
Na razie niepokój budzi kontuzja Mateusza Miki. To nie jest przypadek, że mimo problemów zdrowotnych Stephane Antiga zabiera go do Japonii. Leczenie naszego przyjmującego będzie wdrożone dopiero po powrocie do kraju.
Zastępuje go Rafał Buszek, przyjmujący Zaksy Kędzierzyn Koźle, też mistrz świata Tyle, że w finałowej fazie rozgrywek PlusLigi, Buszek nie miał zbyt wielu okazji do gry w swojej klubowej drużynie, bo trener Ferdinando de Giorgi stawiał na Francuza Kevina Tillie i Belga Sama Deroo. W reprezentacji obok Buszka najczęściej oglądamy Michała Kubiaka. Kapitan naszej narodowej drużyny mówi wprost, że leci do Tokio, by wygrać turniej kwalifikacyjny, a później igrzyska w Rio. I to nie jest bufonada, tylko zdrowy przejaw ambicji sportowca, który walczy o najwyższe cele. Na kapitana można liczyć zawsze, w Tokio również.
W razie czego Stephane Antiga zawsze może jeszcze sięgnąć po młodego Artura Szalpuka, czy… Mikę, które nawet, gdy boli go chore kolano, potrafi dać coś wartościowego tej drużynie. O pozostałe formacje też specjalnie nie ma się co martwić. Bartosz Kurek został uznany najlepszym atakującym Memoriału Huberta Jerzego Wagnera, a jego zmiennik, Dawid Konarski, też jest w formie. Z tyłu, na pozycji libero, jak zawsze niezawodny Paweł Zatorski, na środku bloku Karol Kłos (znakomity w meczu z Belgią), Mateusz Bieniek (rozbił Serbów serwisem w pierwszym secie) i Marcin Możdżonek, który nie raz odwracał swoimi blokami losy trudnych meczów. No i w odwodzie jest jeszcze Piotr Nowakowski, który wrócił na boisko po ośmiu miesiącach przerwy (operacja kręgosłupa). Pamiętam powrót z Berlina, ze styczniowego turnieju kwalifikacyjnego. Wracałem samochodem razem z Antigą i Blainem. Trener naszej reprezentacji już wtedy mówił, że bardzo liczy na Nowakowskiego i podkreślił, że będzie na niego czekał do końca. Wszystko wskazuje, że się doczeka, trzeba tylko zakwalifikować się na igrzyska.
Jeśli chodzi o rozgrywających, też nie ma żadnych zmian. Mecze zaczyna Grzegorz Łomacz, a jak zachodzi taka potrzeba zmienia go Fabian Drzyzga.
Na razie w grze polskiej reprezentacji nie wszystko jest jeszcze tak, jak trzeba. Zgoda, takie są fakty. Ale do turnieju w Tokio zostało jeszcze trochę czasu. Jeśli Antiga uspokaja mówiąc, że powinno być dobrze, trzeba mu wierzyć. Jak mało kto zna się bowiem na rzeczy.
Przejdź na Polsatsport.pl