Kostyra: Niedługo meldonium będzie dla przedszkolaków
Gala w Moskwie rozczarowała. Zabrakło wisienki na torcie, czyli walki Deontaya Wildera z Aleksandrem Powietkinem i wyszedł zakalec. Starcie unifikacyjne w junior ciężkiej pomiędzy Denisem Lebiediewem i Victorem Emilio Ramirezem było bez historii, Rosjanin zdemolował Argentyńczyka już w 2. rundzie i do pasa WBA, który posiadał, dorzucił pas IBF.
Inne walki też bez wielkich emocji: Czakijew nudny, Kudriaszow dokonał egzekucji na Dos Santosie, a Kasztanow na Garguli. Świetny Biwol zdobywając w wyśmienitym stylu pas tymczasowego czempiona WBA w półciężkiej nie uratował gali. Mieliśmy z Andrzejem Gmitrukiem komentować tę galę, ale sprzedający prawa telewizyjne nie spuścili z ceny po odwołaniu głównej walki wieczoru i Polsat wycofał się. Teraz żalu już nie ma. Czasami tak jest, że karta walka wygląda rewelacyjnie, a rewelacji nie ma.
Wracając do niedoszłej walki Wildera z Powietkinem. Przewiduję, że wyjdzie z niej długa mydlana opera, w której wygranymi będą tylko prawnicy obu stron oraz adwokaci WBC. Wilder chce całej, niemałej gaży (4 milion 504 tysiące 500 dolarów), chociaż walki nie stoczył. Riabiński zapowiedział, że nie ma o tym mowy i zagroził, że WBC przyjmie interpretację zdarzeń z meldonium korzystną dla Amerykanina (walka odwołana, a nie przełożona), to pozwie także federację.
A już raz WBC stała na skraju bankructwa gdy w maju 2003 roku sąd federalny w USA nakazał jej zapłacenie Graziano Rocchigianiemu 30 milionów dolarów odszkodowania za to, że najpierw uznała go za świata w wadze półciężkiej po wygranej z Michaelem Nunnem (1998), a potem pozbawiła tytułu bo wrócił Roy Jones Junior i pokonał Virgilla Hilla. Nie sądzę, żeby tamtych przykrych doświadczeniach jej szefowie znów ryzykowali sądowe starcie z miliarderem z Rosji, promotorem Powietkina.
Kończąc ten „dopingowy” wątek. Kilka dni temu przeczytałem w największym sportowym magazynie świata „Sports Illustrated” bardzo ciekawy artykuł o przyszłości sportu. Gazeta – po rozmowach z wieloma ekspertami – dochodzi do wniosku, że już w niedalekiej przyszłości (za 30-50 lat) na sportowych arenach będą walczyć nie ludzie, ale supermeni – cyborgi stworzone przez chemików i chirurgów, specjalistów od przeszczepów serc i mięśni. Wygrywać będą ci, którzy będą mieli zapewnioną lepszą obsługę chemiczną-medyczną. A meldonium będą podawać przedszkolakom.
Gdy patrzyłem na zbudowanego jak gladiator Wildera to nie wyglądał mi na takiego, który łyka tylko sok pomarańczowy i witaminy. Może ma po prostu do pomocy lepszych chemików niż Powietkin.