Porażka, kontuzja, odwołana walka o pas. Rafał Haratyk - największy pechowiec 2016 roku?
To nie jest udany początek roku dla Rafała Haratyka (6-2-2, 1 KO, 4 SUB). Biorąc pod uwagę pierwsze sześć miesięcy, to jego bilans nie wygląda najlepiej, lecz nie chodzi tutaj o złą formę zawodnika czy podejmowanie złych decyzji. On po prostu ma pecha, który nie chce go opuścić.
To miał być jego czas, lecz na razie spotyka go tylko zawód. A przecież początek w afrykańskiej organizacji EFC miał niemal perfekcyjny! Jego debiut przypadł w kwietniu zeszłego roku, kiedy poddał duszeniem zza pleców Kerona Daviesa (2-2, 1 KO, 1 SUB). Cztery miesięce później w równie efektowny sposób rozprawił się z Warrenem Allisonem (5-4, 1 KO, 4 SUB) - tym razem skutecznie zapiął gilotynę. Nie uszło to uwadze organizacji, która zdecydowała się na danie mu szansy w walce o mistrzowski pas. Jego przeciwnikiem miał być świeżo upieczony mistrz kategorii średniej - Liam Cleland (5-2, 1 KO, 1 SUB).
Cleland w lipcu 2015 roku pokonał Michiela Oppermana (11-10, 2 KO, 7 SUB), zdobył pas EFC i dowiedział się, że w pierwszej obronie będzie musiał zmierzyć się właśnie z Polakiem. Do tego starcia jednak nie doszło, gdyż po zapoznaniu się z diagnozą lekarską okazało się, że nie może kontynuować sportowej kariery i musi przejść na emeryturę, co też uczynił. Do walki o zwakowany przez niego pas wyznaczono Haratyka oraz J.P. Krugera (6-3, 4 SUB). Wszystko więc szło po jego myśli, gdyż dogadał się także z organizacją FEN. 19 marca na warszawskim Torwarze miał zmierzyć się z Marcinem Naruszczką (16-5-1, 7 KO, 2 SUB) - i to właśnie wtedy wszystko znowu się skomplikowało...
To była jedna z ciekawszych walk na gali FEN 11: Warsaw Time. Pierwsza runda była dobra dla Haratyka, który dobrze radził sobie z chaotycznymi akcjami rywala, lecz i tak miał poważny problem z prawym okiem. Z każdą kolejną chwilą rosła opuchlizna, która nie dość, że utrudniała mu prowadzenie pojedynku, to jeszcze mogła mieć długoterminowe konsekwencje. W drugiej rundzie Naruszczka trafił potężnym prawym sierpowym, a po chwili dobił Haratyka w parterze. "Polish Tank" przegrał, a kilka dni później okazało się, że nabawił się kontuzji oczodołu. Jego walka z Krugerem o pas EFC była niemożliwa.
Haratyk nie mógł sparować przez 6-7 tygodni, więc występ na majowej gali przeszedł mu koło nosa. W międzyczasie w jego miejsce wskoczył Yannick Bahati (6-1, 3 KO, 2 SUB) i pokonał Krugera, poddając go kimurą już w pierwszej rundzie. Polak się jednak nie poddawał, zwłaszcza że organizacja ciągle pokładała w nim wielkie nadzieje. Kiedy wrócił do treningów poprosił przedstawicieli EFC, by mógł najpierw dostać kogoś na przetarcie przed walką o pas. Prośba została rozpatrzona pozytywnie, a Haratyk miał zierzyć się z Oppermanem - tym, który przegrał z Clelandem - na jubileuszowej gali EFC Worldwide 50, która miała się odbyć 17 czerwca.
Wszystko znowu wracało na właściwie tory, lecz po raz kolejny coś nie zagrało... Rywal na dwa tygodnie przed galą zgłosił kontuzję kolana, więc Polak został zdjęty z rozpiski. Możliwy powrót? 15 lipca w Johannesburgu na EFC 51.
Pierwsze półrocze nie jest więc szczęśliwe dla Haratyka, lecz możemy być pewni, że to go tylko wzmocni. A skoro gorzej być nie może, to końcówka 2016 roku może przynieść mu trochę radości. Zdobycie pasa EFC? Za ten niesamowity pech zdecydowanie mu się należy!