Pindera: Mistrz jakich mało

Andre Ward wygrał kolejny zawodowy pojedynek. W jego przypadku nie powinno to dziwić, ostatni raz przegrał, gdy miał 12 lat.
Dziś ma 32 lata, 30 zwycięstw na koncie, w tym 15 przed czasem, a przed sobą pojedynek z Rosjaninem Siergiejem Kowaliowem, posiadaczem trzech mistrzowskich pasów w wadze półciężkiej. Dojdzie do niego 19 listopada i już teraz można napisać, że będzie to wielkie bokserskie wydarzenie tego roku.
Andre Ward, lata całe król kategorii superśredniej, ale nie był już w stanie utrzymać limitu 168 funtów. – W półciężkiej też nie jest łatwo, kto wie może w przyszłości powalczę w wadze ciężkiej, to moje marzenie – powiedział po wygranej z Kolumbijczykiem Alexandrem Brandem. Jego zwycięstwo nie podlegało dyskusji, był lepszy w każdej z 12 rund, stąd punktacja 120:108 u każdego z sędziów.
Ward to jeden z moich ulubionych pięściarzy. Po raz pierwszy zobaczyłem go na igrzyskach w Atenach (2004). Miał 20 lat i walczył w wadze półciężkiej (81 kg). Kiedy przystępował do ćwierćfinałowego pojedynku z ówczesnym królem tej kategorii, Rosjaninem Jewgienijem Makarenką, nie dawano mu większych szans. Mierzący 196 cm Rosjanin był przecież mistrzem Europy i dwukrotnie mistrzem świata, miał też na koncie złoty medal ME w wadze ciężkiej. Tyle, że w starciu z Wardem nie miał nic do powiedzenia. Podobnie jak pozostali. Amerykaninowi nie przeszkadzało, że walczyli w kaskach, że walki oceniano za pomocą elektronicznych maszynek do liczenia ciosów. Tacy jak on są dobrzy w każdej formule, co udowodnił na zawodowych ringach.
19 listopada czeka go jednak najtrudniejszy test w życiu. Siergiej Kowaliow jest wielkim pięściarzem. Znakomita praca nóg i bardzo mocne uderzenie z obu rąk, to jego atuty. Jak mówił mi zaprzyjaźniony rosyjski komentator boksu, Siergiej to charakterny chłopak z cieszącej się złą sławą dzielnicy Czelabińska. Prawdziwy zakapior, twardziel jakich mało, a przy tym ringowy chuligan.
Nie ukrywam, że od dłuższego czasu jestem pod wrażeniem boksu Kowaliowa, ale on jeszcze z kimś takim jak Ward nie walczył. Ostatni amerykański złoty medalista olimpijski, to mistrz wyjątkowy, człowiek, który bokserskiej walki nie przegrał od dwudziestu lat. I dlatego już teraz, stawiam na niego.
I tym bardziej ciekawy jestem, bacznie obserwując turniej olimpijski z Rio, czy zobaczę tu kogoś takiego jak on: wyjątkowego i niepowtarzalnego.
Przejdź na Polsatsport.pl