Iwańczyk: Antiga jeszcze żyje, a już zdejmują mu buty. Fatalny styl

Siatkówka
Iwańczyk: Antiga jeszcze żyje, a już zdejmują mu buty. Fatalny styl
fot. PAP

Byłem pewien, że wraz z wejściem na salony polska siatkówka musi posługiwać się kanonem zachowań godnym prawdziwych menedżerów-profesjonalistów. Deliberowanie działaczy nad Stephanem Antigą, którego przyszłość jest niejasna, na to nie wskazuje. Tak nie postępuje się z trenerem, który zdobył mistrzostwo świata. Tak nie postępuje się z żadnym trenerem.

W zaledwie kilka dni rozmaite media dość konsekwentnie zdążyły poinformować o potencjalnych następcach selekcjonera, który w 2014 r. wygrał mundial, a teraz nie powiodło mu się na igrzyskach olimpijskich, gdzie jego zespół odpadł w ćwierćfinale z USA. W pełnych hipotez artykułach zgodnie padły trzy nazwiska: Ferdinando De Giorgiego, Javiera Webera i dzisiaj Raula Lozano. Niemal we wszystkich publikacjach autorzy powołują się „ważnego działacza PZPS”. Sam wielokrotnie wykorzystywałem anonimowy, ale wiarygodny cytat potwierdzający informację, więc zakładam, że dziennikarze nie bujają.

 

Taki przekaz oznacza to ni mniej ni więcej, że wszystkie rozmowy, negocjacje, raporty Antigi z nieudanych igrzysk olimpijskich są psu na budę, papierkiem wysłanym federacji i ministerstwu, by wypełnić nikomu niepotrzebną procedurę. Los Antigi został przesądzony, zostanie on spalony na stosie jako jedyny winowajca niepowodzenia w Rio de Janeiro.

 

Nie mam zamiaru brać w obronę Francuza, jako kibic i dziennikarz też czułem zawód. Nie mam jednak dość kompetencji, by rozsądzać, że zawinił jedynie trener, czy może także zawodnicy, a może jeszcze coś, o czym nie wiemy. Rzecz idzie o zasady. Daleki jestem od korporacyjnej formy załatwiania wszystkich spraw, ale jest coś takiego jak elementarna uczciwość i przyzwoitość. Nie korporacyjna, ludzka. Jeśli jestem zarządzającym firmą, chcę pozbyć się pracownika, najpierw mówię o tym jemu samemu, by nie dowiadywał się na korytarzach. Rozumiem, że w związkowych biurach trudno utrzymać wszystkie tajemnice, ale wypływające nazwiska następców wskazują, że w PZPS jak w maglu wszyscy wiedzą i mówią o wszystkim. Wizerunkowo to naprawdę kiepskie, totalna gafa, która zraża potencjalnych kandydatów na to stanowisko, jeśli rzeczywiście Antidze ścięto już głowę. Na razie trener jeszcze żyje (wygasający kontrakt), ale już zdejmują mu buty i przymierzają następcy. Tak to, niestety, wygląda. Źle wygląda. I nie ma znaczenia, czy chodzi o trenera, który wywalczył mistrzostwo świata, czy trenerskiego nowicjusza, dla którego jest to pierwsza robota. Tak się nie robi i już.

 

Czytam w Sportowychfaktach.pl rozmowę z prezesem PZPS Jackiem Kasprzykiem i choć decyzje mają zapaść w ciągu dwóch-trzech tygodni, wyłuszczone w tytule „Myślę, że obecny kształt sztabu reprezentacji trudno będzie zachować” brzmi, że sprawa jest już zamknięta. Spodziewam się, że w najbliższych dniach, póki decyzja w sprawie Antigi ostatecznie nie zapadnie, sytuacja będzie się powtarzać, sam zainteresowany z łamów będzie dowiadywał się o czekającym nań wyroku, padną kolejne nazwiska na następców. Wobec tego ja też mam propozycję, choć to temat na osobną historię. Jeśli działacze nie chcą Antigi, niech wezmą innego sprawdzonego trenera, np. Andreę Anastasiego. Tylko niech wpierw porozmawiają z samym Antigą. Inaczej będzie którymś z kolei szkoleniowcem dowiadującym się o rozstaniu z pracą z mediów. Za każdym razem duża część środowiska siatkarskiego apeluje o to, by tak samo życzliwie się żegnać, jak wcześniej witać. Jak widać, vox clamantis in deserto…

Przemysław Iwańczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie