Puchar Polski: Trzecioligowiec wyrzucił z rozgrywek drużynę z Ekstraklasy!
Występujący w trzeciej lidze (czyli nota bene na czwartym poziomie rozgrywek) piłkarze GKS 1962 Jastrzębie zostali pierwszymi ćwierćfinalistami Pucharu Polski! W 1/8 finału jastrzębianie po serii rzutów karnych pokonali Górnik Łęczna! W regulaminowym czasie gry, a także po dogrywce było 1:1, a łęcznianie kończyli spotkanie w "dziewiątkę".
Po raz ostatni piłkarze GKS Jastrzębie grali w ćwierćfinale Pucharu Polski ponad czterdzieści lat temu (w rozgrywkach 1975/75 doszli aż do półfinału), więc pokonanie Górnika mogło zostać potraktowane jako drugi największy sukces w historii klubu. Szansa na awans wydawała się jednak minimalna, nawet mimo tego, że łęcznianie wyszli na mecz praktycznie drugą jedenastką. W porównaniu do ligowego starcia z Koroną wygranego 4:0, Andrzej Rybarski totalnie przemeblował skład, pozostawiając w pierwszym składzie, tylko nieliczne jednostki...
Jednym z podstawowych piłkarzy na mecz w Jastrzębiu był nominalny prawy obrońca Aleksander Komor, który tym razem wyszedł na murawę na środku defensywy. Decyzja szkoleniowca mogła i powinna się zemścić na klubie z Łęcznej już w 13. minucie, gdy defensor sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Caniboła. Sędzia Lizak był jednak pobłażliwy dla Komora, który ujrzał tylko żółty kartonik. Była to jedna z nielicznych, godnych odnotowania, sytuacji w pierwszej połowie. Do przerwy wiało nudą, choć gdyby Adam Dźwigała w 9. minucie trafił do bramki, a nie w poprzeczkę, to goście bardzo szybko mogli objąć prowadzenie w tym meczu.
Po 45 minutach było jednak 0:0, a prawdziwy pojedynek na stadionie w Jastrzębiu rozpoczął się dopiero pół godziny przed końcem. Właśnie wtedy trybuny, które prawie w całości zajęli sympatycy GKS-u, eksplodowały, gdy po ładnej akcji do siatki trafił Kamil Szymura. Środkowy obrońca gospodarzy wykorzystał ekwilibrystyczne zgranie piłki przez jego kolegę z defensywy Piotra Pacholskiego i kontrującym uderzeniem głową pokonał bramkarza gości.
Łęcznianie szybko rzucili się do odrabiania strat, a trener Szymura rzucił na boisko wszystko co miał najlepsze. I to właśnie rezerwowi mieli najlepsze okazje, by doprowadzić do remisu na stadionie w Jastrzębiu. Strzał Grzegorza Piesio zatrzymał się jednak na słupku, a Bartoszowi Śpiączce w decydującym momencie zabrakło zimnej krwi. I gdy wydawało się, że nic już nie może odebrać awansu gospodarzom... w 92. minucie arbiter podyktował kontrowersyjny rzut karny dla gości. Na gola zamienił go Radosław Pruchnik, który "zakorkował" otwarte już szampany jastrzębian.
Co ciekawe goście już od 82. minuty grali w dziesiątkę, a arbiter spotkania nie miał już litości dla Komora, który ujrzał drugą żółtą i czerwoną kartkę. A w setnej minucie łęcznian mogło być jeszcze mniej, bo mało brakowało, a otumanionego Pruchnika (starł się z bramkarzem gospodarzy) do szpitala zabrała by karetka. Pruchnik w ostatniej chwili doszedł jednak do siebie, wrócił na murawę... i po chwili mógł zobaczyć, jak czerwoną kartkę dostaje jego kolega Przemysław Pitry!
Cała druga część dogrywki MUSIAŁA więc toczyć się pod dyktando trzecioligowca z Jastrzębia, który dwa razy był niezwykle blisko przechylenia szali na swoją stronę. W 107. minucie gości uratowała jednak poprzeczka, w którą trafił Szczepan, a tuż przed końcowym gwizdkiem piłkę meczową zmarnował Tront. O tym kto jako pierwszy zamelduje się w ćwierćfinale Pucharu Polski miały więc zadecydować rzuty karne!
Piłkarze obu drużyn potrzebowali aż ośmiu serii jedenastek, by rozstrzygnąć losy rywalizacji! W decydującej, ósmej kolejce najpierw pomylił się Jarecki, a karnego na wagę awansu wykorzystał po drugiej stronie barykady zaledwie 20-letni Kulawiak! To on wprowadził więc jastrzębian do historycznego ćwierćfinału Pucharu Polski!
GKS 1962 Jastrzębie - Górnik Łęczna 1:1 (0:0, 1:1, 1:1).
Bramki: Szymura (61') - Pruchnik (90+3' z karnego)
Rzuty karne: 7-6 dla GKS-u, który awansował do ćwierćfinału PP.
GKS 1962 Jastrzębie: Grzegorz Drazik - Dominik Kulawiak, Piotr Pacholski, Kamil Szymura, Oskar Mazurkiewicz, Farid Ali, Tomasz Musioł (65' Kacper Kawula), Damian Tront, Damian Zajączkowski (56' Dominik Szczęch), Wojciech Caniboł (70' Daniel Szczepan), Kamil Jadach.
Górnik Łęczna: Wojciech Małecki - Paweł Sasin, Aleksander Komor, Radosław Pruchnik, Dariusz Jarecki, Piotr Grzelczak, Szymon Drewniak (70' Krzysztof Danielewicz), Adam Dźwigała, Aleks Aftyka (55' Grzegorz Piesio), Slaven Jurisa (68' Bartosz Śpiączka), Przemysław Pitry.
Czerwone kartki: Aleksander Komor (81' - za dwie żółte kartki), Przemysław Pitry (105' - za dwie żółte kartki)
Sędzia: Szymon Lizak (Poznań). Widzów: 990.
Rzuty karne:
0:1 - Adam Dźwigała
1:1 - Kamil Jadach
1:2 - Radosław Pruchnik
2:2 - Dominik Szczęch
X - Grzegorz Piesio (Drazik obronił)
X - Kamil Szymura (Małecki obronił)
2:3 - Krzysztof Danielewicz
3:3 - Damian Tront
3:4 - Bartosz Śpiączka
4:4 - Farid Ali
4:5 - Paweł Sasin
5:5 - Oskar Mazurkiewicz
5:6 - Piotr Grzelczak
6:6 - Daniel Szczepan
X - Dariusz Jarecki (trafił w słupek)
7:6 - Dominik Kulawiak