Iwanow: Wariant do rozważenia
Nikt logicznie myślący nie załamuje rąk z powodu wyników polskiej reprezentacji na starcie eliminacji do MŚ 2018. Owszem, w każdym z trzech spotkań, szczególnie w drugich połowach mieliśmy sporo problemów, ale siedem zdobytych punktów wygląda naprawdę przyzwoicie. Mając na uwadze fakt, że w Astanie nie tylko my się potknęliśmy, a powinęły się także nogi Rumunów.
A co mają powiedzieć Duńczycy, którzy w trzech meczach zdobyli zaledwie trzy "oczka"? Aktualnego niespodziewanego lidera Czarnogóry nie lekceważę, ale nie chce mi się wierzyć, by zawodnicy z "Montenegro" utrzymali pierwszą lokatę do końca. Choć z pewnością będą jeszcze w stanie trójce faworytów "namieszać". Trójce, bo Dania nie powiedziała chyba jeszcze ostatniego słowa...
Bez względu na rodzaj nawierzchni w Kazachstanie, ówczesnego zawirowania transferowego, jak i październikowego karnawału w wykonaniu części reprezentantów w hotelu Double Tree By Hilton trzeba też spojrzeć na zestaw ludzi i dobór składu na każde z tych trzech spotkań. I wyciągnąć właściwe wnioski przed listopadową wyprawą do Bukaresztu na spotkanie z Rumunią.
Nikt nie zna polskich kadrowiczów lepiej niż selekcjoner Adam Nawałka oraz jego sztab, więc z ich personalnymi wyborami trudno jest dyskutować. Koniec końców to nie "Narodowy" - jak w dawnych czasach zwykło się mówić o trenerze reprezentacji - wychodzi na boisku i to nie on popełnia błędy, jeśli ostatnio takowe zaczęły się polskim piłkarzom częściej niż zwykle zdarzać. A że obchodzący niedawno urodziny szkoleniowiec ma oczy szeroko otwarte pewne decyzje - chociażby te dotyczące liczby zmian - już podjął i z pewnością także przed wyjazdem nad rzekę Dymbowicę będzie sporo wariantów rozważał.
Najważniejszą rozterką jest ciągle środek pola. Brak formy numeru jeden na pozycji numer "6" czyli Grzegorza Krychowiaka (w weekend znów nie grał w PSG) i oceniana różnie rola ustawianego nieco wyżej jego partnera, którym od początku eliminacji jest Piotr Zieliński (w ostatniej kolejce Serie A w barwach Napoli przeciw Crotone rozpoczął na ławce). Pierwszy z nich nie jest w tej chwili "Maszyną", jaką był w Sevilli, drugi ma problem z grą defensywną. Także dlatego w bieżących eliminacjach powstała tak duża liczba sytuacji jaką stwarzali nasi rywale i liczba straconych goli. Aż pięć! Nie jest to tylko wina braku Michała Pazdana. Na całym EURO Polacy stracili zaledwie dwa trafienia i to w pięciu potyczkach w tym dwoma z dogrywkami. Jesienią 2014 w czterech pierwszych spotkaniach eliminacji do ME Wojciecha Szczęsnego pokonali tylko Szkoci - dwa razy. To dość znacząca negatywna metamorfoza.Wiadomo, że najprościej obwinić Macieja Rybusa za Kazachstan, poznęcać się nad Bartoszem Salamonem, Kamilem Glikiem pozbawionym "Piranii" Pazdana, pochylić nad brakiem koncentracji czy nocą nie tylko z kartami. Ale być może jest też inny element burzący efekt francuskiego EURO i świadczący o traconych golach.
Siłą "Krychy" była nie tylko jego dobra forma fizyczna i meczowy rytm ale i... "Mąka". Krzysztof Mączyński był adiutantem bardziej renomowanego pomocnika z czego korzyść czerpał zarówno najbardziej ekstrawagancko ubrany piłkarz kadry, jak i cała drużyna. Nawałka o tym doskonale wie, przecież to on wprowadził wychowanka Wisły na "international level" mimo, że tzw. opinia publiczna przez długi czas z tego faktu kpiła. Mączyńskiego w Kazachstanie nie było, forma przed Danią nie była jeszcze wyborna, więc okazji do powrotu do sprawdzonego wariantu jeszcze nie było. Ale za nieco ponad dwa tygodnie?
Jeśli miejsce w "11" miałby mimo wszystko utrzymać się Krychowiak (bo kto za niego? Tomasz Jodłowiec? Mączyński? Bo chyba nie Damian Dąbrowski?), a trener chciałby wrócić do dodania mu dla wsparcia pomocnika Wisły i zachować miejsce Zielińskiego musiałby zrezygnować z gry na dwójkę napastników. Przy kontuzji Arkadiusza Milika jest na to jakiś procent szans, bo gry z Robertem Lewandowskim za szybko nie nauczy się ani Łukasz Teodorczyk ani Kamil Wilczek. Wystawienie na "10" Zielińskiego z zabezpieczającym go Krychowiakiem (jeśli zacznie grać w klubie) i Mączyńskim jest chyba godne rozważenia.
Oczywiście, "Lewy" woli w kadrze wspierać się drugim napastnikiem, ale przecież taki wariant graliśmy np. w Tbilisi jesienią 2014 - Milik na papierze ustawiony był wtedy na skrzydle, a w środku obok Krychowiaka i Mączyńskiego biegał Sebastian Mila. Polacy wygrali w Gruzji 4:0. W Bayernie też Lewandowski jest jedynym "napadziorem" (szczególnie wtedy, gdy nie gra Thomas Mueller, którego zawsze oceniam bardziej jako napastnika niż gracza środka pola) więc przy będącym w "gazie" Kamilem Grosickim, solidnym Jakubem Błaszczykowskim i skoncentrowanym głównie na grze do przodu Zielińskim może być to koncepcja do przemyślenia. Tym bardziej, że zagramy na wyjeździe z drużyną, która absolutnie tego meczu nie może przegrać. W środku byłoby więc solidniej, a z przodu i tak byłoby czym straszyć i zaskakiwać.
Przejdź na Polsatsport.pl