Naruszczka wierny Zenkowi Martyniukowi! Gwiazda FEN wyjdzie przy hicie disco polo

Maciej Turski: Wziąłeś ten pojedynek na kilka dni przed galą. Nie było problemów z wypełnieniem limitu wagowego?

Marcin Naruszczka: Problemy były, bo zawsze są! Raz mniejsze, raz większe, ale zawsze robię tę wagę.

Jeśli chodzi o wzięcie tej walki: nie zastanawiałeś się dłużej? Masz pięć zwycięstw z rzędu, szansa na fajne pojedynki, ale bierzesz taką walkę i sporo ryzykujesz.

Nie kalkuluję! Każdy mnie o to pyta, a ja po prostu lubię się bić! Fajnie, że organizacja zaproponowała taką walkę, więc ją wziąłem, bo czemu miałem nie wziąć?

Filip Tomczak, twój rywal, jest młody jeszcze nie przegrał, a wygrał cztery pojedynki. Z tego co wiemy, miał do wyboru ciebie, Karola Linowskiego oraz Mateusza Piskorza. Jak myślisz, dlaczego wybrał ciebie?

Z każdym miałby ciężko. Ja jestem wyżej w rankingach, ale z każdym byłaby ciężka przeprawa. Zwycięstwo ze mną na pewno może mu więcej dać, a do tego Mateusz mógłby go bardziej robić, bo zawsze idzie do przodu. Podobnie jak Karol. Ja jestem pół-parterowiec, pół-stójkowicz... Na logikę dla niego to najlepszy wybór.

Dlaczego warto obejrzeć twój pojedynek z Filipem Tomczakiem? Dlaczego ta walka może dostarczyć kibicom wielu emocji?

Moje pojedynki zawsze są nudne! Na pewno można będzie się ponudzić!

Zmieniasz piosenkę na wyjście w porównaniu z galą FEN na warszawskim Torwarze? Ostatnio było bardzo wesoło!

Od długiego czasu mam tę samą piosenkę i to się nie zmieni.

Czyli możemy liczyć na dawkę dobrego disco polo i dobrego MMA.

Tak, nudnego MMA!

Przypomnijmy, że Naruszczka zmierzył się na FEN 11 z Rafałem Haratykiem, a do klatkoringu wychodził przy słynnym utworze zespołu Akcent "Przekorny los". Naruszczka wygrał swój pojedynek przez nokaut w drugiej rundzie.

Cała rozmowa w załączonym materiale wideo.