Turecki trener z PlusLigi: W kraju nie mogłem pracować ze względów politycznych
Musimy trochę zmienić filozofię gry, myśleć bardziej pozytywnie, wyzwalać w sobie nawzajem pozytywną energię - powiedział nowy trener Effectora Kielce, po porażce 0:3 z Jastrzębskim Węglem. Sinan Tanik zdradził też, dlaczego aktualnie nie może pracować w swoim kraju.
Plusliga.pl: Pamięta pan swój ostatni mecz przeciwko Jastrzębskiemu Węglowi? To były zupełnie inne realia…
Sinan Tanik: Tutaj, w Jastrzębiu zagrałem po raz ostatni chyba w 2006 roku, jeszcze w starej hali. Wtedy faktycznie wszystko było inne - struktura rozgrywek, regulamin. Odkąd opuściłem Polskę, starałem się śledzić przebieg zmagań w PlusLidze, czasami nawet bardzo intensywnie. Ostatnio jednak trochę mniej, bo ze względu na moc obowiązków zawodowych w reprezentacji Turcji i Galatasaray Stambuł, musiałem skupić się przede wszystkim na rodzimych rozgrywkach. Jako zawodnik miałem znacznie więcej wolnego czasu, powoli zaczynam sobie zdawać z tego sprawę.
Teraz jest lepiej niż wtedy, gdy grał pan w Olsztynie?
Wszystkie zmiany, które dosięgły polską ligę są jak najbardziej pozytywne. Kiedy opuszczałem Olsztyn, dawało się odczuć mały spadek zainteresowania siatkówką, ale widzę, że tamten kryzys już poza wami. Sporo zrobiły sukcesy reprezentacji, jak choćby złoty medal mistrzostw świata. Mam wrażenie, że wiele kwestii, jak organizacja rozgrywek czy zainteresowanie kibiców zmieniły się na korzyść, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Miło widzieć, że wiele klubów osiągnęło stabilizację finansową, bo w Turcji nie jest z tym tak kolorowo. Ciągle jest rotacja - jedne drużyny znikają z siatkarskiej mapy, inne się pojawiają. Wasze kluby ciągle inwestują w rozwój, sprowadzają coraz lepszych zawodników, co wpływa na jakość rozgrywek. U nas, niestety, nie jest tak dobrze.
W polskiej lidze pojawiło się wiele nowych twarzy, młodych zawodników, których nigdy wcześniej nie widziałem i pewnie mało kto na świecie wie o ich istnieniu. Ale myślę, że oni bardzo szybko wypłyną na głębokie wody i świat już niebawem usłyszy przynajmniej o kilku z nich. Polska kadra ma dość stabilny skład i przypuszczam, że nie jest łatwo zostać jego częścią. Dlatego ci młodzi gracze muszą bardzo się starać, by pokazać swój potencjał, zwrócić na siebie uwagę selekcjonera. To z pewnością także wpływa na poprawę jakości gier ligowych.
W minioną sobotę zadebiutował pan w roli szkoleniowca. Nie był to udany start, bo Effector przegrał z Jastrzębskim Węglem 0:3. Były dodatkowe emocje?
Byłem niesamowicie podekscytowany. Przyjechałem do klubu trzy dni przed swoim debiutem i odbyłem zaledwie dwa treningi z drużyną. W Jastrzębiu był wprawdzie kolejny trening, ale raczej głównie po to, by zapoznać się z halą. Nie miałem więc szansy, by dokładnie przyjrzeć się zawodnikom, zrozumieć czego brakuje drużynie. Oczywiście, zobaczyłem sporo spotkań na wideo, ale to zupełnie coś innego. Mnóstwo materiału do analizy dało mi sobotnie starcie i mniej więcej już wiem nad czym najbardziej musimy popracować. Na pewno czeka nas ciężka harówka na treningach, ale wierzę, że z tym potencjałem jaki posiadamy, możemy prezentować się znacznie lepiej.
Jaki problem ma zespół Effectora?
Mentalny. Byliśmy bardzo dobrze przygotowani do rywalizacji w Jastrzębiu, taktyka była prawidłowa, zmiany, które wprowadzaliśmy pomogły. W dwóch setach byliśmy blisko wygranej, ale jednak coś nie zagrało. Moim zdaniem dlatego, że rywale lepiej znieśli mecz mentalnie. Poza tym, grali na własnym terenie i mieli znacznie lepsze wyczucie hali w polu serwisowym. Musimy trochę zmienić filozofię gry, myśleć bardziej pozytywnie, wyzwalać w sobie nawzajem pozytywną energię.
Działacze Effectora postawili przed panem jakiś konkretny cel?
Mamy grać lepszą siatkówkę i wywalczyć jak najwyższą lokatę w klasyfikacji. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystko może się udać, bo tak naprawdę, w sporcie niczego nie można być pewnym na sto procent. Dlatego plany na najbliższą przyszłość muszą być realne. Gdybym powiedział, że chcemy walczyć o pierwszą czwórkę, byłoby to niemądre. Matematycznie i pod względem potencjału mamy jednak realną szansę, by podskoczyć trochę wyżej w tabeli, a przede wszystkim, by lepiej prezentować się na boisku.
Jak zareagowali na pana zawodnicy, gdy po raz pierwszy pojawił się pan na treningu?
Byli zaskoczeni, tak mi się przynajmniej wydaje, ale reakcja była pozytywna. Chociaż mogli być trochę wkurzenie, że przyszedł ktoś niewiele starszy, bez doświadczenia i mówi im co mają robić. Widziałem bardzo dobre nastawienie do mnie i wspólnej pracy. Ale też jestem osobą otwartą, nie jakimś arogantem, który wie wszystko najlepiej. Zamierzam słuchać ich pomysłów, rozmawiać o nich, chcę wiedzieć co moi podopieczni myślą, bo z punktu widzenia zawodnika boisko wygląda zupełnie inaczej niż z ławki trenerskiej. Wiem co mówię, bo niedawno sam byłem siatkarzem i lubiłem gdy trener wysłuchiwał co miałem do powiedzenia. Moje pierwsze wrażenie są natomiast takie, że zespół jest bardzo zdyscyplinowany, garnie się do pracy. Chłopaki mają mnóstwo pytań i to mnie bardzo cieszy.
Przyznam, że byłam zaskoczona decyzją klubu. Mamy wielu polskich trenerów, a Effector zdecydował się na zagranicznego debiutanta. Zastanawiał się pan dlaczego?
Przede wszystkim, byłem bardzo szczęśliwy, że dostałem tę posadę. Od jakiegoś czasu przymierzałem się do funkcji trenera, uczyłem się tej pracy i miałem nadzieję, że w końcu się uda. Byłem dyrektorem sportowym Galatasaray Stambuł i tureckiej kadry. Bardzo dobrze poznałem całą tę administracyjną część pracy szkoleniowca, wiem jak prowadzić zespół. Wiem też jak prowadzić treningi, jak planować całą pracę przygotowawczą. Zawsze ciekawiły mnie te kwestie, także wtedy, gdy byłem czynnym zawodnikiem. Zawsze też miałem ciągotkę do analizowania rozważań taktyczno - technicznych, zastanawiałem się co zrobić, żeby drużyna pracowała i grała lepiej, żeby osiągała lepsze rezultaty. Rzeczywiście, nie mam doświadczenia w samodzielnym prowadzeniu meczów, ale jeśli ktoś przez prawie dwadzieścia lat swojej siatkarskiej kariery był w bliskich relacjach z trenerami, interesował się tą pracą, potrafi rozpoznawać i przewidywać sytuacje boiskowe, to proszę mi wierzyć, jest to spory kapitał.
Nie zastanawiałem się także nad tym, na którym miejscu w tabeli jest zespół, jaką marką jest Effector w polskiej lidze. Chciałem pracować jako trener i ogromnie się cieszę, że dostałem szansę. Prezes klubu z Kielc znał mnie jak zawodnika i menadżera, zaakceptował moją wizję pracy z zespołem. Przypuszczam też, że kilka osób w Polsce, które mnie znają, dały mi dobrą rekomendację. Chciałbym przy okazji podziękować im wszystkim za zaufanie, którym mnie obdarzyli.
Próbował pan pracować jako trener w Turcji?
Nie chciałbym mówić o pewnych rzeczach publicznie, ale są polityczne przyczyny, dla których nie mogę teraz pracować jako trener w Turcji i raczej nie znalazłbym tam pracy. Byłem menadżerem kadry narodowej, ale musiałem rozstać się z federacją, praktycznie bez jakiegokolwiek powodu. Choć oczywiście ja znam przyczynę. Nie było mi łatwo opuścić rodzinę i pojechać daleko w świat za pracą, ale aktualna sytuacja polityczna w Turcji nie sprzyja takim ludziom, jak ja.