17-latek wkroczy do pierwszego składu Legii? "Iniesta też smokiem nie jest"
Skojarzenia z Arielem Borysiukiem jak najbardziej uprawnione: młody, środkowy pomocnik, w dodatku z Białej Podlaskiej. Aleksandar Vuković wychował jednego, teraz opiekuje się drugim.
Warszawa widziała już wielu takich piłkarzy, którzy na obozach przygotowawczych zachwycali, wywoływali zainteresowanie mediów, a potem gaśli. Bywało nawet, że przebili się do składu, zagrali kilka spotkań, a potem słuch o nich zaginął. W Legii zgasnąć łatwo, bo konkurencja jest olbrzymia, a starsi zawodnicy za darmo miejsca w składzie nie oddadzą. A to tylko pierwsze z listy zagrożeń.
Nie radzili sobie nawet tacy, którzy już zdążyli się pokazać w dorosłej piłce, ale w Legii coś nie zagrało. Świeży przykład to choćby Mateusz Szwoch, który miał też pecha, odniósł kontuzję i w Warszawie nie zaistniał, a teraz znowu błyszczy w Arce Gdynia.
Rok temu wydawało się, że dla młodych w Legii nadszedł ciężki czas, a trener Stanisław Czerczesow mówił o przedszkolu w Legii w kontekście wychowanków. Okazało się jednak, że sytuacja nie jest tak czarna, jak ją malował rosyjski szkoleniowiec. Latem Szymański został włączony do kadry pierwszej drużyny przez Besnika Hasiego - i to jest druga dobra rzecz, obok sprowadzenia Vadisa Odjidji-Ofoe, którą można przypisać Albańczykowi.
Szymański zadebiutował nawet w spotkaniu o Superpuchar Polski, stając się jednym z najmłodszych graczy, którzy wystąpili w oficjalnym meczu Legii. I tutaj skojarzenia z Borysiukiem nasuwają się same. Tamten piłkarz także debiutował w Legii jako nastolatek, także pochodzi z Białej Podlaskiej i także występuje w środku pomocy. Borysiuk to defensywny pomocnik, Szymański ma więcej umiejętności ofensywnych.
Ma inne walory niż Ariel Borysiuk. Jest bardziej ofensywny, przebojowy w przodzie. Nie chcę go porównywać głośno, chociaż w głowie mam jedno polskie nazwisko. Nie chodzi nawet o pozycję, ale o sposób gry - mówi Aleksandar Vuković.
W przeszłości serbski pomocnik "opiekował się" wchodzącym do drużyny Borysiukiem, nazywał go nawet młodszym bratem. Teraz widać, że dużo uwagi poświęca Szymańskiemu. Widać było, jak po treningu został sam z młodym zawodnikiem i długo z nim rozmawiał.
A potem zabronił udzielać wywiadów, "bo jeszcze za młody i nic nie osiągnął". Taka interwencja nie byłaby nawet potrzebna, bo sam Szymański nie chciał odpowiadać, wymawiając się tym, że tak nie wypada, bo on dopiero wchodzi do drużyny.
Pamiętamy jak Jacek Magiera opiekował się młodymi piłkarzami. Teraz kimś takim jest Aleksandar Vuković. Wiemy w Legii, jak troszczyć się o młodych, jak im pomagać, żeby spokojnie chodzili po ziemi. Jeszcze nic się nie wydarzyło. Na razie są tylko symptomy - mówi trener Krzysztof Dębek, który prowadził Szymańskiego w 2. drużynie Legii.
Trzeba przyznać, że jest w tym podobny do innego środkowego pomocnika, który zrobił szybką karierę w Legii. Krystian Bielik także zawsze bardzo się martwił, żeby nie powiedzieć niczego niestosownego i koncentrował się przede wszystkim na grze. Może to dobrze wróży Szymańskiemu?
W młodej Legii zdążył już błysnąć w spotkaniach Ligi Mistrzów. Borussii Dortmund strzelił dwie bramki, ale sam przyznaje, że przeskok do seniorów nie jest łatwy. W juniorach lubił holować piłkę. Teraz musi się jej pozbywać bardzo szybko. Na razie posturą przypomina Rafała Wolskiego z lat bardzo młodzieńczych, ale trener Krzysztof Dębek, który prowadził go w 2. drużynie Legii nie martwi się o jego fizyczność.
Nie sądzę, że musi nabierać masy. On jest bardzo szczupły, ale dobrego, średniego wzrostu. Kiedy zmężnieje, to będzie z niego kawał chłopa. Bartek Urbański też nie grzeszy wzrostem, ale ma umiejętności piłkarskie. To jest doceniane przez takich trenerów jak Jacek Magiera. Przypomnijmy sobie piłkarzy Barcelony. Przecież Andres Iniesta też smokiem nie jest - mówi trener Dębek.
Szymański to kolejny w ostatnich latach młody, środkowy pomocnik, który przebija się z akademii do seniorów Legii. W sparingach grał obok Miroslava Radovicia. Ma się od kogo uczyć.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze