MŚ Lahti 2017: Klasyfikacja medalowa
Norwegia z dorobkiem 18 medali, w tym siedmiu złotych, triumfowała w klasyfikacji końcowej mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym w Lahti. Polska została sklasyfikowana na siódmej pozycji, dzięki złotemu i brązowemu medalowi skoczków. Na drugiej pozycji znaleźli się Niemcy z 11 medalami, a na trzeciej Rosja - z sześcioma.
Pierwszy w historii złoty medal drużyny skoczków to najważniejsze wydarzenie z udziałem Polaków w zakończonych w niedzielę narciarskich mistrzostwach świata w Lahti. Justynie Kowalczyk z kolei po raz pierwszy od 2007 roku nie udało się stanąć na podium tej imprezy.
Lahti mistrzostwa globu zorganizowało już po raz siódmy - poprzednio w 1926, 1938, 1958, 1978, 1989 i 2001 roku. Nikt nie był gospodarzem tak często. Dla Polaków to miejsce szczęśliwe. To właśnie tu biało-czerwoni zdobyli pierwszy medal - w 1938 na drugim stopniu podium stanął skoczek Stanisław Marusarz.
40 lat później świetnie spisał się Józef Łuszczek, który triumfował w biegu na 15 km i był trzeci na dwa razy dłuższym dystansie. Natomiast w 2001 roku pierwsze sukcesy na wielkiej imprezie odniósł Adam Małysz, zdobywając tam dwa medale - złoty i srebrny.
Także tym razem w głównych rolach wystąpili skoczkowie, choć początkowo, to właśnie szczęścia, odrobinę im brakowało. W kwalifikacjach do konkursu na obiekcie normalnym Kamil Stoch ustanowił rekord skoczni, ale w walce o medale był czwarty. Piąte miejsce zajął wówczas Maciej Kot, a ósme Dawid Kubacki.
Stoch i Kot liczyli, że zrewanżują się na dużej skoczni, zajęli jednak, odpowiednio, siódmą i szóstą pozycję. Niespodziankę sprawił natomiast Piotr Żyła. 30-latek z Wisły po rewelacyjnym skoku w serii finałowej wywalczył brązowy medal.
Odniesiony sukces zaskoczył nie tylko wielu rywali i kibiców, ale również samego Żyłę, który długo po zawodach przez emocje praktycznie nie był w stanie mówić.
Rywalizację na skoczniach tradycyjnie kończył konkurs drużynowy. Polacy prezentowali w Lahti wyrównany poziom i byli faworytami. Kot nie bał się mówić, że zespół liczy na złoto.
Biało-czerwoni emocje ograniczyli do minimum. Pierwszym z nich, który usiadł na belce był Żyła. Po jego skoku podopieczni trenera Stefana Horngachera objęli prowadzenie, którego już nie oddali. Przed ostatnią grupą zawodników mieli tak dużą przewagę, że próba Stocha była tylko formalnością.
"Zasłużyliśmy na ten sukces, bo długo i ciężko na niego pracowaliśmy. Nie tylko my, ale również zawodnicy, którzy dziś nie brali udziału w zawodach, sztab szkoleniowy, pracownicy Polskiego Związku Narciarskiego i także nasze rodziny. To bliscy są z nami, kiedy najbardziej tego potrzebujemy" - podkreślił podwójny mistrz olimpijski z Soczi, który cztery lata temu w Val di Fiemme cieszył się z indywidualnego triumfu w MŚ.
Złote chłopaki 🇵🇱 pic.twitter.com/aIlThA8mUk
— PZNarciarski (@pzn_pl) 4 marca 2017
Kowalczyk natomiast na podium MŚ wdzierała się od 2009 roku. Medale przywoziła także z igrzysk w Turynie (2006), Vancouver (2010) i Soczi (2014). Jednak tym razem nie była w gronie żelaznych faworytek.
Narciarka z Kasiny Wielkiej celowała w bieg na 10 techniką klasyczną, w którym trzy lata temu zdobyła złoto rosyjskich igrzysk. Z powodów zdrowotnych nie przygotowywała się jednak tak, jak zwykle. Przez dwa miesiące nie rywalizowała w Pucharze Świata.
Swoją formę w starciu z najlepszymi rywalkami sprawdziła w estońskiej miejscowości Otepaeae kilka dni przed mistrzostwami. W tej samej konkurencji zajęła piąte miejsce, a w Lahti ostatecznie było nieco gorzej - sklasyfikowano ją na ósmej pozycji. Polka nie kryła lekkiego rozczarowania, ale o rozpaczy nie było mowy.
"Na pewno rezultatem jestem rozczarowana. Wydaje mi się, że stać mnie na dużo, dużo więcej niż ósme miejsce. Nie będę rozdzierała szat, bo nie było tak, żebym całkowicie zawaliła. To był dobry bieg, ale nie wyszedł tak, jak powinien. Być ósmym na świecie to nie jest wstyd, ale wiadomo, że wszyscy chcieliśmy więcej i mieliśmy prawo oczekiwać więcej" - mówiła na mecie.
Teraz Kowalczyk koncentruje się już na przyszłorocznych igrzyskach w Pjongczangu.
"Do igrzysk jeszcze można wiele zrobić. Na pewno jestem teraz lepszą zawodniczką niż rok temu. Jestem pełna optymistycznych myśli" - podkreśliła.
Gwiazdą mistrzostw była Marit Bjoergen. W Finlandii czterokrotnie stanęła na najwyższym stopniu podium. Blisko 37-letnia norweska biegaczka zdobyła już 18 złotych krążków MŚ. Takim dorobkiem nie może się pochwalić żaden inny sportowiec.
Ladies 30km freestyle medalists:
— Lahti 2017 (@Lahti2017) 4 marca 2017
1st @maritbjoergen
2nd Heidi Weng
3rd @astridjacobsen #fiscrosscountry pic.twitter.com/MMFf6MSqN6
Wielkiej sztuki dokonali także niemieccy dwuboiści. W czterech konkurencjach można było wywalczyć maksymalnie osiem medali, bo w sztafecie i sprincie drużynowym każdy kraj wystawiał po jednym zespole. Łupem Niemców padło aż sześć, w tym wszystkie cztery złote, a tak jak Bjoergen cztery razy na najwyższy stopień podium wchodził Johannes Rydzek.
To przede wszystkim dzięki przedstawicielom kombinacji norweskiej Niemcy cieszyli się z najlepszych mistrzostw w historii. W klasyfikacji medalowej zajęli drugie miejsce, ustępując Norwegom. Z Finlandii przywieźli 11 krążków - sześć złotych, trzy srebrne i dwa brązowe.
Kolejne mistrzostwa odbędą się w 2019 roku w austriackim Seefeld.
Końcowa klasyfikacja medalowa - po 21 konkurencjach:
złote srebrne brązowe razem
1. Norwegia 7 6 5 18
2. Niemcy 6 3 2 11
3. Rosja 2 4 0 6
4. Austria 2 1 2 5
5. Finlandia 1 1 3 5
6. Włochy 1 1 0 2
7. Polska 1 0 1 2
8. Kanada 1 0 0 1
9. Japonia 0 2 3 5
10. Szwecja 0 2 2 4
11. USA 0 1 2 3
12. Francja 0 0 1 1.
Przejdź na Polsatsport.pl