Gracze Virtus.pro zarobili więcej niż polscy skoczkowie!

Mało kto bagatelizuje obecnie pieniądze, które stoją za prężnie rozwijającą się e-sportową machiną. Przez dwa pierwsze miesiące tego roku zawodnicy Virtus.pro zarobili na graniu w Counter-Strike: Global Offensive więcej niż w tym czasie zainkasowali skoczkowie kadry Stefana Horngachera!
Nie jest tajemnicą, że na przestrzeni lat zawód profesjonalnego gracza stał się jedną z najbardziej lukratywnych profesji, na jaką może zdecydować się młody człowiek. O potencjale drzemiącym w tej gałęzi przemysłu świadczy fakt, że od początku roku do 7 lutego członkowie Virtus.pro, czyli najbardziej utytułowanej i najpopularniejszej polskiej drużyny CS:GO, zarobili... 1 600 000 złotych, czyli ponad 200 000 więcej niż w tym okresie zainkasowali Kamil Stoch i spółka.
Według danych SuperData, globalna wartość rynku e-sportowego wynosi obecnie 892 miliony dolarów, a do 2019 roku ma ona wzrosnąć do 1,1 miliarda dolarów. Szacuje się również, że do tego czasu rynek gier wideo wzrośnie do 119 miliardów dolarów!
Podstawowym źródłem dochodu elektronicznych atletów są nagrody turniejowe, na których z polskich zawodników najbardziej wzbogacili się rzecz jasna Virtusi. Rekordzistami w tej materii są Filip "Neo" Kubski i Wiktor "Taz" Wojtas, którzy dotychczas mogą poszczycić się dochodem pochodzącym z turniejowych puli w wysokości odpowiednio 601 000 oraz 598 000 dolarów.
Turnieje zapewniają również profity pochodzące ze sprzedaży naklejek na bronie, na których widnieją autografy najpopularniejszych graczy. Na imprezie ESL One Katowice 2015 suma uzyskana ze sprzedaży "stickerów" wyniosła 1 500 000 dolarów! Daje to w przeliczeniu prawie 100 000 dolarów na jedną drużynę.
Pokaźny zastrzyk gotówki zapewniają swoim podopiecznym organizacje e-sportowe, a także sponsorzy. Nieoficjalnie mówi się o tym, że miesięczne zarobki Virtusów oscylują w granicach 40 tysięcy złotych. Sponsorami e-sportowych ekip są zazwyczaj firmy powiązane z branżą komputerową, czyli np. producenci sprzętu. Gracze często dosłownie "obklejają" się logami korporacji, z którymi wcześniej nawiązali porozumienie.
Coraz głośniejsze są również transfery graczy z najsilniejszych drużyn. Rekordzistą na tym polu jest bośniacki gracz Nikola "Niko" Kovac, którego przejście w lutym tego roku z mousesports do Faze Clanu kosztowało jego nowy zespół... 500 000 dolarów!
Najciekawszą i najbardziej widowiskową formą pozyskiwania pieniędzy przez graczy są z pewnością dotacje udzielane przez kibiców podczas streamowania, czyli transmitowania w internecie własnej gry. Zdarzały się w historii przypadki, w których bogaci biznesmeni lub nawet arabscy szejkowie, przelewali na konto swoich idoli nawet po 15 000 dolarów! Tak było w przypadku Jarosława "pashy" Jarząbkowskiego, którego finanse, kwotą opiewającą na 45 000 dolarów, w paru transzach, wzmocnił użytkownik motar2k.
Ponadto w nieobliczalnym świecie e-sportu zdarzają się również spontaniczne bonusy, przekazywane swoim podopiecznym przez właścicieli organizacji. Ostatnio dużo mówiło się o prezencie szefa Virtus.pro Antona "sneg" Cherepennikova, przekazanym na ręce Wiktora "Taz" Wojtasa. O całej sytuacji możecie przeczytać w powiązanym artykule!
W załączonym materiale wideo próbka możliwości Virtus.pro
Przejdź na Polsatsport.pl