Co poszło nie tak? O nieudanym turnieju Virtus.pro słów kilka
Nieudany występ Virtus.pro podczas finałów trzeciego sezonu SL i-League StarSeries w Kijowie zabolał zarówno graczy, jak i kibiców polskiej formacji. Zapowiadano wielki powrót „Złotej piątki” po dramatycznej wpadce z Katowic. Na Ukrainie byliśmy natomiast świadkami jeszcze większej bezradności krajowych legend. Wraz z ekspertami zastanawiamy się, co mogło pójść nie tak.
Virtus.pro po nieudanym początku zeszłego roku konsekwentnie poprawiało swoje wyniki, by w styczniu powrócić do szczytowej formy. Tytuł mistrza ELEAGUE Majora uciekł im sprzed nosa. Zabrakło tyko odrobiny szczęścia, aczkolwiek srebrne medale przywiezione z tak prestiżowej imprezy cieszyły ogromnie. Tym bardziej, że obietnice zmiażdżenia rywali na DreamHacku w Las Vegas zostały spełnione. Nieoczekiwanie jednak drużyna zawiodła podczas najważniejszego dla niej turnieju w sezonie – Intel Extreme Masters w Katowicach. Nadwiślańskie legendy nie wyszły nawet z grupy, przez co ominęła ich walka przed widownią.
– Trudno opisać uczucia po takiej porażce. Najprościej mówiąc, to było bolesne doświadczenie. Myślę, że chętnie zrzeklibyśmy się naszych wcześniejszych świetnych występów, aby tylko móc zagrać na scenie – dla tłumu kibiców. Jesteśmy z Polski i nie ma nic bardziej ekscytującego i satysfakcjonującego niż granie dla ludzi, którzy wspierają nas z całego serca – mówił później Wiktor ‘TaZ’ Wojtas, zapowiadając przy okazji, że era Virtus.pro w końcu nadejdzie: - Cieszę się, że w tym roku będziemy mieli jeszcze jedną szansę... i zrobimy wszystko, co tylko możliwe, aby ją wykorzystać - nawiązał do krakowskiego Majora. Ale okazją do pokazania, że trzeba się z nimi liczyć mogły być właśnie zawody w Kijowie.
Na początku nic nie wskazywało na to, że biało-czerwoni tak szybko spakują walizki. Po inauguracyjnym spotkaniu z MVP Project wielkie słowa TaZa zdawały się być uzasadnione. – W meczu na Koreańczyków widziałem, że chłopaki czuli sie pewnie i nie podejrzewałem tak słabej formy w kolejnych etapach rozgrywek – powiedział nam Karol ‘repo’ Cybulski, jeden z najbardziej błyskotliwych prowadzących na polskiej scenie, gracz Izako Boars. Po pojedynku z Azjatami na Filipa ‘NEO’ Kubskiego i spółkę czekali jednak przeciwnicy dużo bardziej doświadczeni: SK Gaming, Ninjas in Pyjamas i fnatic. I każdy z nich okazywał się o stokroć lepiej przygotowany od Virtusów. Prawdę mówiąc, wszyscy z późniejszych oponentów dosłownie miażdżyli Polaków. Wyniki były po prostu druzgocące.
- Myślę, że zawodnicy VP słabo stali aimowo. Nie wiem czemu TaZ zmienił M4A1-S na M4A4, skoro z nowej „m-ki” robił naprawdę ogromną robotę. Po stronie antyterrorystów cała drużyna miała problemy z celnością – zaznaczył repo, dodając, że: - jak Virtusi mają formę aimową, to są najlepszym zespołem na świecie, lecz gdy celności brakuje, to po prostu przegrywają wysoko w defensywie. Według Cybulskiego problem nie tkwi więc w przygotowaniu taktycznym: - w ofensywie gracze maja fajny zamysł i super taktyki, ale brakuje im wykończenia.
Z podobnego założenia wychodzi również Kuba ‘KubiK’ Kubiak - komentator, analityk i twórca Akademii PRIDE. - Ze strony taktycznej VP prezentowało się dobrze. Oglądając Mirage, widać było kilka przygotowanych schematów obronnych, więc zawodnicy na treningach nie próżnowali – skomentował, doszukując się wyjaśnienia porażek nie na serwerach, a w głowach strzelców: – Ewidentnie coś nie tak było z pewnością siebie. Zawodnicy odczuwali presję. Teraz należy zadać pytanie o to, co ją spowodowało. Czy były to bardzo pewne wypowiedzi w social mediach, negatywnie nastawieni „kibiców” czy może sprawy prywatne, tego prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy.
O tym, że przeszkodą w osiągnięciu szczytu mogą może być życie osobiste graczy, przekonany jest Adam ‘destru’ Gil - reprezentant Venatores oraz komentator i analityk esportowy. W rozmowie z nami zauważył, że: - Virtusi mają najwyraźniej dużo prywatnych spraw na głowie. Stają się dorosłymi facetami, którzy muszą zadbać o rodzinę i właśnie to może odbijać się na ich dyspozycji w grze. Posiadając jednak takie doświadczenie, na pewno wyjdą z dołka, w którym się aktualnie znajdują. Historia przecież nam już to pokazywała. Wystarczy cofnąć się do początku ubiegłego roku.
Jakub ‘kuben’ Gurczyński w specjalnym komunikacie do wiernych fanów zapowiedział już powrót wielkiego VP: - Nie ma co ukrywać, to był dramat. Kompletny brak formy. Przyłożymy się i wrócimy – obiecał. Teraz pozostaje trzymać kciuki za to, by Polacy byli tak słowni, jak przed zwycięskimi zawodami w Las Vegas.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze