Wołowicz: Kilka walk przegraliśmy w końcówkach
"Realnie stąpamy po ziemi, nie jesteśmy faworytami, nie ma nas wysoko w rankingach, ale mocno żałujemy kilku porażek w końcówkach walk" - powiedział trener kadry w judo Jarosław Wołowicz. Początek mistrzostw Europy w Warszawie okazał się nieudany dla biało-czerwonych.
W czwartek startowało siedmioro polskich zawodników, niektórzy po cichu liczyli na wysokie miejsca, ale ostatecznie wszyscy odpadli w eliminacjach. Reprezentanci gospodarzy wygrali tylko trzy pojedyncze walki. Nikomu nie udało się awansować do ćwierćfinału, czyli strefy punktowanej.
"Kilka walk przegraliśmy w końcówkach, a mam na myśli Ewę Konieczny (48 kg), Karolinę Pieńkowską (52 kg) i Annę Borowską (57 kg). Niewiele zabrakło im do odniesienia zwycięstw, sekundy dzieliły je od wygranych dających miejsce w ósemce. Ale nikt z nas, trenerów, nie spodziewał się, że będzie łatwo. Realnie stąpamy po ziemi, nie jesteśmy faworytami, nie ma nas wysoko w rankingach, ale to nie zmienia faktu, że wierzymy w naszych podopiecznych i liczymy na sukcesy w hali Torwaru" - stwierdził Wołowicz, prowadzący kadrę z Mirosławem Błachnio.
Z grona kobiet po jednym pojedynku wygrały tylko Agata Perenc (52 kg) i Borowska. Inauguracyjne przegrane zanotowały Konieczny, Pieńkowska i Julia Kowalczuk (57 kg).
"W walce o ćwierćfinał z rozstawioną z dwójką Ukrainą Czerniak Konieczny nie zaprezentowała się tak dobrze, jak w pierwszej dzisiejszej potyczce. Niedosyt pozostał po występie Pieńkowskiej, która powinna pokonać Brytyjkę Giles, a następnie miała zmierzyć się z gwiazdą judo Majlindą Kelmendi z Kosowa. Z niedowierzaniem patrzyłem, jak i wszyscy kibice, w jaki sposób walkę przegrywa Borowska. Deklasowała Gjakovą z Kosowa, miała trzy waza-ari, a tymczasem na 11 sekund przed końcem spadła na ippon. Pozostał wielki niedosyt" - dodał szkoleniowiec reprezentacji.
W rywalizacji mężczyzn w czwartek przed własną publicznością wystąpili judocy z kategorii 66 kg Aleksander Beta i Patryk Wawrzyczek. Drugi z wymienionych przegrał ze słynnym Ukraińcem Hrihorijem Zantarają, byłym mistrzem świata i Europy, Wawrzyczek po zwycięstwie nad Litwinem Mykolasem Lukoseviciusem, przegrał ze znacznie wyżej notowanym Rosjaninem Kamalem Chanem-Magomedowem.
"Na pewno nie był to jednostronny pojedynek, ale być może Alek Beta podszedł do niego zbyt ostrożnie. Mimo porażki zaprezentował się pozytywnie, choć nie zdołał rozwinąć skrzydeł" - uważa Wołowicz. Natomiast zawodnik Gwardii Łódź dodał: "Szkoda, że bardziej nie zaprosiłem Rosjanina do walki w parterze. Przez trzy minuty bój układał się po mojej myśli, niestety w ostatniej fazie to rywal wyprzedził mnie z atakiem".
Beta, w przeciwieństwie do niektórych z polskich judoków, przyznał, że lubi walczyć przed własną publicznością. "Potrafię poradzić sobie ze stresem, a motywują i napędzają mnie do walki grupy uśmiechniętych dzieciaków na trybunach".
W piątek, drugim dniu warszawskich ME, powalczy pięcioro Polaków, w tym kończąca karierę medalistka MŚ i ME Katarzyna Kłys (70 kg).
"W jej wadze zabrakło kilku czołowych zawodniczek z kontynentu, ale nie zmienia to faktu, że trzeba wyjść na matę i powygrywać. Na pewno zapowiadają się spore emocje, bo i duże nadzieje wiążemy ze startem Damiana Szwarnowieckiego (81 kg). Jeśli Agata Ozdoba (63 kg) w pierwszej walce pokona rozstawioną z dwójką Austriaczkę Unterwurzacher to będzie oznaczało, że może daleko zajść w turnieju" - ocenił trener ekipy narodowej.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze