Pindera: Polki górą
W Częstochowie Ewa Brodnicka, w Dallas Joanna Jędrzejczyk, czyli polskie panie górą.
Obie nie pozostawiły rywalkom cienia wątpliwości, kto jest lepszy. Brodnicka, była już mistrzyni Europy w wadze lekkiej, sięgnęła po pas interim organizacji WBO w niższej kategorii i teraz Niemka Ramona Kuehne nie ma wyjścia, musi z nią walczyć, bo w innym wypadku straci ten właściwy tytuł mistrzyni świata.
Myślę, że nie ma sensu oceniać ile jest wart pas zdobyty przez Polkę, gdyż kobiecy boks, szczególnie w jego zawodowym wydaniu, rządzi się swoimi prawami. W olimpijskiej formule wszystko jest jasne: żeby zdobyć złoto na igrzyskach najpierw trzeba przebrnąć przez bardzo wymagające kwalifikacje, a później w rozgrywanym raz na cztery lata turnieju olimpijskim wygrać kilka walk, by mieć prawo tytułowania się mistrzem.
Do tego na igrzyskach medale można zdobyć tylko w trzech kategoriach, a na zawodowych ringach mamy ich aż osiemnaście, z tego kilka nie ma swoich mistrzyń.
Ale dość tych porównań, na ringach zawodowych równie ważny, jeśli nie ważniejszy, jest aspekt biznesowy. A w tym formacie Brodnicka daje sobie radę bardzo dobrze. I co cieszy, walczy też coraz lepiej. Oczywiście zasadne jest pytanie, jak mocna sportowo była jej rywalka z Sarajewa, Irma Balijagic Adler, ile walk przegrała w ostatnich latach, a ile wygrała. Tyle, że tego typu pytania można i należy stawiać nie tylko w tym przypadku.
Brodnicka w Częstochowie pokazała się w ringu z dobrej strony, i to jest najważniejsze. Co więcej, myślę, że stać ją na więcej. A czy kiedykolwiek dojdzie do jej rewanżu z Ewą Piątkowską, mistrzynią WBC w wadze junior średniej, to już inna sprawa. Teraz dzieli je kilka kategorii, ale nie ma rzeczy niemożliwych. Jeśli już raz ze sobą walczyły, to mogą raz jeszcze.
Kilka godzin po sukcesie Brodnickiej, kolejny pokaz mistrzowskich umiejętności dała w Dallas gwiazda UFC, mistrzyni wagi słomkowej, Joanna Jędrzejczyk. On też kiedyś trenowała boks, za czasów trenera Leszka Piotrowskiego (dziś prezesa PZB) bywała na obozach kadry narodowej pań, i gdyby ktoś wtedy miał trochę więcej wyobraźni, to być może mielibyśmy już nie tylko medal olimpijski, ale i zawodowy pas zdobyty przez tą niesamowitą zawodniczkę. A tak mamy gwiazdę MMA światowego formatu.
Joannę Jędrzejczyk w oktagonie ogląda się z przyjemnością. Tym razem zaprezentowała swoje umiejętności w Teksasie bawiąc się chwilami z Jessicą Andrade, jak kot z myszą.
Jeśli ktoś liczył, że Brazylijka sprawi niespodziankę i pokona Polkę musiał przeżyć gorzkie rozczarowanie, królowa wagi słomkowej jest tylko jedna.
I jak na razie nie widać nikogo, kto mógłby ją pokonać. Ale to problem rywalek, nie Joanny Jędrzejczyk.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze