Kowalski: BezVARunkowa Arka
Gdyby babcia miała wąsy, to byłaby dziadkiem... Jasne, że tzw. gdybanie obarczone jest dużą dozą ryzyka. Ale... Po meczu o Superpuchar Polski, w którym Arka Gdynia pokonała Legię Warszawa i po raz pierwszy w naszej piłce testowano system VAR (Video Assistent Referee), pozwalający skorygować koszmarne błędy zdarzające się sędziom, aż korci aby głośno zapytać co by było, gdyby system wprowadzono nieco wcześniej?
Przypomnijmy rewanżowy mecz Arki z Wigrami Suwałki w półfinale Pucharu Polski. Po fenomenalnej grze pierwszoligowcy z Suwałk prowadzili w Gdyni 4:2. Aby odrobić straty z pierwszego meczu (0:3 u siebie), potrzebowali jeszcze jednego gola. I udało się. W 90 minucie Mateusz Radecki pokonał Pavelsa Steinborsa strzałem głową. Było o włos od najbardziej spektakularnego awansu w do finału Pucharu Polski w historii. Sędzia dopatrzył się jednak spalonego. Jak się okazało w powtórkach, nie miał racji. Dzielni suwalczanie padli na murawę w rozpaczy i długo nie mogli pogodzić się z tym, co się wydarzyło. Próbowali powetować sobie jeszcze tego pucharowego pecha w lidze, do ostatniej kolejki powalczyli o awans do Ekstraklasy, ale też bez skutku.
Dziś dwa miesiące później tamtych Wigier już nie ma. Sprzedano bądź oddano niemal wszystkich znaczących zawodników, wykonujący znakomitą robotę trener Dominik Nowak bez trudu znalazł znacznie lepiej płatną posadę w Legnicy, a w Suwałkach wszystko zaczynają niemal od zera (w najbliższym sezonie utrzymanie będzie cudem). Nadzieje na sportowy awans i większe pieniądze prysnęły, a wraz z nimi cały projekt stworzenia solidnej piłki na polskim biegunie zimna.
Arka, która była wówczas drużyną kompletnie rozbitą i o dwie klasy słabszą, sposobi się do europejskich rozgrywek, a po Pucharze Polski potrafiła pójść za ciosem i zgarnąć kolejne znaczące trofeum do klubowej gabloty. I przede wszystkim uniknęła spadku dzięki temu, że VAR jeszcze nie działał. Gol Rafała Siemaszki zdobyty ręką w meczu z Ruchem Chorzów przeszedł do historii polskiej piłki ligowej jak kiedyś słynny bramkarz Janusz Jojko, który wrzucił sobie piłkę do własnej siatki. Po prostu futbolowe jaja. Choć fakt, że w ostatniej kolejce nawet najlepsze kamery sędziowskie nie byłyby w stanie udowodnić, że Zagłębie Lubin się gdynianom najzwyczajniej w świecie podłożyło…
Trudno mieć oczywiście jakikolwiek żal do Arki. Jednak najpotężniejsze w Polsce kluby w najistotniejszych meczach zwyciężyła zasłużenie. I Lecha w finale Pucharu Polski, i Legię w Superpucharze ograła dlatego, bo była zdecydowanie lepsza. Trudno też zakładać, że na arenie międzynarodowej będzie reprezentować Polskę mniej godnie niż dziesiątki naszych pucharowych przedstawicieli w poprzednich latach. Wszyscy będziemy jej kibicować. Ale też prawdą jest to, że gdyby VAR hulał już w minionym sezonie, trzymalibyśmy kciuki za kogoś innego….
Komentarze