Magiera: W podróży dookoła świata, przystanek Ostrawa...
Korea Południowa, Niemcy, Czechy i Polska. Tak będzie wyglądał skład finałowego turnieju drugiej dywizji rozgrywek WGP siatkarek. Reprezentacja Polski w fazie interkontynentalnej wypadła dobrze, oczywiście biorąc pod uwagę uzyskane wyniki. Sześć zwycięstw i dwie porażki - tak prezentuje się bilans gier naszych siatkarek w tegorocznym cyklu.
Te dwie porażki to wynik konfrontacji z Koreą Południową przed tygodniem w Ostrowcu Świętokrzyskim i teraz w koreańskim Suwan. Oceniając grę naszej reprezentacji trzeba patrzeć przede wszystkim przez pryzmat tych meczów, bo ogrywanie juniorek z Chorwacji, czy młodziutkich Kolumbijek, to dla naszej drużyny obowiązek. I z tego obowiązku nasze panie wywiązały się bez zarzutu.
W trakcie całego cyklu trener Jacek Nawrocki korzystał z usług bardzo wąskiej grupy zawodniczek. W podstawowym składzie mecze zaczynały rozgrywająca Joanna Wołosz, atakująca Berenika Tomsia, środkowe Agnieszka Kąkolewska i Zuzanna Efimienko, przyjmujące Martyna Grajber i Malwina Smarzek oraz libero Agata Witkowska. Dziś można chyba śmiało powiedzieć, że to podstawowy skład naszej reprezentacji i szkielet drużyny, która walczyć będzie w tegorocznych Mistrzostwach Europy.
W czasie trwania eliminacji słychać było narzekania, że zbyt mało szans od trenera otrzymywały zawodniczki rezerwowe, szczególnie w tych meczach, które nasz zespół wygrywał bez żadnych problemów. Nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę z faktu, że... tak się nie da. Jeśli drużyna ma wypracować pewne schematy, automatyzmy, nawyki, to musi występować w stabilnym składzie, innej drogi nie ma.
Pokazały to zresztą przegrane mecze z Koreą, gdzie w decydujących momentach właśnie tych automatyzmów zabrakło. Raz piłka była zagrana za wąsko, innym razem za szeroko, a jeszcze w innym przypadku zawodniczki przeszkadzały sobie przy dograniu piłki do kontrataku. U Koreanek, które w tym samym składzie występują już jakiś czas, takich problemów nie było.
Wydaje się, że trener Jacek Nawrocki znalazł podstawowy skład, teraz przed mistrzostwami Europy musi jeszcze znaleźć zawodniczkę, którą śmiało będzie można określić mianem liderki drużyny, zawodniczkę, która w ważnych momentach weźmie ciężar gry na swoje barki i której nie zadrżą ręce, kiedy trzeba będzie postawić wszystko na jedną kartę. Do tej roli predysponowane są w naszym zespole Berenika Tomsia i Malwina Smarzek. Obie miały różne momenty, raz lepsze, raz gorsze, ale obie mają potencjał i spore możliwości. Jak ustabilizują formę i przestaną "falować", to może już na mistrzostwach Europy zobaczymy w naszej drużynie zawodniczkę na miarę koreańskiej Kim Yeon Koung, chodzi oczywiście o sposób gry, a nie same umiejętności, bo te Koreanka ma niesamowite i z całym szacunkiem, ale naszym siatkarkom trochę do niej brakuje.
Komentarze