Paszport? Bzdura! Ma być najlepszy
Chaos rodzi chaos, a w takiej atmosferze ciężko o dobre decyzje. Czas mija, tygodnie uciekają, a na horyzoncie nadal nie widać kandydatów do najbardziej prestiżowej funkcji w rodzimej siatkówce. Milczenie w centrali polskiego volleya tylko potęguje plotki. A przecież sytuacja wokół kadry jest wystarczająco skomplikowana.
To nie atmosfera buduje trenera, a każdy szkoleniowiec tworzy wokół siebie odpowiednią aurę. Przygotowaniem do pracy, kontaktem z siatkarzami, współpracownikami i mediami tworzy wizerunek. Jeśli więc w ostatnich latach panowała „moda” na zagranicznych trenerów w polskiej siatkówce, to nie był to żaden wymysł, presja środowiska – jak chcą niektórzy udowadniać – a raczej ocena zmian dokonujących się w Polsce w tym sporcie. Od Raula Lozano, po Ferdinando De Giorgiego każdy szkoleniowiec coś wnosił do polskiego środowiska. Każdy! Nawet ci deprecjonowani teraz. Późniejsze porażki tego nie przekreślają.
Polak?
Jeśli dziś padło hasło – Postawmy na polskiego trenera reprezentacji! – to nie wynika to z cudownego ozdrowienia naszej myśli szkoleniowej, odnalezienia zeszytów z zapiskami treningowymi Ireneusza Mazura lub braku zagranicznych kandydatów na szkoleniowca biało-czerwonych. To raczej bezsilność włodarzy PZPS i chaos w procesie kształtowania struktury wokół naszej najważniejszej drużyny siatkarskiej w kraju.
Presja na trenera kadry nie będzie bowiem wcale mniejsza. I nie ważne, czy nowym opiekunem siatkarzy zostanie Piotr Gruszka, czy może Marcelo Mendez. Od każdego wymagać będziemy dokładnie tego samego. Trenerem reprezentacji powinien jak zawsze zostać więc najlepszy kandydat, pasujący do obecnej chwili – rozpaczy po słabym Euro i poczucia osierocenia przez kolejnych mistrzów świata, którzy zakończyli kariery lub wypadli z obiegu reprezentacyjnego.
Fachowiec od zaraz
Przestańmy czarować, że nagle polski paszport ma sprawczą moc i uzdrowi reprezentację. Nie zrobi tego także ani włoski, ani argentyński, bułgarski, czy belgijski. Dokona tego dobry fachowiec, z silnym charakterem i dobrym kontaktem z mediami. Ktoś, kto wytrzyma presję i zajmie się po prostu ciężką robotą.
Szanuję trenera Stelmacha i wiem, że podobne zdanie ma wielu polskich trenerów, także w PlusLidze. Ale stanowczo się nie zgadzam. Od lat powtarzam, że nie wierzę w coś takiego jak „presja na zatrudnianie obcokrajowców”. Prezes Zbigniew Boniek pokazał, jak można dokonywać niełatwych wyborów. Ale nie przez upór, a znalezienie Adama Nawałki. Wbrew „modzie”.
Siatkówka jest niby inna? Rodzimi trenerzy są świetni, a prezesi klubów to frajerzy? Zatrudniają kolejnych obcokrajowców na szkodę klubów, pod nosem mają lepszych, ale wolą tracić pieniądze? Sponsorzy są ślepi i także przymykają oko na marnowanie „polskiej myśli szkoleniowej”? Większość zawodników to również idioci – nie widzą wokół siebie całego zastępu fachowców urodzonych nad Wisłą? Wreszcie my, dziennikarze zapatrzeni w ligę włoską, rosyjską i brazylijską w kółko chcielibyśmy zagranicznych rozmówców. Wszak z Włochem można popisać się znajomością obcego języka, a i łatwiej przeprowadzić fachową rozmowę? Bzdura!
Kto więc jest gotowy?
Czy Piotr Gruszka jest przygotowany na tak prestiżowe stanowisko? A Stelmach? A może czas na siatkarskiego wariata, Vitala Heynena? Lub powrót Andrei Anastasiego? Na razie ciężko określić kto byłby idealny na to stanowisko, bowiem włodarze PZPS dosyć pokrętnie określają zasady wyboru nowego selekcjonera. A już zapraszanie do składania CV wygląda co najmniej śmiesznie. Jeśli prezes i jego doradcy chcą tym razem uniknąć otwartego konkursu, niech stworzą profil najlepszego kandydata, rozeznają się w rynku i złożą propozycję konkretnej osobie.
Już po Stephanie Antidze sugerowałem, że na przykład dla mnie takimi mogliby być Marcelo Mendez i Andrea Giani. Ale nie były to na pewno łatwe wybory. Teraz jeszcze trudniej byłoby ich przekonać. Ale w końcu mamy wybrać najlepszego, a nie najtańszego lub wygodnego.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze