Ekstraklasa: Arka Gdynia rozgromiła Sandecję Nowy Sącz
W drugim sobotnim meczu 17. kolejki piłkarskiej ekstraklasy Arka rozgromiła na własnym stadionie Sandecję 5:0 (4:0). Tym samym gdynianie odnieśli swoje najwyższe zwycięstwo w historii występów w ekstraklasie, natomiast beniaminek z Nowego Sącza nie zdołał wygrać ósmego ligowego spotkania z rzędu. Dwie bramki dla gospodarzy padły z rzutów karnych, które zostały podyktowane po wideoweryfikacji
21 lipca w Niecieczy w pierwszej konfrontacji pomiędzy tymi zespołami padł remis 0:0, ale w drugim meczu już po kwadransie było 3:0 dla Arki. W objęciu wysokiego prowadzenia nie przeszkodziło gospodarzom grząskie boisko po trwających cały dzień opadach deszczu.
Pierwszą bramkę żółto-niebiescy zdobyli już w 5. minucie. Po długim podaniu Siergieja Kriwca Mateusz Szwoch idealnie zagrał do Rubena Jurado, a hiszpański napastnik nie zmarnował sytuacji sam na sam z golkiperem Sandecji.
W 13. minucie było już 2:0 dla gdynian – po analizie systemu VAR arbiter uznał, że po centrze Damiana Zbozienia piłkę zagrał ręką Dawid Szufryn i podyktował rzut karny. A z 11 metrów Michała Gliwę pokonał Mateusz Szwoch.
120 sekund później wynik podwyższył Kriwiec, który znalazł się sam przed bramkarzem rywali po świetnym podaniu Luki Zarandii. Gruziński boczny pomocnik, pomimo asysty Adrianów Basty i Danka, bez problemów przejął wcześniej zagraną z własnej połowy piłkę i zapisał asystę przy trafieniu Białorusina.
Po raz drugi z wideoweryfikacji Zbigniew Dobrynin skorzystał w 43. minucie i za rękę Patrika Mraza (ponownie centrował Zbozień) odgwizdał drugą „jedenastkę”. Jej skutecznym egzekutorem znowu okazał się Szwoch. Ekipa z Nowego Sącza, poza sytuacją Aleksandyra Kolewa w 8. minucie, nie zagroziła do przerwy bramce Pavelsa Steinborsa.
Drugą połowę gospodarze również rozpoczęli od mocnego uderzenia, bowiem 80 sekund po wznowieniu gry po wrzucie z autu Zbozienia Adam Marciniak wygrał powietrzny pojedynek z defensorami gości i sprytnym uderzeniem głową strzelił piątego gola. Do końca meczu pozostało sporo minut, ale wynik już się nie zmienił.
Trwa fatalna passa drużyny prowadzonej przez trenera Radosława Mroczkowskiego. Ostatnie zwycięstwo Sandecja odniosła 17 września w Niecieczy, gdzie występując w roli gospodarza pokonała 1:0 Bruk-Bet Termalicę. Od tego momentu przyjezdni nie wygrali ośmiu kolejnych spotkań, notując w nich cztery porażki i tyleż remisów.
Powiedzieli po meczu:
Radosław Mroczkowski (trener Sandecji Nowy Sącz): „Nie spodziewaliśmy, że po ostatnim dobrym meczu, zwłaszcza w defensywie z Lechem Poznań, stracimy w Gdyni tyle bramek. Nie chcę na gorąco oceniać tych sytuacji, bo mogę się mylić, ale z perspektywy naszej ławki wyglądało to tak, jakby w tym spotkaniu VAR był tylko w jedną stronę. Generalnie jestem zwolennikiem dobrego sędziego. Kontrowersyjna była dla mnie zwłaszcza druga bramka, długo też trwało analizowanie tych sytuacji. Poza tym w drugiej połowie była ewidentna ręka zawodnika Arki w polu karnym, ale karnego już nie było. Generalnie ważne jest jednak to, co znalazło się w sieci. Na pewno przy szybkim i wysokim prowadzeniu gospodarze mogli grać bez obciążenia i spokojnie budować swoje akcje. Mamy swoje problemy, z którymi musimy się zmierzyć. Wynik jest dla nas bolesny, ale ten zespół nie podda się i w kolejnych meczach będzie walczył, starał się grać jak najlepiej i spróbuje zdobyć jak najwięcej punktów".
Leszek Ojrzyński (trener Arki Gdynia): „Gratulacje dla mojej drużyny, bo zagrać taki mecz, w którym prowadzi się do przerwy 4:0, to wielka sztuka. Jeszcze większą sztuką jest przy takim wyniku nie stracić koncentracji, a w konsekwencji także bramki. Mieliśmy w tym spotkaniu sporą przewagę, toczyło się ono pod naszą kontrolą, ale dopisało nam też trochę szczęścia. Był też z nami VAR, natomiast we wcześniejszych spotkaniach VAR nie był naszym sprzymierzeńcem.
- W przerwie uczulaliśmy zawodników, że przy wyniku 4:0 mecz wcale nie jest rozstrzygnięty. Mieliśmy dzisiaj idealny przykład z Bundesligi, kiedy Borussia wygrywała w Dortmundzie 4:0 z Schalke, a spotkanie zakończyło się remisem 4:4. Czasami do naszej gry wkradało się trochę dekoncentracji, ale i tak zagraliśmy na zero z tyłu. Najważniejsze, że zdobyliśmy niezwykle cenne punkty, które przy tak wielkim ścisku w tabeli są cenne jak powietrze. Odnieśliśmy najwyższe w historii zwycięstwo Arki w ekstraklasie, ale wyznaję zasadę, że historię trzeba znać, a nie nią żyć. Tym bardziej, że czekają nas kolejne istotne spotkania, chociażby już w środę w ćwierćfinale Pucharu Polski z Chrobrym Głogów”.
Arka Gdynia - Sandecja Nowy Sącz 5:0 (4:0)
Arka: Pavels Steinbors - Damian Zbozień, Michał Marcjanik, Frederik Helstrup, Adam Marciniak - Luka Zarandia (62. Szymon Nowicki), Antoni Łukasiewicz, Siergiej Kriwiec, Mateusz Szwoch, Grzegorz Piesio (86. Patryk Kun) - Ruben Jurado (75. Rafał Siemaszko).
Sandecja: Michał Gliwa - Adrian Basta, Dawid Szufryn, Płamen Kraczunow, Patrik Mraz (46. Maciej Małkowski) - Adrian Danek, Grzegorz Baran, Michal Piter-Bucko, Tomasz Brzyski - Wojciech Trochim (46. Bartłomiej Dudzic), Aleksandyr Kolew (71. Bartłomiej Kasprzak).
Bramki: 1:0 Ruben Jurado (5), 2:0 Mateusz Szwoch (13-karny), 3:0 Siergiej Kriwiec (15), 4:0 Mateusz Szwoch (43-karny), 5:0 Adam Marciniak (47-głową).
Sędzia: Zbigniew Dobrynin (Łódź). Widzów: 5 064.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze