Najlepsze mistrzostwa polskich wakeboardzistów w historii
Nasza wakeboardzistka Natalia Grabowska wywalczyła dziś drugi medal dla Polski na Mistrzostwa Europy i Afryki. W kategorii Masters Ladies zdobyła brąz.
Po medal w takim samym kolorze sięgnęła wczoraj Martyna Andrzejczak w wakeskacie, co oznacza, że te mistrzostwa już można uznać za najlepsze w historii polskiej kadry. Nigdy bowiem nie zdobyliśmy więcej niż jednego medalu, a w ogóle w całym dorobku mamy dwa krążki (złoto Junior Ladies Magdaleny Kado i brąz Veteran Men Artura Balasa). Tymczasem zawody w El Gounie jeszcze się nie skończyły, bo od czwartku ruszają kwalifikacje w kategorii Open wakeboard i wakeskate. Tu mamy dwie reprezentantki: Sandrę Keller w wakeboardzie i Agnieszkę Kobylańską w wakeskacie. Szczególnie ta druga ma duże szanse na medal. Sandra – ty też możesz!
Medal przy okazji
Wróćmy jednak do Natalii, bo to ona dała nam w środę najwięcej radości. Bo nie tylko świetnie pływa, ale robi to z uśmiechem na ustach. A przy trickach z krawędzi lata tak wysoko, jakby ciągnął ją latawiec, na którym zresztą pływa nawet częściej niż na „wake’u”. Właściwie, to gdyby nie kite, prawdopodobnie Natalii nie byłoby teraz w Egipcie. Z trudem znalazła sponsora na opłacenie wpisowego. Polski Związek Motorowodny i Narciarstwa Wodnego (który w teorii opiekuje się także wakeboardem), nie widział w niej „szansy medalowej”, choć jest mistrzynią Polski w kategorii Open, a na dodatek wicemistrzynią Polski i zdobywczynią Pucharu Polski w kitesurfingu. Jak widać to za mało dla federacji. Na szczęście wystarczająco dużo, by pokonać inne silne zawodniczki. Bo że to silna grupa niech świadczy obecność mistrzyni świata – Steph Caller, która zresztą wygrała zawody. Przypomnijmy, że w eliminacjach Natalia była lepsza m.in. od wicemistrzyni globu i do dzisiejszego poranka mistrzyni Europy – Veroniki Holubovej.
- Bardzo się cieszę, bo to są moje pierwsze międzynarodowe zawody w życiu, do tego mistrzostwa Europy! – mówiła zaraz po zakończeniu rywalizacji Natalia. Szczęśliwa, bo w finale sporo było nerwów. Po pierwszym przejeździe pojechała ostrożnie i była czwarta.
– Dziewczyny wiedziały, że trzeba iść na całość, dlatego każda od razu w pierwszym okrążeniu naprawdę ostro zaatakowała. Ja trochę mniej, dlatego traciłam do trzeciej zawodniczki 1 pkt. W drugim okrążeniu nie mogłam już ryzykować, bo gdyby coś się nie udało, to skończyłabym poza podium. Pojechałam więc w miarę ostrożnie – relacjonuje „Natka” i dodaje: - Startowałam w kategorii Master Ladies, czyli 30+, ale to trochę mylące, bo te dziewczyny są mistrzyniami swoich krajów w kategorii Open. Była więc mistrzyni Francji, mistrzyni Czech, mistrzyni Anglii... Musiałam pokonać naprawdę silne rywalki, dlatego tak się cieszę!
Szybki powrót do rzeczywistości
Środa to dla większości polskich zawodników ostatnia noc w El Gounie. Natalia świętować długo jednak nie będzie, bo o 1 w nocy musi stawić się na lotnisku w Hurgadzie. Po ok. 4-godzinnym locie do Warszawy, melduje się… w pracy. Takie to niestety życie amatorów, nawet tych najlepszych w Europie.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze