Lepa: Bal młodych wilków, nadziei naszej siatkówki
W roku koszmaru reprezentacyjnego, roku rozczarowań pucharowych i stagnacji na rynku krajowym możemy szukać tylko i wyłącznie dziecinnych marzeń, chwytać się każdej iskierki nadziei. Najlepiej jeszcze, żeby miała ona postać pięknej księżniczki, albo dzielnego księcia. Takich znaleźliśmy podsumowując rok klubowej siatkówki w postaci młodych wilków, które podbijają polskie parkiety.
Miniony rok w PlusLidze i byłej już Orlen Lidze dał nam na szczęście pretekst, aby z optymizmem spojrzeć na polską siatkówkę. Błędy trenera Ferdinando De Giorgiego, czy nieskuteczność na arenie europejskiej naszych potentatów to jedna strona medalu, ale bogactwo młodych gości do zaproszenia na baśniowy bal, to już inna historia.
A więc przedstawiam państwu bohaterów wieczoru:
Jakub Kochanowski – chłopak z Giżycka drugi sezon jest zawodnikiem Indykpolu AZS Olsztyn. Poprzednie rozgrywki skończył wraz z kolegami na 5. miejscu. Teraz jego talent błyszczy jeszcze mocniej. 20-latek zachwyca nie tylko ekspertów i już zapracował sobie na miano przyszłej opoki biało-czerwonego bloku. Szkoda tylko, że trochę innego zdania był De Giorgi, który widział go w minimalnym stopniu na boisku w poprzednim sezonie. I jak na złość jemu Kochanowski w aktualnych rozgrywkach klubowych jest nie tylko najlepszym polskim środkowym, ale w ogóle jedną z gwiazd całej ligi. Bilet wstępu na bal ma u nas gwarantowany.
Tomasz Fornal – kolejny z 20-latków, którzy podbijają powoli parkiety ligowe. Przed nim wciąż długa droga, ale widać, że drugi sezon w barwach Cerradu Czarnych Radom przynosi efekty. Fornal jest dziś pewniejszy oraz stabilniejszy i w przyjęciu (ponad 55% na przestrzeni dotychczasowych kilkunastu kolejek), i w ataku.
Bartosz Kwolek – także złoty kadet i junior, i także jak Fornal ogrywany w drugim już sezonie w znacznym stopniu. Ale tym razem w drużynie zbudowanej aby błyszczeć i zagrozić najlepszym. Czy Onico Warszawa będzie stabilnym klubem i spełni nadzieje kibiców z Warszawy? To pokaże dalsza przyszłość. Choć skład w stolicy zbudowano ciekawy i oparty na kilku mniej zgranych kartach. Na razie cieszy miejsce, które trener Stephane Antiga zarezerwował dla Kwolka. Błyszcząc na parkietach PlusLigi może on i zabłysnąć na naszym balu „Młodych Wilków”.
Reprezentacyjna rywalizacja
Maciej Muzaj – trzy lata starszy od wspomnianych złotych muszkieterów, ale dopiero w tym roku chyba błyszczący pełnym blaskiem. Wreszcie stał się armatą na miarę sukcesu. Wszak Jastrzębski Węgiel opierając długo grę na nim i Hidalgo Olivie zachwyca krajowe podwórko. Podopieczni Marka Lebiediewa w poprzednim sezonie zdobyli brązowe medale PlusLigi, dzięki czemu dostali się do aktualnej Ligi Mistrzów, przegrali dopiero w półfinale Pucharu Polski z Zaksą Kędzierzyn-Koźle, a i teraz pokazują szpony prawdziwych Jastrzębi i włączą się do walki o kolejne medale. Jedyny minus przy Muzaju to przegrana walka o miejsce w kadrze narodowej na mistrzostwa Europy.
Ale Muzaj przegrał rywalizację z kolejny aspirantem do miana odkrycia balu – Łukaszem Kaczmarkiem. Rówieśnik Muzaja wykorzystał formę z sezonu w Cuprum Lubin i porwał także kibiców reprezentacji. Już 6. miejsce w PlusLidze i doskonałe statystyki Kaczmarka kazały sądzić, że rośnie nam kolejny talent po przekątnej z rozgrywającym. W ostatnich tygodniach 23-latek z Krotoszyna nadal jest najlepszym atakującym i najlepiej punktującym w całej lidze.
Dominacja ZAKSY
Znacznie trudniej byłoby nam wybrać najlepszego libero ostatnich 12 miesięcy. Paweł Zatorski to oczywiście kandydat numer jeden. Tym bardziej, że jego ZAKSA zdominowała krajowe podwórko. Najpierw na początku roku rozbiła rywali w Pucharze Polski, w finale pokonując PGE Skrę Bełchatów i zdobywając trofeum po trzech latach przerwy. Następnie potwierdziła absolutną supremację w lidze. Drugi raz z rzędu zdobyła mistrzostwo, drugi raz w stylu niesłychanie imponującym, mimo kłopotów kadrowych w trakcie rozgrywek.
Mało tego – do pewnego momentu ZAKSA zachwycała także na europejskich arenach. W grupie odniosła pięć zwycięstw i wydawało się, że może powalczyć o Final Four Ligi Mistrzów. Niestety podobnie jak Skra i Asseco Resovia odpadła w pierwszej fazie play off.
Niemniej wspomniany Zatorski utrzymał miano lidera na swojej pozycji. Po piętach depczą mu jednak młodsi koledzy. 20-letni Mateusz Masłowski i 21-letni Jakub Popiwczak. Ten pierwszy w barwach Resovii z rodzimego miasta, drugi w pomarańczowej koszulce Jastrzębskiego Węgla. Ach co to będzie za rywalizacja niedługo w narodowej kadrze.
Rozczarowanie Resovii
Tak jak już jest niezwykle gorąco na środku siatki. Skoro Kochanowski to przyszłość polskiego bloku, to co zrobić z pozostałymi gwiazdami na tej pozycji? Piotr Nowakowski, Mateusz Bieniek, Karol Kłos czy Marcin Możdżonek to uznane firmy. Ale miniony rok był także potwierdzeniem talentu Bartłomieja Lemańskiego.
Środkowy Asseco Resovii jako jeden z nielicznych z tego klubu może uznać miniony rok za w miarę poprawny. Klęska rzeszowian w Pucharze Polski, porażka w Champions League i dopiero czwarte miejsce w Plus Lidze to była katastrofa. A obecne rozgrywki i niedawne zwolnienie włoskiego szkoleniowca pokazują, że na Podpromiu nadal jest bardzo nerwowo. Na szczęście 21-letni Lemański w całym tym bałaganie potrafił wywalczyć sobie miejsce w wyjściowym składzie reprezentacji i zostać jednym z najlepszych środkowych ligi.
Dramat w Częstochowie
Jeśli do grona tych młokosów potrzeba równie mało doświadczonego trenera, to jest nim chyba Piotr Gruszka. Na parkiecie wygrał niemal wszystko i został legendą. Teraz stojąc przy bocznej linii buduje nową markę. Dobra gra jego GKSu Katowice w poprzednim sezonie i kontynuacja tej pracy w obecnym, już zaowocowały nominacją do miana spadkobiercy De Giorgiego, ewentualnego nowego selekcjonera reprezentacji Polski.
Ale o ile cieszą nowe miejsca na siatkarskiej mapie Polski, o tyle martwi upadek giganta z Częstochowy. W 2017 roku PlusLiga pożegnała tamtejszy AZS. Ekipa spod Jasnej Góry spadła z Ekstraklasy po 30 latach. W dodatku w słabym stylu przegrywając baraże z Aluronem Virtu Wartą Zawiercie. Chwała zwycięzcom, a szkoda pokonanych – bałagan organizacyjny i sportowy doprowadził sześciokrotnego mistrza Polski do spadku.
Znamy nasze książęta, czas młode nadzieje żeńskiej siatkówki:
Malwina Smarzek – już kilka lat temu okrzyknięta następczynią Małgorzaty Glinki-Mogentale i największym talentem polskiej siatkówki. Długo kazała na siebie czekać, ale chyba minione 12 miesięcy dały nam wreszcie radość. 21-latka trafiła wszak do zdecydowanie najlepszej ekipy w kraju. Chemik Police ponownie zdominował Orlen Ligę, a i teraz prowadzi w Lidze Siatkówki Kobiet. Smarzek dzięki temu zapisała na konto pierwsze mistrzostwo Polski i pierwszy krajowy puchar. W tych ostatnich rozgrywkach została zresztą wybrana MVP meczu finałowego, w którym Chemik pokonał Budowlane Łódź 3:0.
W finale ligi także mierzyły się te same ekipy i także wygrały siatkarki z Polic. To szóste mistrzostwo i czwarte z rzędu dla tego klubu, a zarazem szósty Puchar Polski i drugi z rzędu dublet. To imponujące osiągnięcia, ale szkoda że tylko krajowe. Niestety ani Chemik, ani Tauron MKS Dąbrowa Górnicza nie potrafiły potwierdzić się w Lidze Mistrzyń. Obie ekipy odpadły już w fazie grupowej i marnym pocieszeniem jest fakt, że policzanki walczyły o kwalifikację do ostatniego spotkania.
Niemniej Smarzek, w poprzednim sezonie bijąca się o pierwszy skład, w obecnych rozgrywkach została już podstawową zawodniczką ekipy mistrzyń Polski. Nadal musi dojrzeć do miana liderki, ale selekcjoner Jacek Nawrocki już chce wokół niej budować odmienianą reprezentację Polski.
Super duet
Być może niedługo wraz ze Smarzek regularnie w pierwszej szóstce biało-czerwonych będziemy oglądać Natalię Murek. 18-latka z Częstochowy dopiero wchodzi na parkiety ligowe i cały czas wielu patrzy na nią przez pryzmat słynnego ojca, ale talentu Natalii nikt nie zabierze, a czy charakter zaprowadzi ją do korony królowej? Pokaże czas. Na razie możemy oglądać ją w barwach Impelu Wrocław, który stawia teraz na młodsze i mniej ograne dziewczyny. Impel w poprzednim sezonie zajął jeszcze czwarte miejsce, ale w tym potrzeba więcej cierpliwości dla młodszych siatkarek, takich jak Murek, czy jeszcze młodsza, 16-letnia Julia Szczurowska.
Atakująca Impelu została najmłodszą w historii żeńskiej ligi MVP pojedynczego spotkania, ale także na przestrzeni kilkunastu pierwszych kolejek pokazała dobrą skuteczność i wielki talent. Ta dziewczyna musi dołączyć do grona naszych wyróżnionych. Choć na pełną eksplozję talentu warto jeszcze poczekać.
Łódzka bomba
Na dalszą przyszłość nie chcą czekać w Łodzi. Ekipa Grot Budowlanych w poprzednim sezonie nie miała jeszcze szans z Chemikiem i przegrała zarówno finał Pucharu Polski, jak i ligowy, ale to tylko rozbudziło apetyty działaczy, kibiców i zawodniczek. Nas cieszy, że w barwach drużyny są talenty przyszłości. Martyna Grajber to na pewno jedna z bardziej bojowych przyjmujących w kraju, czołowa atakująca i zagrywająca rodzimych rozgrywek. 22-latka to kolejna panna na nasz bal.
Razem z nią w klubie występują Gabriela Polańska i Agnieszka Kąkolewska. Ta druga to ledwie 23-latka, a już od czterech lat czołowa środkowa w kraju, podstawowa zawodniczka reprezentacji i po latach spędzonych we Wrocławiu, teraz gwiazda ekipy z Łodzi. Nic dziwnego, że drużyna ta walczy o medale ligi.
Brak konkurencji
W reprezentacji narodowej Jacka Nawrockiego powoli przebija się także dwa lata młodsza Monika Bociek. Siatkarka Polskiego Cukru Muszynianki Muszyna to obok Szczurowskiej najciekawsza atakująca młodego pokolenia. Także ona występuje w drużynie stawiającej na młode pokolenie. Po trzech latach spędzonych w Legionowie statystyki z tego sezonu pokazują już, że rośnie nam ciekawa zawodniczka.
Nieco większe problemy ze znalezieniem objawienia mamy na rozegraniu, ale tutaj wciąż liderką jest Joanna Wołosz, która po powrocie na dwa lata do Polski, z powrotem wyemigrowała do słonecznej Italii, tym razem do Conegliano. A szkoda, że w naszej lidze nie jesteśmy w stanie utrzymać wszystkich najciekawszych siatkarek. Być może wówczas zyskałaby reprezentacja, a i poziom byłby wyższy. Jak u panów.
Leon dominator
Zdecydowanie najwyższy poziom sportowy w minionym roku mogliśmy oglądać podczas grudniowych Klubowych Mistrzostw Świata. To był popis zespołów z Rosji, Włoch i częściowo Brazylii.
Na szczęście za nimi uplasowali się reprezentanci PlusLigi – PGE Skra Bełchatów i ZAKSA Kędzierzyn Koźle. Bez zwycięstwa zakończyli siatkarze z Iranu, w których składzie trzeci sezon występuje Łukasz Żygadło.
Wróćmy jednak do Zenitu Kazań i Lube Cucine Civitanova – w ich składzie błyszczeli fenomeni siatkówki, absolutnie najlepsi siatkarze globu, zawodnicy, którzy są wzorami na pozycjach: Robertlandy Simon na środku siatki, Maksim Michajłow i Cwetan Sokołow na ataku oraz Osmany Juantorena i Leon na przyjęciu. Jak widać w tym gronie królują Kubańczycy, ale już z obcymi paszportami, jak Juantorena, który reprezentuje Włochy i został wybrany na MVP imprezy, czy Leon, który ma polski paszport i czeka na możliwość gry w naszych barwach.
MVP? Jednak nie
Dla wielu to właśnie gwiazdor Zenitu był najlepszym siatkarzem imprezy, dominatorem w niemal każdym spotkaniu. To między innymi dzięki niemu ekipa z Kazania nie przegrała seta i triumfowała w Krakowie. Leon w takiej formie będzie gwiazdą biało-czerwonych, dlatego już teraz – jako ostatniego – możemy dodać go grona wyróżnionych w 2017 roku. Być może nawet jako szczególnego, gościa honorowego, bowiem reprezentacja będzie musiała poczekać na niego aż do 2019 roku. Ale warto!
Nawet na tle znakomitych specjalistów z Zenita: Mathew Andersona, Michajłowa, czy Aleksandra Butki, Leon błyszczy, jest liderem w najważniejszych momentach najistotniejszych spotkań. Występy w Łodzi i Krakowie pokazały, że jest teraz chyba najlepszym siatkarzem na świecie.
– Myślę, że nagroda MVP to uhonorowanie moich pięciu startów w finałach Klubowych Mistrzostwa Świata, które miałem okazję zaliczyć – mówi skromnie Osmany Juantorena i potwierdza: – Prawdziwym MVP był Leon z drużyny Zanitu Kazań. Gratuluję rywalom, bowiem grali lepiej od nas. Szkoda pierwszego seta, który oddaliśmy trochę przeciwnikom.
– Leon to prawdziwy profesjonalistą – dodaje Aleksandr Butko. – Tak jak Maksim Michajłow. Kiedy przychodzisz na trening i myślisz, że jesteś pierwszy, okazuje się, że Leon już tam jest i zaczął zajęcia. Ciężko trenuje, aby grać, tak jak mogliście to tu zobaczyć. Ciężko znaleźć na świecie drugiego takiego zawodnika. Ale jego profesjonalizm nie kończy się na boisku, a przenosi się także na jego życie prywatne. To wspaniały ojciec i mąż, człowiek wzór – kończy rozgrywający Sbornej i Zenitu.
2018 – rok nadziei
Oto więc komplet zaproszonych na tegoroczny krajowy bal podsumowujący 2017 rok. Bal zdominowany drugi rok z rzędu przez Chemików, bowiem to siatkarze z Kędzierzyna-Koźla i siatkarki z Polic dzielili i rządzili w Polsce przez ostatnie 12 miesięcy. Ale bal, który chcielibyśmy, aby przywrócił nam radość z oglądania polskiej klubowej siatkówki podbijającej także boiska Starego Kontynentu i świata. Polska siatkówka jest gotowa na „Młode Wilki”. Niech 2018 rok to udowodni.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze