Australian Open: Pogromca Djokovicia już w półfinale!
Zajmujący 58. miejsce w świartowym rankingu tenisistów Hyeon Chung pokonał Amerykanina Tennysa Sandgrena 6:4, 7:6 (7-5), 6:3 i awansował do półfinału wielkoszlemowego turnieju Australian Open w Melbourne. To życiowy sukces 21-letniego Koreańczyka.
Chung jest pierwszym reprezentantem Korei Płd., który dotarł tak daleko w Wielkim Szlemie. Już awans do ćwierćfinału był historycznym osiągnięciem zawodnika, który po raz ósmy występuje w imprezie tej rangi. Przed rokiem w Australii odpadł w drugiej rundzie, a do trzeciej dotarł w paryskim French Open.
Jesienią 2017 Azjata wygrał jednak organizowaną dla najlepszych zawodników młodego pokolenia imprezę Next Gen ATP Finals, a w tym roku w Melbourne potwierdził talent i to, że jest w stanie zagrozić tenisistom ze światowego topu. W 3. rundzie wyeliminował w pięciu setach rozstawionego z "czwórką" Niemca Alexandra Zvereva, a w następnej wygrał w trzech z triumfatorem 12 imprez wielkoszlemowych Serbem Novakiem Djokovicem.
Do meczu z Sandgrenem, także debiutującym na tym poziomie rywalizacji w Szlemie, przystąpił w roli faworyta. Nie tylko ze względu na wcześniejsze dokonania na kortach Melbourne Park, ale i wyższą - o 39 - lokatę w światowym rankingu.
26-letni Amerykanin, który w Australian Open po raz pierwszy znalazł się w głównej drabince, miał na rozkładzie Szwajcara Stana Wawrinkę i rozstawionego z numerem piątym Austriaka Dominica Thiema. W środę jednak zabrakło mu energii, którą imponował we wcześniejszych spotkaniach i praktycznie od początku był w odwrocie.
Zresztą obaj tenisiści nie porwali kibiców na największej arenie kompleksu w Melbourne i przed telewizorami - popełniali dużo błędów, często wyrzucali piłkę w aut, grali nerwowo, mało było efektownych wymian. "Zmieniam kanał" - napisała po pierwszym secie na Twitterze słynna amerykańska tenisistka Serena Williams.
O sukcesie Koreańczyka w tej odsłonie zdecydowało przełamanie w czwartym gemie (na 3:1). W drugiej Sandgren prowadził nawet 5:3, ale rywal szybko wyrównał i okazał się lepszy w tie-breaku. To już piąta taka rozgrywka w tegorocznym Australian Open, którą Chung rozstrzygnął na swoją korzyść.
W trzeciej partii również to on dominował na korcie. Objął prowadzenie 3:1, przy stanie 5:3 miał pierwszego meczbola, ale skończył spotkanie w następnym gemie, jednym z najdłuższych w całym pojedynku. Azjata wygrywał już 40:0, następnie zmarnował cztery piłki meczowe, a Amerykanin nie wykorzystał dwóch szans na "breka". Obaj grali już wtedy bez większych obciążeń i popisali się kilkoma efektownymi akcjami. - Nie wiem, co się ze mną stało przy stanie 40:0. Czułem, że to ostatni gem i chyba zacząłem myśleć, co powiem w pomeczowym wywiadzie. Kompletnie zgłupiałem, na szczęście tylko na chwilę - przyznał z uśmiechem Chung.
O tym, jak mało znanym szerokiej publiczności jest on tenisistą, może świadczyć fakt, że rozmawiający z nim na korcie Jim Courier poprosił o przedstawienie całego sztabu. Wśród zagrzewających Koreańczyka do walki byli m.in. mama i brat. Mógł też zwrócić się do rodaków w ojczystym języku. - Do moich wszystkich fanów i przyjaciół w Korei - to jeszcze nie koniec, do zobaczenia w piątek - powiedział.
Chung jest najniżej notowanym półfinalistą Australian Open od 2004 roku, kiedy Marat Safin osiągnął ten etap jako 86. rakieta świata. Rosjanin jednak wcześniej mógł się pochwalić sporymi sukcesami, a spadek w rankingu wynikał z kłopotów zdrowotnych. Koreańczyk jest też najmłodszym od ośmiu lat zawodnikiem w najlepszej czwórce tej imprezy. W 2010 roku, także w wieku 21 lat, dokonał tego Marin Cilic. Chorwat teraz co najmniej powtórzy ten wynik. O finał powalczy z Brytyjczykiem Kyle'em Edmundem.
Przeciwnika Chunga wyłoni natomiast zaplanowany na wieczór w Melbourne mecz broniącego tytułu Szwajcara Rogera Federera (nr 2.), który walczy o szósty triumf w tej imprezie, z Czechem Thomasem Berdychem (19.).
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze