Cichy: Mackiewiczowi potrzebna jest nadzieja

Inne
Cichy: Mackiewiczowi potrzebna jest nadzieja
fot. PAP

Uczestnicy narodowej wyprawy na K2 są gotowi do akcji, by pomóc Tomaszowi Mackiewiczowi i Francuzce Elisabeth Revol, którzy po nieudanej próbie zdobycia ośmiotysięcznika Nanga Parbat utknęli na wysokości ok. 7400 m. "Wiara czyni cuda i Tomkowi potrzebna jest nadzieja" - podkreślił Leszek Cichy.

Mackiewicz i Revol rozpoczęli atak szczytowy w dobrych warunkach, przy niezbyt silnym wietrze, w granicach 30-40 km/godz. Po kilku godzinach pogoda się pogorszyła. W czwartek wieczorem utknęli na wysokości ok. 7400 m.

- To jest potężny, skomplikowany masyw Nanga Parbat. Śledziłem w internecie poczynania Tomka i Elisabeth. W czwartek po południu przyszła nagle wielka chmura, która zakryła szczyt. Przypuszczam, że Mackiewicz, aby lepiej widzieć, zdjął gogle, a na tej wysokości promieniowanie UV jednak przebija się i można dostać ostrego zapalenia spojówek - powiedział Cichy.

Pierwszy zdobywca zimą Mount Everestu (8848 m) w 1980 roku wraz z Krzysztofem Wielickim uważa, że kluczową sprawą będzie przetrwanie przez polsko-francuską parę drugiej nocy, z piątku na sobotę.

- Jest wiele znaków zapytania odnośnie sprzętu i ubiorów, jakimi dysponują, a także co mają, i czy w ogóle mają coś do picia bądź jedzenia. Warunki są tam teraz bardzo trudne, odczuwalna temperatura to minus 60 stopni i wiatr o sile 130 km/h - dodał Cichy, kierownik projektu Polskie Himalaje 2018.

Jego zdaniem Mackiewiczowi potrzebna jest nadzieja, że nadejdzie pomoc. "Znam Tomka bardzo dobrze i wiem, że gdyby usłyszał chociażby warkot helikoptera, wstąpiłyby w niego dodatkowe siły, że ma jeszcze szansę zejścia do bazy. Wiara czyni cuda i Tomkowi potrzebna jest nadzieja, zresztą jak każdemu człowiekowi, który znajdzie się w dramatycznej sytuacji".

Cichy przytoczył dla przykładu eksperyment ze szczurem. "Wrzucony do szklanej kuli z wodą, będzie się starał wyjść. Po 20 minutach utopi się. Jeżeli nieco wcześniej podstawimy jemu deseczkę, pokazując, że jest to droga do wyjścia, szczur będzie walczył dalej. Wiara czyni cuda. Jeśli taki gryzoń potrzebuje również nadziei, to człowiek tym bardziej".

Mackiewicz po raz siódmy podjął próbę zdobycia zimą Nanga Parbat (8126 m), a Revol po raz czwarty. Do bazy pod "Nagą Górę" przybyli w grudniu. Działalność - bez używania tlenu z butli - prowadzili tylko we dwójkę, nie mając żadnego wsparcia ze strony tragarzy.

- Dla niektórych osób może to być trudne do zrozumienia. Tomek jest specyficzną osobą, po wielu przejściach, która przez trzy lata była uzależniona od heroiny, podobnie jak bohater filmu "Najlepszy" Jerzy Górski od innych narkotyków. On wyszedł dzięki aktywności sportowej, natomiast Mackiewicz nie przeszedł kursu taternickiego, nie był w Alpach, a od razu ruszył w Himalaje - powiedział Cichy.

Jak zaznaczył, upodobał sobie akurat "Nagą Górę", mając w minionych latach sześć heroicznych prób zdobycia szczytu zimą.

- Nanga Parbat stała się jego pomysłem na życie i to należy uszanować. Jedni nie wyjdą z domu i wolą siedzieć przed telewizorem w ciepłych kapciach, a inni stawiają sobie cele z najwyższych półek, narażając nawet swoje życie - dodał Cichy.

Wspomniał, że 43-letni Mackiewicz jest osobą bardzo znaną miejscowej ludności na trasie do bazy pod Nanga Parbat. "Oni go tam uwielbiają, bo Tomek, to barwna osobowość".

Urodził się 13 stycznia 1975 roku, wychował się w Działoszynie (woj. łódzkie), a w wieku 18 lat przeniósł się do Częstochowy.

- Stamtąd uciekałem w świat. W latach 90. włóczyłem się stopem po Europie i robiłem, co się dało. Po kilku latach tułaczki zamieszkałem na Mazurach, gdzie spędziłem cztery kolejne, błądząc po lasach i żeglując gdzie tylko się dało. Tam też zbudowałem własny jachcik. Przez jakiś czas mieszkałem w Irlandii, gdzie rozwinęła się we mnie pasja do wspinania, która trwa do dziś. W 2008 roku przeszliśmy z Markiem Klonowskim Jukon i kawał Alaski. Od czterech lat próbuję wejść na Nanga Parbat, zimą - napisał o sobie na potrzeby akcji crowdfundingowej.

Kierownik komitetu organizacyjnego narodowej wyprawy na K2 Janusz Majer po rozmowie z szefem ekspedycji Krzysztofem Wielickim potwierdził, że polscy alpiniści gotowi są do akcji ratunkowej. W sobotę rano dwa helikoptery mają zabrać z bazy pod K2 cztery do sześciu osób i przewieźć do bazy pod Nanga Parbat.

AŁ, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie