Pierwszy Luksemburczyk w Ekstraklasie. Skąd jeszcze trafiali do nas piłkarze?
Składając podpis pod kontraktem Chris Philipps nie tylko związał się z Legią Warszawa, ale i wpisał się na karty historii ligowego futbolu. Nowy zawodnik mistrza Polski to pierwszy w dziejach naszej ligi Luksemburczyk. A Luksemburg został tym samym 93. krajem, którego przedstawiciel zagra w Ekstraklasie.
W ubiegłym roku świętowaliśmy 90-lecie rywalizacji o mistrzostwo Polski w systemie ligowym. Od 1927 roku na najwyższym poziomie rozgrywkowym nad Wisłą wystąpiło już ponad tysiąc obcokrajowców, reprezentujących 92 krajowe federacje piłkarskie. Na tej imponującej liście pojawił się właśnie numer 93 - Luksemburg, którego reprezentant pierwszy raz w historii trafił do naszej ligi.
Historia występów piłkarzy zagranicznych w polskiej lidze jest tak samo długa, jak historia samej ligi. 15 maja 1927 roku w meczu z Wartą Poznań bramki Legii Warszawa bronił Paweł Mironowicz Akimow, Rosjanin, który kilkanaście lat później otrzyma nawet polskie obywatelstwo, ale to będzie już po zakończeniu piłkarskiej kariery. Dlatego powszechnie traktowany jest jako pierwszy obcokrajowiec w historii pierwszej ligi.
Z oczywistych - historycznych i politycznych - względów na kolejnych kilkadziesiąt lat drzwi do szatni polskich zespołów zostały przed zawodnikami z zagranicy szczelnie zamknięte. Na oścież zostały otwarte w 1989 roku przez działaczy Jagiellonii, którzy sprowadzili do Białegostoku tercet Litwinów: Gintarasa Kviliunasa, Algisa Mackeviciusa i Valdasa Kasparaviciusa. A później, każdego kolejnego lata i każdej następnej zimy, lista "stranierich" błyskawicznie się wydłużała.
Jest kilka krajów, do których włodarze ekstraklasowych klubów wybierają się na zakupy najchętniej. Ponad stu Brazylijczyków i niemal stu Słowaków to przedstawiciele najliczniej reprezentowanych nacji. Do tego po kilkudziesięciu Serbów, Chorwatów, Czechów, Ukraińców, Litwinów, Nigeryjczyków. Ale z każdym rokiem działacze śmielej sięgali po piłkarzy z coraz bardziej egzotycznych kierunków.
Kibice mieli okazję na polskich boiskach zobaczyć piłkarzy z Nowej Zelandii (Aaran Linnes), Togo (Igbinosa i Ouadja), Wenezueli (Raul Gonzalez), Zambii (Makinka i Sikhosana), Angoli (Giovanni), Curacao (van Kessel), Burundi (Saidi Ntibazonkiza), Gabonu (Éric Mouloungui), Gwatemali (Luis Swisher), Gwadelupy (Fleurival i Phibel), Korei Południowej (Kim Min-kyun). W sumie przedstawiciele 92. piłkarskich związków zrzeszonych we wszystkich sześciu kontynentalnych federacjach: UEFA, CONMEBOL, CAF, CONCACAF, AFC, OFC.
Pozycję numer 93 na tej szczególnej liście zajmuje, od piątku 2 lutego, Luksemburg. Zresztą w wywabianiu białych plam na piłkarskiej mapie świata działacze Legii już wcześniej mieli istotne zasługi. To przy Łazienkowskiej zagrał jedyny w historii Ekstraklasy Chińczyk (Dong Fangzhuo), Egipcjanin (Ahmed Ghanem), Paragwajczyk (Jorge Salinas), Belg (Vadis Odidja-Ofoe) oraz reprezentant Cypru (Dossa Junior). To w Warszawie pojawił się pierwszy w dziejach naszej ligi Anglik - Eddie Stanford - o całą dekadę przed Tomem Hateleyem, drugim z kolei przedstawicielem tego kraju.
Co ciekawe, Luksemburg wcale nie musi być jedyną nowością w spisie krajów, których piłkarze pojawili się w polskiej Ekstraklasie. W każdej chwili Jagiellonia Białystok może oficjalnie ogłosić podpisanie umowy z Bodvarem Bodvarssonem, a to będzie oznaczało, że do listy - na pozycji 94. - dopiszemy Islandię.
Wygląda na to, że już niedługo doczekamy się niebanalnego jubileuszu: przedstawiciela setnej zagranicznej federacji piłkarskiej na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce. Ciekawe, skąd do nas przybędzie?
*pełna lista obcokrajowców, którzy rozegrali przynajmniej jeden mecz w naszej Ekstraklasie znajduje się na stronach Wikipedii
Komentarze