ME w futsalu: Brazylijskie mistrzostwa Starego Kontynentu?
Reprezentacja Polski po czwartkowej porażce z Kazachstanem 1:5 bardzo mocno ograniczyła swoje szanse na awans do ćwierćfinału mistrzostw Europy w futsalu. Po remisie z aktualnymi wicemistrzami świata i Europy Rosją (1:1), podopieczni Błażeja Korczyńskiego nie sprostali w czwartek kolejnej drużynie, której motorem napędowym byli zawodnicy rodem z Brazylii.
Słowo „naturalizacja” to powinien być chyba klucz do określenia rozgrywanych w Słowenii finałów mistrzostw Europy w futsalu. Otóż w czterech z dwunastu reprezentacji uczestniczących w tym turnieju występują naturalizowani Brazylijczycy. W czternastoosobowych kadrach trzech gra w Kazachstanie, czterech występuje w Rosji, pięciu w Azerbejdżanie i aż ośmiu „Canarinhos” ma w turniejowej „czternastce” reprezentacja Włoch! Paradoks!
Polacy w swojej grupie rywalizowali z Rosją i Kazachstanem. „Sborna” to od dobrych kilku lat futsalowy potentat. Zespół prowadzony przez Siergieja Skorowicza z ostatnich Mistrzostw Europy i świata przywoził srebrne medale. Kazachowie przed dwoma laty zadebiutowali na Mundialu oraz mistrzostwach Starego Kontynentu. W Kolumbii awansowali do 1/8 finału, a z futsalowego Euro wrócili z historycznym brązowym medalem. Skąd taki nagły progres?
Kazachstan na szerokie futsalowe wody wypłynął przed kilkoma laty za sprawą klubu Kajrat Ałmaty. W sześciozespołowej futsalowej lidze pojawiło kilku zawodników z kraju kawy. Trenerem zespołu i jednocześnie selekcjonerem reprezentacji została inna gwiazda piłki pięcioosobowej – Cacau. Paszporty otrzymali Leo, Douglas Junior i Higuita, którzy niemal z marszu otrzymali powołania do drużyny narodowej.
Przed dwoma laty Kazachowie byli rywalem Polaków w dwumeczu barażowym o awans do mundialu w Kolumbii. W Szczecinie zespół Biało-Czerwoni zdołali zremisować 1:1, a w rewanżu w Ałmatach górą byli gospodarze, którzy wygrali aż 7:0. W obu spotkaniach o sile naszych rywali decydowali przede wszystkim zawodnicy urodzeni w Ameryce Południowej.
W czwartkowym meczu z Polską (i łącznie na całym futsalowym Euro w Słowenii) z powodu urazu łydki nie mógł zagrać Leo. W trybie natychmiastowym zastąpił go Taynan, który bardzo niedawno dostał obywatelstwo. I właśnie Taynan po podaniu Douglasa Juniora otworzył wynik spotkania. Obaj byli zresztą wiodącymi postaciami swojego zespołu, podobnie jak i bramkarz Higuita. Bez nich Kazachowie mieliby problemy nie tylko z odniesieniem zwycięstwa, ale i również z zakwalifikowaniem się do turnieju finałowego w Lublanie. Podobnego zdania jest Roman Sowiński, trener reprezentacji Polski w latach 1995 – 2001, który nazywa takie reprezentacja „Brazerbejdżanami”. Nasz były selekcjoner uważa, że takie reprezentacje jak Azerbejdżan czy Kazachstan bez swoich posiłków z Ameryki Południowej nie miałyby żadnych szans zakwalifikować się do finałów mistrzostw świata czy Europy.
Podobny paradoks mieliśmy na inauguracje w meczu z Rosją, gdy w składzie naszych rywali pojawiło się aż czterech naturalizowanych Brazylijczyków: Eder Lima, Romulo, Robinho i Leandro Esquerdinha. W szerokiej osiemnastoosobowej kadrze „Sbornej” było aż pięciu „Canarinhos”. Do Słowenii nie przyjechał jedynie Katata, który paszport podobnie jak i Leandro Esquerdinha otrzymał tuż przed samym turniejem). Zresztą ten ostatni debiut w reprezentacji zaliczył w meczu z Polską.
W bardzo mocnej Superlidze futsalu w Rosji „casus brazylijski” zaczyna stanowić coraz większy problem. Owszem kadra w ostatnich latach osiąga znakomite wyniki, ale nawet w Rosji tytuły te określane są mianem nie tyle co wypracowanym a „kupionym przez obcokrajowców”.
W 2007 roku na w reprezentacji Rosji w futsalu grało aż siedmiu naturalizowanych Brazylijczyków: Pele Junior, Cirilo, Pula, Robinho, Eder Lima, Gustavo, Romulo. Ponadto trzech kolejnych „Canarinhos” kandydowało do gry w „Sbornej”: Leandro Esquerdinha, Katata i Nando.
Obecny selekcjoner Siergiej Skorowicz nie widzi w tym nic złego podkreślając, że nie ma żadnych formalnych przeciwwskazań, aby Ci zawodnicy mogli otrzymać rosyjskie paszporty. Faktem jest, że każdy z nich gra lub grał w Rosji przynajmniej pięć lat. Niektórzy klubowi trenerzy zarzucają futsalowej federacji, że reprezentacje traktują jak zwykły klub ligowy.
Te paradoksy pojawiają się również i w rozgrywkach Superligi. Kluby mogą zgłosić czterech obcokrajowców, a w samym meczu może wystąpić maksymalnie trzech z nich. Naturalizacja stała się więc procederem, który miał na celu ominięcie tych przepisów. W sezonie 2016/17 w składzie ekipy Dynamo Moskwa byli Gustavo, Nando, Robinho, Cirilo i Ari. Tylko ostatni z nich nie miał rosyjskiego paszportu, więc włodarze klubu zatrudnili kolejnych Brazylijczyków Wilde czy Fernandinho.
Włosi gdy w 2014 roku zostawali mistrzami Europy w czternastoosobowej kadrze mieli aż ośmiu naturalizowanych Brazylijczyków. Teraz na turnieju w Słowenii w ekipie „Squadra Azzurry” jest także ośmiu zawodników pochodzących z kraju Kawy.
Wszyscy doskonale pamiętamy występy Kataru na mistrzostwach świata piłkarzy ręcznych w 2015 roku. Wtedy za ogromne pieniądze zbudowano od podstaw reprezentację złożoną z „najemników”, która w kontrowersyjnych okolicznościach sięgnęła po srebrny medal. Niesmak po tamtym turnieju pozostał do teraz.
Oby futsalowe Euro w Słowenii nie zostało zapamiętane jako turniej zdominowany przez „farbowanych lisów” z Brazylii…
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze