Pindera: Wspomnień czar
Kiedy Timo Boll staje przy pingpongowym stole wracają wspomnienia. A są one jeszcze piękniejsze, gdy wygrywa.
W zakończonym w szwajcarskim Montreux turnieju TOP 16 37-letni Niemiec pokonał w finale swojego rodaka Dmitrija Owczarowa. Był to pierwszy przypadek w historii tej imprezy (od 1971 roku), gdy walczyli ze sobą pingpongiści z tego samego kraju. Wygrał Boll 4:0, jego młodszy kolega był wyraźnie bez formy. Trochę szkoda, bo zapowiadał się wspaniały pojedynek.
Niemcy od lat dominują w Europie. Wygrywają drużynowe mistrzostwa Starego Kontynentu, indywidualnie Boll i Owczarow złotych medali zdobyli kilkanaście itd.
Mają też na swoim koncie medale olimpijskie, tyle że w singlu szczęście uśmiechnęło się jedynie do urodzonego w Kijowie Owczarowa, który na igrzyskach w Londynie zdobył brązowy medal.
W prestiżowym turnieju TOP 16 (wcześniej TOP 12) Timo Boll triumfował sześć razy. Jedynie legendarny Szwed, Jan Ove Waldner, odniósł więcej zwycięstw – siedem. Dima Owczarow ma na swoim koncie cztery zwycięstwa.
Miałem przyjemność komentować finałowe mecze z Montreux. Zawsze jak Timo Boll staje przy stole wracają wspomnienia starych czasów, gdy o polskim tenisie stołowym mówiło się znacznie więcej niż dziś. Mieliśmy Andrzeja Grubbę i Leszka Kucharskiego, którzy należeli do ścisłej czołówki światowej, mogliśmy się chwalić medalami mistrzostw świata. Nie było ich wiele: pierwszy, brązowy MŚ zdobyła drużyna w składzie Grubba, Kucharski, Stefan Dryszel w Goeteborgu w 1985 roku. Dwa lata później w New Delhi Grubba z Kucharskim wywalczyli brązowy medal w deblu. W 1989 roku w Dortmundzie srebro MŚ w deblu Kucharski wywalczył w parze z Jugosłowianinem Zoranem Kalinicem. Na tych samych mistrzostwach Grubba przegrał w półfinale z Waldnerem i zdobył brązowy medal w singlu.
Grubba wygrał też turniej o Puchar Świata i TOP 12 w Barcelonie w 1985 roku. Później długo jeszcze grał na światowym poziomie. Tak więc, gdy 21 lat temu do Warszawy na mecz z Polską w Superlidze przyjechali Niemcy, a w ich składzie 16 letni Timo Boll nic nie wskazywało na to, że ten leworęczny chłopak zdobędzie dwa punkty wygrywając oba single.
Owszem, wiedzieliśmy, że to wybitnie utalentowany tenisista, że ma już na koncie znaczące sukcesy w gronie juniorów, ale wygrać w tamtych czasach z Grubbą, to nie mieściło się w głowie. A jednak Timo Boll tego dokonał. Byłem na Torwarze, pierwszy raz się z nim zetknąłem. Minęło ponad dwadzieścia lat, a on wciąż wygrywa i gra równie pięknie jak wtedy. Nic dziwnego, że przywołuje takie wspomnienia.
Komentarze