Pjongczang 2018: Iranka ostatnia, ale dumna i nagrodzona brawami
Reprezentantka Iranu Samaneh Beyrami Baher była zdecydowanie najsłabsza w eliminacjach narciarskiego sprintu. Linię mety minęła jednak dumna, a kibice nagrodzili jej wysiłek gromkimi brawami. "To niesamowite uczucie. Szkoda tylko, że jest tu tak zimno" - przyznała.
Liczącą 1176 m trasę kwalifikacji pokonała w czasie 4.47,91. Zajęło jej to ponad półtorej minuty dłużej niż najszybszej Szwedce Stinie Nilsson.
"Nie było tak źle, myślę, że mogę być z siebie dumna i moi rodacy na całym świecie również. Szkoda tylko, że jest tu tak zimno" - podkreśliła na mecie mocno zziębnięta 26-letnia zawodniczka, która pod strojem narciarskim miała założony obowiązkowy hidżab.
Jak przyznała, sportowych porównań z większością rywalek po prostu nie wytrzymuje. "W Iranie mamy kłopot ze śniegiem, nie mam takich warunków do treningu, jak dziewczyny z innych krajów. Dlatego tym bardziej się cieszę, że tu jestem. To niesamowite uczucie i doświadczenie, którego już nikt mi nie zabierze" - zaznaczyła jedyna narciarka z Iranu, która przyjechała do Pjongczangu.
Choć nie kryła radości z olimpijskiego debiutu, to na celebrowanie udziału w igrzyskach jeszcze musi poczekać.
"Staram się podchodzić do sportu możliwie profesjonalnie, a czeka mnie jeszcze bieg na 10 km. Rodzina i znajomi muszą na mnie poczekać, ale mogą być równie szczęśliwi jak ja, że udało się mi wystąpić w igrzyskach" - podsumowała.
Do ćwierćfinałów sprintu, które rozpoczną się o godz. 12, awansowała Justyna Kowalczyk. Odpadły Sylwia Jaśkowiec i Ewelina Marcisz.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze