Iwanow: Górnik kontra Bruk-Bet. Zobacz różnicę!
To zawsze przyjemność odwiedzić stadion Górnika Zabrze. Mimo, że jeszcze bez jednej z trybun, to po obiektach Legii Warszawa i Lechii Gdańsk najbardziej komfortowe miejsce do oglądania ligowego futbolu w naszym kraju. Organizacja, dojazd na parking, łatwa komunikacja po wyjściu z niego plus kultura obsługi od hostess i przedstawicieli ochrony w strefie VIP jak i „regularnych” pracowników na „bramkach” jest na najwyższym poziomie.
O atmosferze stwarzanej przez „Torcidę”, też nie muszę nikogo, kto widział mecz czternastokrotnego Mistrza Polski przekonywać. Nic dziwnego, że jeszcze jesienią w czasie spotkania z Koroną Kielce mówił mi o tym kontuzjowany wtedy Łukasz Piszczek. Obrońca reprezentacji Polski i Borussii Dortmund czuje sentyment do „KSG”, bo po pierwsze kroki stawiał przecież w Gwarku.
To jednak - choć przyjemne – kwestie poboczne. Najbardziej przy Roosvelta lubię to, że dotykam tam historii wielkiego futbolu. Że przy jednym stoliku mogę zobaczyć Stanisława Oślizłę, Jana Kowalskiego, Huberta Kostkę, Marcina Bochynka, Jana Banasia, czy młodszych Jana Żurka, Marka Piotrowicza czy Janusza Bodziocha. Zetknąć się ze wspomnieniami „Wielkiego Górnika”, posłuchać anegdot, które często z różnych przyczyn nie mogą pojawić się w mediach…
A potem – jak w poniedziałek – obejrzeć zasuwających od jednego do drugiego pola karnego Łukasza Wolsztyńskiego, Michała Koja, Szymona Matuszka czy Adama Wolniewicza. W bramce stoi Tomasz Loska. Na zmianę wchodzi Wojciech Hajda - rocznik 2000. Ma na swoim koncie występy w juniorach Radzionkowa i Gwarka. Z każdym z nich po meczu mogę pożartować używając do tego śląskiej gwary. Coś czuję, że gdyby Igor Angulo czy Dani Suarez nauczyli się polskiego, też na piłkę mówiliby „bala”, a na bułkę „żymła”… W osiemnastoosobowej kadrze na mecz tylko oni nie mieli paszportu z orłem.
Z drugiej strony Bruk-Bet Termalica. Zespół z małej wioski liczącej niespełna tysiąc mieszkańców. W wyjściowej jedenastce trójka Polaków, z mało wybitną przeszłością w Ekstraklasie – Rafał Grzelak, Bartosz Śpiączka i Mateusz Kupczak. Na zmianę z „naszych” wchodzi tylko Bartosz Szeliga z osiągnięciami „patrz wyżej”. Poza tym Słowacy, Bośniak, Rumun, Gruzin, Serb i Ukrainiec. Po co przyjechali do Termaliki? Chyba nie po to by budować potęgę klubu albo korzystać z uroków okolicy, z całym szacunkiem dla Tarnowa.
Przyjechali zarobić. Nieźle zarobić. Jak zespół spadnie, drużyna „Słoników” nie będzie miała już dla nich żadnego znaczenia. Poproszą menedżera, by znalazł im coś nowego. I pewnie znajdzie, bo przecież w całej tej sytuacji głównie o to chodzi. Dla państwa Witkowskich, którzy inwestują w ten mocno komercyjny projekt to droga donikąd. Brnąc w nią dalej Bruk-Bet Termalikę spotkać może los Amiki Wronki, Sokoła Pniewy czy Groclinu Grodzisk Wielkopolski.
Tylko przynajmniej w tym ostatnim grali reprezentanci Polski tacy jak Sebastian Mila, Grzegorz Rasiak czy Andrzej Niedzielan. Drużyna pod wodzą Bogusława Kaczmarka zdobyła nawet wicemistrzostwo Polski i wyeliminowała Manchester City w Pucharze UEFA. Termalice to nie grozi. Dlatego gdy zniknie nikt nie będzie za nią płakał. Poza tymi, którzy mogli w niej przez jakiś czas godziwie zarabiać.
Komentarze