Kmita: A teraz do roboty

Zimowe
Kmita: A teraz do roboty
fot.

Igrzyska, Igrzyska i po Igrzyskach. Śmignęły te dwa tygodnie zawodów w Pjongczang, jak mówią w Zakopanem – ino kurz. Piękna to była impreza i żal, że już po niej, i nawet smutek z polskiej, medalowej niedoli tak nie dokucza, jak świadomość ponownego czteroletniego oczekiwania na wielkie święto sportów zimowych. Bo święto było zaiste przednie, z naszym, niestety symbolicznym udziałem, choć do Korei przywieźliśmy całkiem liczną ekipę – aż 62 reprezentantów.

I teraz, na spokojnie i w zadumie, analizując dlaczego po czterech latach od Soczi, nie widać na horyzoncie następców Justyny Kowalczyk (od IO w Turynie minęło aż 12 lat!), Zbigniewa Bródki czy kończących karierę biathlonistek, musimy sobie zadać także inne pytanie. Pytanie - dlaczego tak bardzo odstajemy od krajów wydających na sporty olimpijskie kwoty podobne do nas? A są to np. Holandia, i Czechy, którym poszło w Korei zdecydowanie lepiej niż naszej reprezentacji. Oczywiście, ktoś powie – Holendrzy to łyżwiarska monokultura, a Czesi bez takiego sportowca jak Ester Ledecka, byliby w klasyfikacji medalowej nawet za nami, ale takie myślenie to zguba.

 

Nigdzie indziej ministrów sportu nie zmienia się tak często jak w Polsce. W latach 2007 – 2017 było ich aż sześciu! Co za tym idzie, każdy następny szef sportowego resortu modyfikował swoje relacje ze związkami sportowymi, Instytutem Sportu czy Centralnym Ośrodkiem Przygotowań Olimpijskich. Relacje z PKOL-em to osobny temat, problem także do natychmiastowej poprawy. O ciągłości działań trudno mówić, bo każdy następny minister miał „swoją” koncepcję zarządzania polskim sportem, w tym przygotowaniami olimpijskimi szczególnie. Oczywiście, udział w Igrzyskach Olimpijskich to tylko wierzchołek góry lodowej jaką jest tzw. kultura fizyczna w Polsce, ale bez wysokiego wyczynu i sportowych, medialnych bohaterów ciężko będzie namówić dzieci i młodzież do odejścia od komputerów, tabletów i smartfonów. A jak młodzi nie ruszą na trasy zjazdowe, biegowe czy lodowiska to skąd mają się wziąć medale na olimpijskich igrzyskach?

 

Światło w tunelu już widać, ale bardziej w rozwoju sportowej infrastruktury, niż w rewolucyjnych rozwiązaniach systemowych w szkoleniu. Po latach w Zakopanem zabrano się za remonty małych i średnich skoczni, powstaje trasa biegowa i przywraca się Nosal dla narciarstwa alpejskiego. W Szczyrku powstaje super techniczna, całoroczna trasa biegowa na Kubalonce. W Jakuszycach, w końcu, po chyba ośmiu latach, rusza budowa Centrum Narciarstwa dla biegaczy i biathlonistów. W Cetniewie, w COS-ie budują lodowisko treningowe dla hokeja i short tracku. W Tomaszowie Mazowieckim, od października zeszłego roku, działa – wymarzony przez odchodzące pokolenie polskich łyżwiarzy szybkich – kryty tor. Coś się dzieje, ale same obiekty to jeszcze nie jest gwarancja sukcesu w sporcie wyczynowym.

 

W przypadku sportów zimowych, aż się prosi o ścisłą współpracę ministerstw Sportu i Obrony Narodowej, szczególnie w biathlonie i biegach narciarskich, jeśli projekt rozwoju formacji Obrony Terytorialnej nie zostanie zatrzymany. Ministerstwo Edukacji też nie powinno stać z boku, bo nowe obiekty muszą się szybko zapełnić młodzieżą, aby całość inwestycyjnego wysiłku miała głębszy sens. Tak czy siak, trzeba dobrego, strategicznego planowania w ministerstwach, a może nawet na poziomie samego Premiera rządu RP, mądrego wydawania pieniędzy w związkach i cierpliwości zawodników, trenerów i działaczy. No i oczywiście, wielkiej, wielkiej, codziennej pracy.  Ich wszystkich – razem.   

Marian Kmita/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie