Fogiel z Paryża: W jaskini Lwów Terangi
19 czerwca Senegal będzie pierwszą przeszkodą Biało-Czerwonych na mistrzostwach świata w Rosji. Lwy Terangi to przydomek reprezentacji Senegalu, która po 16 latach wracają do światowej elity. Krąży opinia, że zespoły afrykańskie zawsze są groźniejsze w początkowej fazie rozgrywek, poźniej ich gra jest mniej skuteczna.
Gdyby to było regułą można by było się martwić, ale w żadnym wypadku nie można lekceważyć reprezentacji, która ma w swoim składzie takich piłkarzy, jak Papy Djilobodji z Dijon, Keita Balde z AS Monaco czy Sadio Mane z Liverpoolu, którzy powinni tworzyć szkielet zespołu. Do Maroka, Aliou Cisse, selekcjoner reprezentacji zabrał aż 30 zawodników.
W piątek na stadionie Muhameda VI w Casablance Lwy Tarangi spotkają się z reprezentacją Uzbekistanu, a we wtorek 27 marca na stadionie Oceane w Le Havre z Bośnią i Hercegowiną.
W Dakarze media i kibice Lwów trochę narzekają, że nie są to przeciwnicy z najwyższej półki jak również na fakt, że nie można było zorganizować zgrupowania i meczu w stolicy Senegalu. Na specjalnej konferencji prasowej przed odlotem do Casablanki Aliou Cisse wyjaśnił te dwa sporne punkty:
"Płyta na stadionie Leopolda Sedara Senghora nie nadaje się na razie do gry, może będzie gotowa na jakiś mecz w maju. Rozumiem, że kibice chcieliby zobaczyć w akcji swoich ulubieńców. Co do najbliższych przeciwników to warto pamiętać, że w 2002 roku nie graliśmy ani z Francją ani z Hiszpanią w meczach towarzyskich, a zaszliśmy aż do ćwierćfinału. W futbolu więc nie wolno lekceważyć żadnego przeciwnika. Uzbekistan i Bośnia to dobrzy przeciwnicy na ten etap przygotowań" - broni swojego wyboru selekcjoner Lwów Terangi. Trzeba też przyznać, że innego wyboru selekcjoner Lwów po prostu nie miał.
Ta pierwsza faza przygotowań w Maroku i Francji pociągnie za sobą niemałe wydatki. Jednak Senegalska Federacja Futbolu (FSF) nie wyda ani grosza, bo sumę 118 milionów franków afrykańskich (ok. 180 tysięcy euro) ureguluje Ministerstwo Sportu. Oby tylko postawa reprezentacji i sukces w tym dwumeczu spełniły oczekiwania kibiców i całego społeczeństwa, a wtedy łatwiej się zapomni o niedociągnięciach organizacyjnych i dużych kosztach.
Na zgrupowaniu piłkarzom niczego nie brakuje. Zamieszkali w luksusowym Palace Anfa Hotel, do gry mają świetnie przygotowane boiska, a poza boiskiem żaden z kadrowiczów na nic nie może narzekać. Do dzisiaj piłkarze przeprowadzili pięć jednostek treningowych. Aliou Cisse wypróbował kilka wariantów w zestawieniu zespołu. Na początku zgrupowania zaczął od ustawiena 1-4-4-2, później próbował zagrać czteroma obrońcami w systemie 1-4-3-3, a w ostatnim treningu przeprowadził eksperyment z trzema obrońcami: Papy Djilobodji, Faliou Diagne i Alfred Ndiaye.
Ustawienia z trzema obrońcami nigdy nie stanowiło obsesji dla Aliou Cisse, to nie jego fabryczna marka. Ale powrót do zespołu Papy’ego Djilobodjego taką sytuację jakby trochę wymusił. Na treningach wszystko wygląda optymistycznie. Czy ta taktyka sprawdzi się w meczu z Uzbekistanem. Odpowiedź już jutro na stadionie Muhameda VI w Casablance.
Komentarze