Ostatni mecz… Zaskakujące pożegnanie Bońka z reprezentacją
To miało być zwykłe spotkanie towarzyskie, jakich wiele w historii reprezentacji Polski. Po latach pamiętaliby o nim raczej tylko statystycy, gdyby nie jedno, ogromnie ważne dla polskiego futbolu wydarzenie. Trzydzieści lat temu – 23 marca 1988 roku w konfrontacji z Irlandią Północną – Zbigniew Boniek zagrał swój osiemdziesiąty i zarazem ostatni mecz w drużynie narodowej.
Wiosenna konfrontacja z Irlandią Północną, rozegrana na Windsor Park w Belfaście, nie wywołała wówczas większego zainteresowania polskich mediów. Nie było nawet transmisji telewizyjnej z tego spotkania. Wydarzeniem był powrót do Zbigniewa Bońka do kadry. Piłkarz AS Roma reprezentacyjną koszulkę włożył po blisko półtorarocznej nieobecności i to nie miał być jego ostatni mecz w reprezentacji.
Dlaczego najlepszy polski piłkarz lat osiemdziesiątych, jeden z najlepszych w historii tak rzadko występował wówczas w drużynie narodowej?
Cofnijmy się o blisko dwa lata. Na mistrzostwach świata Mexico 1986 Polacy spisali się poniżej oczekiwań. Wyszli co prawda z grupy, po remisie z Marokiem (0:0) i zwycięstwie nad Portugalią (1:0), ale dwa następne spotkania rozliczyły polską ekipę z marzeń. Porażka 0:3 z Anglią była zimnym prysznicem w piekle Monterrey. Klęska w najlepszym w wykonaniu biało-czerwonych meczu, w 1/8 finału z Brazylią (0:4) oznaczała pożegnanie z mundialem.
Oceny gry biało-czerwonych były bezlitosne. Reprezentację oskarżono o bezbarwną, pozbawioną polotu grę i o brak skuteczności (jedna bramka w czterech meczach). Trenera Antoniego Piechniczka o złe przygotowanie drużyny i o zbyt duże przywiązanie do medalistów poprzedniego mundialu Espana 1982. W ogniu krytyki znalazł się również Boniek – niekwestionowany lider tamtej reprezentacji, który w 1986 roku miał dopiero 30 lat.
Zbigniew Boniek na mundialu w Meksyku (1986). / fot. PAP/PA
Następcą Piechniczka na stanowisku selekcjonera drużyny narodowej został Wojciech Łazarek. Nowy trener zadeklarował na wstępie, że chce budować drużynę z piłkarzy grających w polskiej lidze. Jak później twierdził, wpływ na jego deklaracje miały rozmowy z włodarzami PZPN – z prezesem Edwardem Brzostowskim na czele – którzy grozili, że nie będą finansować przelotów zawodników z klubów zagranicznych na mecze reprezentacji.
Mówiono o "zagranicznych gwiazdorach w ciemnych okularach, z papierosem w ustach" zapominając o wcześniejszych dokonaniach Bońka. Także o jego poświęceniu dla drużyny narodowej – choćby w eliminacyjnym spotkaniu przeciwko Albanii w 1985 roku. Przyleciał do Tirany prywatną awionetką prezesa Juventusu, tuż po tragicznym finale Pucharu Europy na stadionie Heysel, by zdobyć w tym meczu zwycięską bramkę.
Oczekiwano zmiany warty. Pierwsze, towarzyskie spotkanie, w którym Polacy zremisowali w Bydgoszczy 2:2 z ekipą Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej, pokazało jednak, że nie da się oprzeć kadry wyłącznie na piłkarzach grających w kraju. Poziom polskiej ligi staczał się już po równi pochyłej, czołowe gwiazdy grały już zagranicą, a najlepsi z tych, którzy jeszcze pozostali nad Wisłą też marzyli o grze w zachodnich klubach. Już w kolejnym meczu, przeciwko Grecji (2:1) w eliminacjach ME, Łazarek skorzystał z zagranicznych posiłków. Włodzimierz Smolarek z Eintrachtu Frankfurt był najlepszy na placu, jego dwie szarże zakończyły się rzutami karnymi, które na bramki zamienił Dariusz Dziekanowski.
Przed kolejną grą, przeciwko Irlandii Łazarek zadzwonił do Włoch. Boniek zadeklarował chęć gry w reprezentacji i choć w towarzyskiej potyczce z Irlandczykami jeszcze go zabrakło (nie uzyskał zgody klubu), pojawił się w składzie na drugi mecz eliminacji Euro 1988 – z Holandią w Amsterdamie.
Z perspektywy czasu można powiedzieć, że było to najlepsze spotkanie reprezentacji pod wodzą selekcjonera Łazarka. Walka przez 90 minut, dobre ustawienie taktyczne, skuteczne wyeliminowanie z gry holenderskich gwiazd, oraz korzystny rezultat – jakim był remis 0:0 – zyskały uznanie kibiców i ekspertów. Boniek również zagrał bardzo dobre spotkanie. Nie był widoczny w ofensywie, jak w wielu swych poprzednich meczach, wykonał natomiast masę czarnej roboty w defensywie.
Wydawało się, że piłkarz AS Roma odnajdzie się w tej roli w drużynie Łazarka. Tak się jednak nie stało, a w kolejnym – 1987 roku obu panom nie było po drodze. Selekcjoner powołał Bońka na mecz towarzyski z Norwegią, ale piłkarz nie przyjechał z powodu kontuzji. Przed meczem z Cyprem to Boniek dzwonił do Łazarka z deklaracją przyjazdu na zgrupowanie, ale nie został powołany.
Trener liczył może, że z amatorami z Cypru poradzi sobie bez posiłków z Rzymu, skończyło się blamażem, bo tak określano bezbramkowy remis w Gdańsku. Kolejny mecz eliminacji – przeciwko Grecji w Atenach – Boniek obejrzał w telewizji...
Zbigniew Boniek i Rudi Voller w czasach gry w AS Roma (1988). / fot. PAP/DPA
Podzielił los kilku innych piłkarzy ze starej gwardii Piechniczka – Józefa Młynarczyka, czy Andrzeja Buncola, którzy po mundialu w Meksyku nie zagrali już w kadrze, choć sięgali po trofea w Europie. Zamiast nich, polscy kibice zapoznawali się z nowymi nazwiskami, pamiętanymi dziś jedynie przez największych piłkarskich koneserów.
Niespodziewany powrót do kadry nastąpił wiosną 1988 roku. Być może meczem w Belfaście Łazarek i Boniek chcieli dać sobie jeszcze jedną szansę. Nic z tego nie wyszło.
Warto podkreślić, że piłkarz AS Roma był w tym meczu jedynym zawodnikiem z klubu zagranicznego. Wystąpił na pozycji libero, na której występował w klubie. W reprezentacji pojawiło się kilka nowych twarzy. Roman Kosecki z II ligowej Gwardii Warszawa zagrał w kadrze po raz trzeci, z kolei Jacek Ziober z ŁKS w tym meczu zadebiutował.
Spotkanie zaczęło się dla Polaków fatalnie, już w 56. sekundzie piłka wybita przez obrońców z okolicy 20. metra trafiła do Danny Wilsona, a ten pięknym wolejem wpakował ją do siatki. Pół godziny później Boniek zainicjował akcję, którą po podaniu Ryszarda Tarasiewicza, celnym strzałem po ziemi zza pola karnego zakończył Dziekanowski. Wynik 1:1 utrzymał się do końca, choć Polacy mieli jeszcze kilka szans na rozstrzygnięcie tej konfrontacji. I to właściwie wszystko, co można powiedzieć o meczu kończącym występy Bońka w drużynie narodowej. Nikt chyba nie myślał, że będzie to jego ostatnia reprezentacyjna gra...
Czy wiedział o tym sam Boniek? Kilka miesięcy później podjął zaskakującą decyzję – zakończył piłkarską karierę. W kilku wywiadach udzielonych po latach twierdził, że gdyby miał w perspektywie grę w reprezentacji w eliminacjach i na czwarty występ w finałach MŚ, podczas Italia 1990, być może postąpiłby inaczej.
Na włoskim turnieju nie dane było zagrać również "Orłom Łazarka". Po trzech meczach eliminacji (1:0 z Albanią, 1:2 ze Szwecją, 0:3 z Anglią), złotousty szkoleniowiec stwierdził: "życie trenera jest jak tramwaj: jeden wsiada, drugi wysiada" i zakończył swą selekcjonerską misję. Polacy po raz pierwszy od lat nie zdołali zakwalifikować się do finałów mistrzostw świata. Możemy jedynie spekulować, czy z doświadczonym Bońkiem w składzie zagraliby na boiskach Italii...
1988-03-23 (20.00), Belfast (Stadion Windsor Park). Widzów: 4903.
Irlandia Północna – Polska 1:1 (1:1)
Irlandia Północna: Alan McKnight – Gary Fleming, Alan McDonald, Mal Donaghy, Nigel Worthington – Danny Wilson, Norman Whiteside ©, Steve Penney (70. David Campbell) – Michael O'Neill (60. Anton Rogan), Jimmy Quinn (78. Kevin Wilson), Colin Clarke. Trener: Billy Bingham.
Polska: Józef Wandzik – Dariusz Kubicki, Damian Łukasik, Zbigniew Boniek ©, Dariusz Wdowczyk – Ryszard Tarasiewicz (46. Jan Karaś), Ryszard Komornicki (85. Wiesław Cisek), Jan Urban, Jacek Ziober (64. Jarosław Araszkiewicz) – Dariusz Dziekanowski, Roman Kosecki. Trener: Wojciech Łazarek.
Bramki: 1:0 Danny Wilson ('1), 1:1 Dariusz Dziekanowski ('31).
Sędzia: Roger Gifford (Walia).
Komentarze