Bukowiecki po zabiegu ostro trenuje w Hiszpanii

Inne
Bukowiecki po zabiegu ostro trenuje w Hiszpanii
fot. PAP

Rekordzista Polski w pchnięciu kulą Konrad Bukowiecki przeszedł zabieg środkowego palca i o dwa tygodnie przesunął rozpoczęcie sezonu. Pierwszy start zaplanowany ma na 19 maja, a obecnie przebywa w Hiszpanii, gdzie ostro trenuje.

Po halowych mistrzostwach świata w Birmingham lekkoatleta AZS UWM Olsztyn poleciał do Nowej Zelandii. Tam był na zaproszenie jednej z największych sportowych gwiazd tego kraju, halowego mistrza globu Toma Walsha.

- Było super. Zawsze chciałem zwiedzić Nową Zelandię i jak przydarzyła się taka okazja, to uznałem, że muszę z niej skorzystać. W tym czasie startowałem w trzech mityngach, które traktowałem z przymrużeniem oka. Nie spinałem się za bardzo. Po prostu chciałem dobrze się bawić i miło spędzać czas - powiedział Bukowiecki.

Trenujący ze swoim ojcem Ireneuszem zawodnik w każdym z trzech występów pchnął kulę powyżej 20 metrów. Nie to było jednak najważniejsze.

- Atrakcji pozasportowych było mnóstwo. Codziennie coś robiliśmy, w ogóle się nie nudziliśmy. W Nowej Zelandii jest wiele miejsc krajobrazowych do zobaczenia, jeździliśmy bardzo dużo po południowej wyspie. W moje urodziny akurat zaplanowany był przelot helikopterem i super widoki. Pływaliśmy też motorówką po jeziorze, ciągnęli nas na pontonach. Fajna zabawa - opowiadał halowy mistrz Europy z Belgradu (2017).

Bukowiecki przekonał się także o tym, jak bardzo rozpoznawalny jest Walsh w swoim kraju. W Polsce kulomioci nie należą do najbardziej popularnych gwiazd sportu.

- Śmialiśmy, że jak jest jakikolwiek problem, to wszyscy dzwonią po Walsha, a on "memory five i wszystko jasne". Nawet jak przyleciałem, czekałem przy okienku odprawy, to zapytano mnie po co tu przyjechałem. Powiedziałem, ze jestem kulomiotem. Od razu mnie spytano, czy znam Walsha, a gdy pracownik dowiedział się, że właśnie na jego zaproszenie tu jestem, od razu wszystko poszło znacznie sprawniej - przyznał.

W Nowej Zelandii Bukowiecki znalazł jednak czas także na treningi.

- Odpoczywałem 10 dni, bo takie były też zalecenia lekarskie. A potem codziennie trenowaliśmy. Dużo mi to dało, bo mogłem obserwować jak inni ćwiczą. Tom przygotowywał się do Igrzysk Wspólnoty Narodów (Commonwealth Games), był cały czas bardzo skupiony. To była niezła lekcja - powiedział.

Lekcją była też komunikacja w języku angielskim.

- Każdy mówił z innym akcentem, bo każdy z nas pochodzi z innego regionu - był Jamajczyk O’Dayne Richards, Amerykanin Ryan Whiting, Kanadyjczyk Tim Nedow, Australijczyk Damien Birkinhead i Nowozelandczyk Walsh. To była dla mnie też super nauka, bo przez trzy tygodnie z polskim nie miałem kontaktu. Dzień w dzień rozmawiałem tylko po angielsku - wspomniał.

Chociaż za Bukowieckim jedna z najlepszych przygód życia, nadal pierwsze miejsce na jego liście krajów zajmują Stany Zjednoczone. W USA polski kulomiot zakochany jest od dawna.

- Ameryka ma swój klimat i chyba zawsze będzie dla mnie na pierwszym miejscem, pozostaję jej wielkim fanem. Nowa Zelandia będzie jednak pięknym miejscem na mojej mapie i chciałbym tam kiedyś wrócić. Może uda się za rok, bo Tom już mnie zaprosił. Zobaczymy jak wyjdzie - zaznaczył.

Tuż po powrocie do kraju Bukowiecki udał się do lekarza. Ból palca u ręki, na której trzyma kulę, nie minął. Przeszedł badanie USG i wraz z trenerem oraz lekarzem zdecydowali się na zabieg. „To wyłączyło mnie na prawie dwa tygodnie z pchania. Mogłem normalnie trenować, ale nie brałem kuli do ręki. To spowodowało, że o dwa tygodnie przesunie mi się też start w sezonie” – poinformował PAP.

Mistrz świata juniorów z 2014 roku przebywa obecnie w Hiszpanii na zgrupowaniu. Zostanie tam do 28 kwietnia.

- Trenuję na pełnych obrotach. Wszystko bardzo fajnie wygląda, ale trudno teraz powiedzieć, jak będzie dalej. Muszę odpuścić trzy pierwsze starty, które miałem zaplanowane. Sezon rozpocznę 19 maja w lidze tureckiej, bo zostałem wypożyczony do tamtejszego klubu, a potem Diamentowa Liga w Eugene - mówił o swoich planach.

Mimo problemów ze zdrowiem Bukowiecki nie bierze pod uwagę, by w tym roku nie poprawił rekordu życiowego ze stadionu, który wynosi 21,59. W hali uzyskał 22,00.

- Życiówkę na razie robię co roku i nie biorę pod uwagę, by to się miało na razie zmienić. A jak pchnę lepiej niż 21,59 to raczej powinno dać też medal mistrzostw Europy - ocenił.

To właśnie czempionat Starego Kontynentu, który w sierpniu odbędzie się w Berlinie, będzie najważniejszą imprezą lekkoatletyczną w roku.

- Kiedy byłem młodszy poprawiałem się o trzy, cztery metry, a naturalną sprawą jest, że im będę starszy, tym progres będzie mniejszy. Póki się poprawiam, trzymam się tego, że tak jest co roku. Jak przestanę, wtedy będzie trzeba zacząć się zastanawiać - powiedział.

Tak jak co roku, Bukowiecki swoich sił będzie próbować także w... rzucie dyskiem.

- Pewnie zrobię cztery-pięć treningów. Na pewno wystąpię w tej konkurencji w lidze tureckiej, bo do tego jestem zobowiązany, w młodzieżowych mistrzostwach Polski i podejrzewam, że gdzieś jeszcze - podsumował.

AŁ, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie