Wenger jednak zwolniony z Arsenalu?
Kilka dni temu świat obiegła poniekąd szokująca informacja: Arsene Wenger po 22 latach zrzeknie się roli menedżera Arsenalu po sezonie 2017/2018. Wśród fanów The Gunners zapanowało uczucie ulokowane gdzieś między ulgą, a nostalgią w związku z pięknym ustąpieniem Francuza, jednak jak dużą rolę w decyzji legendy miał zarząd klubu?
Po fatalnym sezonie ligowym Arsenalu w klubie zastanawiano się, czy Arsene Wenger wreszcie postąpi honorowo i ustąpi ze swojego stanowiska. Klubowi nie wypadało bowiem własnoręcznie wyrzucać 68-latka po 22 latach pracy: Wenger miał na The Emirates status legendy i klub zawdzięczał mu zbyt wiele.
Ostatnie lata jednak wielokrotnie kazały przypuszczać, że zniesmaczony zarząd klubu spełni prośby fanów i zwolni legendarnego menedżera. A okazji było naprawdę wiele... Wenger poprowadził Kanonierów do trzech mistrzostw Anglii, siedmiu Pucharów Anglii i zagrał z nim w finale Ligi Mistrzów, jednak ostatnie lata to raczej pasmo kompromitacji.
Bo jak inaczej nazwać demolki przez najmocniejszych rywali w dołujący sposób: 2:8 z Manchesterem United, 0:6 z Chelsea, 2:10 w dwumeczu z Bayernem Monachium... Po tych wtopach fani Kanonierów mogli co najwyżej chodzić ze spuszczonymi głowami wśród kibiców innych zespołów, które dawały z siebie najwięcej właśnie w topowych meczach. Wszyscy dobrze wiedzieli, że związek Wenger-Arsenal dawno się wypalił i klub nie wróci za sterami bezradnego Francuza na europejski top.
Wengerball
20 kwietnia internet obiegło oświadczenie Arsenalu i samego Wengera o odejściu po sezonie 2017/2018 - najgorszym dla klubu od momentu pojawienia się menedżera w klubie. "Merci Arsene" stało się oczywiście trendem numer jeden na Twitterze, a gromne "Wenger Out", które padało średnio kilka razy w miesiącu z ust fanów Kanonierów przerodziło się w nostalgię i pokaz kompilacji najlepszych akcji Arsenalu pod wodzą 68-letniej legendy. Tytuowano je "Wengerball", bo to właśnie z Francuzem utożsamiało się wyjątkowy styl gry Kanonierów.
Środowisko piłkarskie żyło w przekonaniu, że bezradny Wenger wreszcie dotarł do momentu, w którym nie jest w stanie pomóc klubowi i razem idą na dno. Oświadczenie oznaczało ustąpienie Francuza, jednak konferencja prasowa przed czwartkowym meczem Ligi Europy z Atletico zrodziła pewne wątpliwości. Dziennikarze zapytali go o kulisy odejścia, a ten miał przyznać: "Termin porzucenia pracy nie był moją decyzją".
Kilka dni wcześniej dyrektor naczelny klubu, Ivan Gazidis opowiedział o rozmowie z Wengerem, podczas której miał on podjąć decyzję własnoręcznie, a klub rozpoczął poszukiwania nowego menedżera. Media są zdania, że klub był zbyt zaniepokojony regresem zespołu (6. miejsce w Premier League, 33 punkty straty do Manchesteru City) i znacząco wpłynął na jego zdanie.
Po zakończeniu trwającej niemal jedną trzecią życia przygodę w Północnym Londynie 68-letni już menedżer miałby wreszcie zejść ze sceny, jednak ten na wspomnianej konferencji przyznał, że... "zamierza kontynuować pracę w zawodzie". Czy można więc przypuszczać, że Wenger został jednak zwolniony przez Arsenal? Wiele plotek łączyło go nawet z Paris Saint-Germain...
Atletico metaforą porażek?
W klubie zapanowały entuzjastyczne nastroje "wygrania Ligi Europy dla Wengera", a z zawodników miało wreszcie zejść ciśnienie spowodowane słabszymi wynikami i nieudanym sezonem. Klub wierzył także, że ogłoszenie odejścia Wengera chwilę przed najważniejszym meczem sezonu z Atletico podziała na zespół motywująco. Pierwszy półfinał układał się fantastycznie, bowiem już na początku meczu dwie żółte kartki otrzymał obrońca gości, Sime Vrsaljko, a goście poczuli wiatr w żaglach i dominowali bezradnych gości.
Ostatecznie trafili do siatki tylko raz, nie mogąc poradzić sobie z fantastycznie interweniującym Janem Oblakiem, a goście wyrównali stan gry po nieoczekiwanym kontrataku w końcówce spotkania... Mecz był niezwykle wymownym przykładem Arsenalu Wengera z ostatnich lat: świetny efekt wizualny (72%-28% w posiadaniu piłki, 29-6 w strzałach), występ życia bramkarza rywali, stracony gol po serii błędów i ostatecznie wynik znacznie poniżej oczekiwań. Gospodarze "jeździli na tyłkach", jednak tradycyjnie już bili głową w mur i zaprezentowali łatkę, którą nabyli właśnie pod Francuzem: brak boiskowego cwaniactwa i odpowiedniego doświadczenia...
Jeden z internautów skomentował, że przykładowy Liverpool rozszarpałby tak broniącą się ekipę na kawałeczki. Co Wenger, który nie dokonał żadnej zmiany przez 90 minut powiedział po meczu? "Wynik meczu nie poszedł w parze z naszą grą. Znamy już taką historię"...
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze