Obraniak: Już rozumiem dlaczego Tomaszewski mnie nie lubił...
Kilka dni temu zakończył się szósty Festiwal Filmu Sportowo-Społecznego w Paryżu. Hitem festiwalu był film Michała Bielawskiego, "Mundial – gra o wszystko". Ponad sto osób, bo tylko tyle może pomieścić sala ośrodka kulturowego Point Ephemere w 10. dzielnicy Paryża, mogło obejrzeć ten półtoragodzinny, pasjonujący, trzymający w napięciu film dokumentalny, który przedstawił historię reprezentacji Polski w piłce nożnej w okresie 1980-82, pokazujący eliminacje oraz turniej finałowy MŚ w 1982 roku.
W filmie były również wątki ze słynnej już "Afery na Okęciu" oraz dużo ciekawych materiałów związanych ze stanem wojennym. Jednym słowem - warto było się pojawić na festiwalu.
Ten film, który zobaczyłem po raz pierwszy, zrobił na mnie, jak i na widzach, ogromne wrażenie. Ojcem chrzestnym festiwalu był były reprezentant Polski, Ludovic Obraniak (34 mecze, sześć bramek). Po filmie odbyła się debata na tematy piłkarskie i społeczne w Polsce, z udziałem Ludovica oraz Mathieu Zagrodzkiego, francuskiego politologa polskiego pochodzenia.
Po zakończeniu debaty rozmawiałem z 33-krotnym reprezentantem Polski.
Tadeusz Fogiel: Ludovic, jakie wrażenie zrobił na tobie ten film?
Ludovic Obraniak: Oglądałem go z ogromną ciekawością, odkryłem wiele faktów, o których nie miałem pojęcia. Po tym co zobaczyłem, lepiej rozumiem polską mentalność i jestem pełen uznania dla ludzi, którzy przeżywali tak trudne chwile, z piłkarzami włącznie. Gdybym zobaczył ten film przed moja przygodą reprezentacyjną, na pewno przystąpiłbym do gry z orzełkiem na piersi z innym nastawieniem.
Co to znaczy?
Aklimatyzacja nie była łatwa, bardzo bolały, nie tylko mnie, te określenia "farbowane lisy". Dzisiaj łatwiej mi zrozumieć nieprzychylność niektórych ludzi w kraju, jak chociażby Jana Tomaszewskiego, do tych naturalizowanych Polaków, prawie nie znających języka. Może nie umieliśmy się wkomponować w nasze nowe otoczenie.
Skoro jest okazja, warto porozmawiać o twojej obecnej karierze w drugoligowym Auxerre. W klubie tak bliskim Polakom nie szło ci najlepiej - rozegrałeś zaledwie 16 meczów w minionym sezonie.
To są zbyt złożone sprawy. Po powrocie z Izraela, gdzie zdobyłem z Maccabi Hajfa puchar kraju, myślałem, że będę miał łatwiej we Francji. Może nie znalazłem wspólnego języka z trenerem, może oczekiwano ode mnie zbyt dużo. Mimo starań, jakoś mi nie wyszło.
Kiedy trafiłeś do reprezentacji Polski, odgrywałeś czołową rolę zarówno w Lille, jak i później szlo ci calkiem dobrze w Bordeaux. Wszystko się zepsuło, kiedy przeszedłeś do Werderu Brema.
Na początku nie było tak źle, ale później coś się zacięło i straciłem wiarę w siebie.
Jakie masz plany na najbliższą przyszłość?
Mam kilka propozycji, może zostanę w futbolu, a może nie. Na razie czas na odpoczynek, mam wiele pomysłów na przyszłość.
Kończysz karierę w wieku 33 lat - nie za wcześnie?
Dzisiaj mam również inne centrum zainteresowania niz futbol, jestem ojcem trojga dzieci, założylem start-up (hologramy) o nazwie Orbis, współpracuję z tak slynną firmą jak Louis Vitton i chcę dalej rozwijać działalność w tej dziedzinie.
Za kilka dni rozpoczynają się mistrzostwa świata w Rosji. Jak oceniasz szanse Polski?
Trudno będzie powtórzyć sukces odniesiony na Euro 2016 we Francji, bo konkurencja będzie silniejsza. Mamy bardzo dobrą formację ofensywną z Lewandowskim, Grosickim i Zielińskim, który robi stałe postępy. Bardziej martwi mnie obrona, Glik obniżył loty w porównaniu do poprzedniego sezonu, a współpraca z Pazdanem daje powody do zmartwienia. Bardzo cenię natomiast Łukasza Piszczka, który zasługuje na lepsze traktowanie przez media i powinien być liderem kadry. Tak czy inaczej - będę trzymał kciuki za "Biało-Czerwonych".
Komentarze