"Kocie Ruchy" Kownacki: Na moich walkch kibice nie śpią
„Nie zapomnij, że mam te, jak to się mówi, kocie ruchy! Umiem zrobić zejście ramieniem, te strzały mnie jakoś omijają, później leci prawa. Jakąś smykałkę mam. Wiadomo, że lubię iść do przodu, że lubię się bić. Daję ludziom radochę, nie przysypiają na krzesłach” – mówi Adam Kownacki (17-0, 14 KO)...
Pięściarz opowiedział nie tylko o tym, jak chce wygrać 8 wrzesnia na gali w Barclays Center z byłym mistrzem świata IBF Charlesem Martinem (25-1, 23 KO), ale także o ciemnej stronie uprawiania jednego z najbardziej niebezpiecznych sportów świata.
Przemysław Garczarczyk: Kilka dni temu minęła 22 rocznica legendarnej, pierwszej walki Andrzeja Gołoty z Riddickiem Bowe w Madison Square Garden. Oglądałeś?
Adam Kownacki: Po tej walce zacząłem się interesować trochę boksem. Nie oglądałem walki wtedy w TV, ale oglądałem w programie HBO „Legendary Nights”. Jestem dużym kibicem Andrzeja, fajnie się na to patrzyło. Udowdnił wtedy, że może walczyć z najlepszymi, udowdnił, że stać go na mistrzostwo. Niestety nigdy tego nie osiągnął. Te walki bardzo dużo Bowe zabrały. Miałem okazję poznać go kilka razy na ulicy i on już nie był tym samym człowiekiem. Boks jest naprawdę bardzo trudny sport. Wielu ludzi widzi fajne walki, widowisko, ale co się dzieje za dwadzieścia lat od tego momentu, już nie widać. To jest smutne.
Miliony ludzi przed telewizorami, kiedy pięściarze wychodzą na ring. Kiedy kariera się kończy, tych kamer i ludzi nie ma.
Taki zawód, trzeba wiedzieć czego oczekiwać. Sam wiem po sobie. Jak rękę połamałem. Przed walką były wywiady, super fajnie. Jak była kontuzja, to już niczego nie było, nawet telefonów. Była samotność - została tylko żona, najbliżsi. I wierni kibice, pytający kiedy znowu będę walczył. To mnie trzymało. Trzeba znać prawa tego biznesu, nie brać wielu rzeczy do serca. Dla mnie kibice zawsze byli bardzo ważni, dla nich walczę. Na początku mogłem się bić, miałem taką szansę tylko dlatego, że fani przychodzili na moje walki. Sprowadzałem kibiców, do dziś jestem im za to wdzięczny.
Zanim o Twojej walce z Charlesem Martinem w Barclays Center: na kogo stawiasz w super pojedynku w Moskwie: Murat Gasijew kontra Oleksandr Usyk?
Ostatnia walka Usyka, z Briedisem, pokazała, że ma lekkie problemy z człowiekiem, który mocno bije, że ma problemy z presją. Każdy wie, że Gasijew mocniej bije, więc będzie ciekawie. Ja jestem za puncherem.
Temat numer 1: 8 września, Barclays Center, walka z Charlesem Martinem. Showtime potwierdza, że będziesz jedną z trzech pokazywanych walk. Kontrakt podpisany?!
Jeszcze czekam...
Tylko w boksie: można mieć zapowiedziane gale, gotowe stacje telewizyjne...ale nie mieć kontraktów.
Walka jest, na 95 procent (śmiech). Niedługo przyjeżdżają sparingpartnerzy, szykuję się pod Martina. Niczego nie zmieniam, mam swoich ludzi - nie zmienia się czegoś, co dobrze pracuje. Dla mnie najważniejsza walka od roku, od wygrania ze Szpilką. Duża gala, u siebie na Brooklynie - wygrywam i udowadniam, że nie jestem jakimś przypadkiem. Mam 30 lat, wiem, że teraz jestem w moim „prime”. Chcę narobić wiele szumu (w boksie), zostać tym pierwszym polskim mistrzem świata. Do tego dążę, naprawdę w to wierzę.
Według Martina, jego styl pasuje, żeby zneutralizować Twoje najmocniejsze punkty. Czy będziesz zwracał uwagę na tego typu komentarze, czy może to co robi Martin, interesuje Ciebie raczej średnio?
Średnio. Będę się trzymał mojego planu: duża presja, dużo ciosów, lewy prosty, prawa ręka, lewy sierpowy, podbródkowy dodam żeby było ciekawiej...
Wymieniłeś chyba wszystko! Pytanie - w czym mylą się krytycy mówiący, że jesteś tylko jednowymiarowym pięściarzem, że idziesz tylko do przodu?
...nie zapomnij, że mam te, jak to się mówi, kocie ruchy! Umiem zrobić zejście ramieniem, te strzały mnie jakoś omijają, później leci prawa. Jakąś smykałkę mam. Wiadomo, że lubię iść do przodu, że lubię się bić. Daję ludziom radochę, nie przysypiają na krzesłach.
Czy można się nauczyć tego dystansu do siebie, do boksu? Takiego braku nerwów? Pewnie będziesz taki sam przed walką, jak jesteś dzisiaj. Bezstresowy.
Pamiętasz rok temu, siedziałem na podłodze w hotelu, przybiliśmy piątkę i było OK? Lubię to robić, lubię się bić i jeszcze mogę za to dobrze zarobić. Czego tutaj nie kochać?
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze