Heller: Impreza sezonu (już) trwa
W niedzielny wieczór w Moskwie Ivan Periśić stał się pierwszym w historii uczestnikiem turnieju World Tour, który zagrał w finale piłkarskiego mundialu. Poprzedniego lata w Porecu starał się dzielnie nawiązać walkę z najlepszymi siatkarzami plażowymi świata. Pomocnik Chorwacji i Interu Mediolan robił na boisku co mógł, zagrywał nawet z wyskoku, ale skazany na porażkę zajął nad Adriatykiem dwudzieste piąte miejsce. Mało tego, w klubie czekała na niego reprymenda.
Nieco ponad rok później wraz z kolegami z reprezentacji nie uniósł wprawdzie Pucharu Świata, ale na stałe i globalnie zapisał się w sercach kibiców. I właśnie tego dnia, 15 lipca 2018 roku, w Holandii wystartowały mistrzostwa Europy w siatkówce plażowej. Piękna historia i futbolowo-plażowa klamra.
Pierwsze ataki, punktowe bloki, efektowne obrony i nieliczne asy już za nami. W meczu otwarcia turnieju, para gospodarzy Boehle/Van de Velde – po momentami porywającym boju - rozprawiła się z włoskim duetem Caminati/Rossi. Turnieju, który Holendrzy, podobnie jak mistrzostwa świata sprzed trzech lat, organizują z imponującym rozmachem. Trenerzy naszych reprezentacji spędzą na autostradach między miastami-gospodarzami wiele godzin. Piotr Kantor i Bartosz Łosiak oraz Kinga Kołosińska i Katarzyna Kociołek zainaugurują fazę grupową w pięknym i zielonym Apeldoorn. Jagoda Gruszczyńska i Aleksandra Gromadowska, Grzegorz Fijałek i Michał Bryl oraz zaproszeni w trybie rezerwowym Maciej Rudol i Kacper Kujawiak rozpoczną zmagania w Hadze, która w sobotę i w niedzielę stanie się zarazem areną walki o medale. Wreszcie Mariusz Prudel i Jakub Szałankiewicz zagrają na boisku w Rotterdamie, umiejscowionym tuż obok legendarnego transatlantyku, który tradycyjnie będzie pełnił rolę imponującej gabarytami atrakcji, jak i służył za nietypową bazę noclegową. I tylko do Utrechtu naszym parom nie będzie po drodze.
Liderami tabeli wszech czasów ME - tak u kobiet jak i u mężczyzn – pozostają Niemcy. Na Starym Kontynencie, pary naszych zachodnich sąsiadów, triumfowały w sumie trzynaście razy, a aż trzydzieści sześć razy ustawiały się do zdjęć i piły szampana na podium. Nasz dorobek medalowy jest o wiele skromniejszy i łączy się tylko z brązem. Medale, o tym kolorze, przywoziły do kraju nieistniejące już duety Grzegorz Fijałek i Mariusz Prudel (dwukrotnie) oraz Kinga Kołosińska i Monika Brzostek. Pamiętajmy jednak, że - ćwierć wieku temu - w gdy w Almerii i Espinho trwały boje o pierwsze krążki pod egidą Europejskiej Federacji Piłki Siatkowej, na polskich plażach grało się w butach…
Teraz, polska siatkówka plażowa jest już w zupełnie innym punkcie historii i profesjonalnie nadrabia, drzewiej utracony czas. Po udanych debiutach i występach na olimpijskich arenach, a obecnie po kapitalnym przełomie czerwca i lipca (vide srebro oraz złoto Kantora/Łosiaka w Ostrawie i Warszawie oraz czwarte miejsce Kołosińskiej/Kociołek w Espinho), przyszedł nieudany turniej w Gstaad. Jego zaskakujące wyniki uznajmy jednak za wypadki przy pracy i przyczajenie się do ataku na czołowe miejsca w Holandii.
XXVI mistrzostwa Europy panów i XXV mistrzostwa Europy pań czas zatem zacząć na dobre. Wspomniany wyżej Periśić będzie zapewne oglądał je na brawurowo, zasłużonych wakacjach. A czy poleci do Wenezueli czy do Nowej Zelandii, będzie miał okazję. Bowiem ME – w tym sezonie – i w tej dyscyplinie, to sportowa impreza roku. Co pokaże – na swoich sportowych antenach – nie tylko Polsat, ale i cały świat.
„Boisko w porcie i SS Rotterdam. Tu będą grać i spać Mariusz Prudel i Jakub Szałankiewicz” /fot. CEV
„Holandia – tu naprawdę kocha się siatkówkę plażową” /fot. FIVB
Bartosz Łosiak w objęciach mewy czyli welcome to #EuroBeachVolley @polsatsport @PolskaSiatkowka @KantorLosiak https://t.co/VZHa4apMPB
— Bartosz Heller (@BartHeller) 15 lipca 2018
Przejdź na Polsatsport.pl