Cristiano Champions. "Lewy" zagra u boku CR7?
Stało się. Pięciokrotny zdobywca Złotej Piłki i jeden z dwóch najlepszych piłkarzy na świecie (mam nadzieję, że sekty Lionela Messiego i Cristiano Ronaldo wybaczą mi zrównanie z Portugalczyka z Argentyńczykiem) trafił oficjalnie do Juventusu Turyn. To ma być brakujący element w talii Massimiliano Allegriego, który – podobnie jak miliony „juventini” – obsesyjnie marzy o wygraniu Ligi Mistrzów.
Real Madryt, z którego przychodzi Ronaldo, wygrał wszak cztery z pięciu finałów, podczas gdy Juventus w tym czasie dwa razy zagrał w decydującym starciu i dwa razy musiał uznać wyższość hiszpańskich gigantów – raz Barcelony i raz Królewskich właśnie. Teraz ma to się zmienić.
Juve może wszystko
Ale zakup Portugalczyka to także drugi dowód na to, że Juve stało się w ostatnich latach nowym typem przedsiębiorstwa – już nie tylko dominuje sportowo na krajowym podwórku i skupuje wszystkich najciekawszych piłkarzy, ale potrafi zagrać największym rywalom na nosie, wydając dowolne sumy na wzmocnienia. Pierwszym taki zaskoczeniem było ściągnięcie Gonzalo Higuaina z Napoli, drugim jest teraz transfer Ronaldo.
Sumy wydane za Argentyńczyka i Portugalczyka nie szokują tak bardzo, jak kwoty wydawane przez właścicieli PSG, Manchesteru City, czy Chelsea, ale pokazują, że Stara Dama chce się jeszcze bardziej liczyć na rynku i nie boi się odważnych inwestycji.
Polskie marzenia
Jeszcze kilka tygodni temu plotki o zainteresowaniu Włochów Robertem Lewandowskim odbierano z uśmiechem politowania – „po co mu transfer do słabszego klubu niż Bayern”, „on może odejść tylko do Anglii lub Hiszpanii” i tak dalej... Dziś gra Lewego u boku Ronaldo może być pewnie marzeniem Polaka.
To marzenie spełniać będzie w najbliższych miesiącach Wojciech Szczęsny. Golkiper naszej reprezentacji w nadchodzącym sezonie nie tylko zastąpi legendę calcio, Gianluigiego Buffona, ale zostanie poddany niezwykłej presji, bowiem od turyńskiego zespołu będzie się wymagać bicia wszystkich rekordów. Celem numer jeden będzie jednak odzyskanie po 23 latach Pucharu Mistrzów.
Serie A wraca do łask
Dla Serie A zaś ten transfer to według mnie rzecz porównywalna tylko z przejściem Diego Armando Maradony z Barcelony do Napoli w 1984 roku i Ronaldo z Barcelony do Interu w 1997. Oba te ruchy oznaczały pozyskanie najlepszych wówczas piłkarzy na świecie, przyszłych mistrzów świata (złoto Ronaldo z 1994 roku ciężko liczyć). To były ówczesne rekordy transferowe, które przesuwały równowagę na rynku europejskim. Wewnątrz Italii jako równie istotne zaliczyłbym transfery Roberto Baggio z Fiorentiny do Juventusu i Christiana Vieriego z Lazio do Interu.
Nie wiem, czy Cristiano Ronaldo zdobędzie jeszcze w przyszłości Złotą Piłkę, czy zostanie kiedyś mistrzem świata i czy pomoże Zebrze wygrać Ligę Mistrzów. Wiem jednak, że mimo tego, że jego transfer nie bije rekordu Neymara, znów zmienia równowagę na mapie piłkarskiej Europy. Serie A zyskuje w wymiarze ekonomicznym, ale przede wszystkim prestiżowym. Oby także sportowym.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze