Kołtoń o wywiadzie Lewandowskiego. "Nie jest marionetką"
Wywiad Roberta Lewandowskiego dla tygodnika "Sport Bild" odbił się szerokim echem w niemieckiej opinii publicznej. Próby skomentowania i interpretacji podjął się doskonale obeznany w realiach naszych zachodnich sąsiadów Roman Kołtoń w programie "Prawda Futbolu".
Warto się zastanowić, jaka była sytuacja w Bayernie i jak odbierał ją Robert Lewandowski.
Sport Bild: Miesiącami pan milczał. Nawet po trzech bramkach w Superpucharze nie zabrał pan głosu...
Robert Lewandowski: Od sierpnia nie udzieliłem w Niemczech żadnego wywiadu, nawet w Polsce odnosiłem się tylko do reprezentacji Polski. Powodem jest jedno: na koniec poprzedniego sezonu wszystko co się wokół mnie działo nie było w porządku. Miałem przeczucie, że nikt nie stał za mną. Byłem publicznie krytykowany przez kibiców i bardzo wielu ekspertów. Słyszałem tak wiele różnych negatywnych rzeczy, których nie chciałem komentować. Teraz chcę jednak przerwać milczenie.
Sport Bild: Czy nie miał pan wsparcia od kierownictwa klubu w kwietniu i maju?
Lewandowski: Każdy do mnie strzelał, a ja nie miałem wsparcia ze strony klubu. Czułem się w tej sytuacji osamotniony. Nie strzeliłem bramki w dwóch, trzech ważnych meczach, a nie widziałem nikogo, kto stanąłby za mną. Żaden z bossów Bayernu...
Robert zawiódł w ćwierćfinałach i półfinałach Champions League, a ta kanonada niesprawiedliwie przeniosła się na mundial, również nieudany. Niemieckie media wyśmiewały polskiego napastnika, a potem musiały się wyśmiewać ze swoich piłkarzy. Kołtoniowi bardzo nie podobał się "chamski" stosunek niemieckich mediów względem "Lewego".
Sport Bild: Życzyłby pan sobie tego wsparcia? Jak odbiera pan zarzut, że nie strzela w wielkich spotkaniach?
Lewandowski: Gdy coś nie idzie, to Lewandowski jest winny. Takie miałem uczucie w końcówce poprzedniego sezonu. Jestem już bardzo długo w Niemczech i można mi zarzucać, że nie trafiam do siatki. Jednak nigdy nie można mi zarzucić braku zaangażowania. Ten zarzut mnie rozczarowuje - stałem się celem, w który łatwo można było trafić. Nie jestem jednak człowiekiem, który idzie do mediów i płacze. Chciałem pokazać moją siłę na boisku. Słyszałem historie, które były śmieszne. W pewnym momencie spytałem siebie "Co tu jest grane?!". Pomyślałem sobie: jeśli wszyscy myślą sobie, że mają ze mną problem, to po co miałbym tu dalej zostawać? W tym momencie zdecydowałem się na odejście. To był bardzo trudny czas.
Sport Bild: Czy to marzenie, by iść dalej za granicę?
Lewandowski: Mam już 30 lat, ale wiem jak ważny jestem dla Bayernu. Mam tutaj jeszcze trzyletni kontrakt. Nigdy nie zastrajkuję, nigdy nie wejdę w spór z klubem. Już nie myślę o zagranicznym klubie. Nowy menedżer? Nie jest potrzebny wyłącznie do transferu.
Lewandowski chwalił podejście nowego trenera, Niko Kovaca. "On wszystko mi wyjaśnił, powiedział jak będzie funkcjonować, to mi się spodobało. Po tej rozmowie zdecydowałem, że chcę zostać. Zmieniło się moje myślenie. Sam popełniałem błędy - nie jestem maszyną".
Pod koniec padły jednak najmocniejsze słowa. Jaki jest kontakt "Lewego" z Karl-Heinzem Rummenige i Uli Hoenessem?
Lewandowski: Myślę i mam nadzieję, że to wkrótce nastąpi. Chciałbym wyjaśnień w otwartej rozmowie między facetami. Jestem człowiekiem, który chciałby wyjaśniać pewne rzeczy twarzą w twarz, a nie za plecami, jak to często ostatnio się zdarzało. Mówię co myślę, nie jestem marionetką. Dla niektórych może to być problematyczne.
Na koniec Robert potwierdził, że wciąż czuje się częścią Bayernu. Jest to wywiad bardzo znaczący i bardzo konkretny. Robert zabiera publicznie głos w Niemczech i po raz kolejny pokazuje, że ma swoje zdanie w stosunku do Bayernu Monchium. Nie obawia się zabierać głosu, nie boi się krytykować przygotowań i polityki transferowej. Mówi się o tym, że Bayern gromadzi pieniądze na kolejny sezon... Czy będzie to miało przełożenie na rzeczywistość?
Komentarze