Pindera: Wiedzieli, kiedy skończyć
Andre Ward powiedział ostatnio, że nie zamierza wracać na ring, by walczyć z Ołeksandrem Usykiem. To jeden z tych, który odszedł we właściwym momencie.
Amerykanin ma dopiero 34 lata, na zawodowym ringu nie przegrał, więc wydaje się, że mógłby spokojnie wrócić ze sportowej emerytury na którą się udał po drugiej wygranej z Siergiejem Kowaliowem.
Ward (32-0, 16 KO) jest ostatnim amerykańskim mistrzem olimpijskim w boksie. Złoty medal zdobył w 2004 roku w Atenach w wadze półciężkiej (81 kg). Jeszcze bardziej do wyobraźni przemawia fakt, że ostatnią porażkę poniósł w 1998 roku. Miał wtedy zaledwie 13 lat.
Gdyby zdecydował się wrócić i stanąć do walki z Usykiem, niekwestionowanym królem wagi junior ciężkiej, posiadaczem wszystkich prestiżowych pasów, które skompletował wygrywając pierwszą edycję turnieju World Boxing Super Series, zarobiłby krocie.
Ale nie zamierza tego robić, uważa że jego czas minął, a w ringu osiągnął to, co chciał. Wygrał turniej Super Six (w finale pokonał Carla Frocha), długo był królem wagi superśredniej, a gdy przeszedł do półciężkiej też pokazał, że potrafi wygrywać. Pierwsze zwycięstwo z Kowaliowem było co prawda kontrowersyjne, ale rewanżu nie pozostawił chyba już żadnych wątpliwości. Jestem przekonany, że nawet gdyby sędzia ringowy nie przerwał pojedynku, to w kolejnym starciu Rosjanin przegrałby z Wardem przez nokaut. Po prostu nie miał już sił.
Andre Ward był nie tylko wybitnym mistrzem pięści, ale też człowiekiem z charakterem. Od początku kariery z tym samym trenerem (Virgil Hunter), który prywatnie był jego ojcem chrzestnym,. Nikomu nie dał się wodzić za nos. Decyzję o przejściu w stan sportowego spoczynku też podjął sam i nic nie wskazuje na to, że ją zmieni.
Pamiętam jak kuszono Lennoxa Lewisa, wielkiego mistrza wagi ciężkiej, by wrócił i stoczył rewanżowy pojedynek z Witalijem Kliczką. Lewis odmówił, bo wiedział, że wszystko co najlepsze w boksie już za nim. Miał świadomość, że może z Kliczką przegrać, więc zrezygnował z milionów dolarów, którymi go kuszono.
Ward nie zarabiał tak dużo jak Lewis, czy wcześniej Mike Tyson i Evander Holyfield. Zarabiał bez porównania mniej niż Oscar De La Hoya, Floyd Mayweather Jr czy Manny Pacquiao. Nigdy nie miał statusu supergwiazdora, nie był królem pay per view. Ale pięściarzem był zjawiskowym, choć nie wszystkim się jego styl podobał.
Ale ja od początku, od pierwszej walki z jego udziałem którą komentowałem, a było to na igrzyskach w Atenach, byłem nim zauroczony. I byłbym rozczarowany, gdyby zmienił zdanie i wrócił.
Z Usykiem w wadze junior ciężkiej miałby problem. Wydaje mi się, że poniósłby pierwszą porażkę od dwóch dekad, ale mam nadzieję że do takiej konfrontacji nie dojdzie, choć z drugiej strony chętnie bym go raz jeszcze zobaczył w ringu. I to w starciu z kimś tak magicznym, jak Ukrainiec.
W odpowiednim momencie karierę zakończył też niepokonany Walijczyk Joe Calzaghe. Całe życie wygrywał w wadze superśredniej, ale na finiszu spróbował swych sił w półciężkiej, w wieku 36 lat poleciał do USA i pokonał najpierw Bernarda Hopkinsa w Las Vegas, a siedem miesięcy później Roya Jonesa Jr w Nowym Jorku.
Rocky Marciano, król wagi ciężkiej pierwszej połowy 50 –tych, do dziś dzierży rekord: 49-0. Schodził z ringu niepokonany mając 490 zwycięstw i żadnej porażki. Gdy nokautował Archie Moore’a na Yankee Stadium w Nowym Jorku i żegnał się z ringiem miał 32 lata.
Niewielu potrafiło odejść we właściwym momencie, walczyli do końca, dopiero kolejne, ciężkie porażki ich do tego zmuszały.
W Polsce niepokonany zszedł z ringu Tomasz Hutkowski . Wcześnie zrezygnował z kontynuowania kariery amatorskiej, mistrz olimpijski z Rzymu (1960) Kazimierz Paździor, miał zaledwie 26 lat. Uznał, że czas na inne wyzwania, skończył studia ekonomiczne i trenerskie.
Jerzy Kulej, jedyny dwukrotny mistrz olimpijski w polskim boksie, mógł jechać na trzecie igrzyska i walczyć w Monachium o trzecie złoto, ale jak mi kiedyś opowiadał, w jednym z meczów ligowych przyjął kilka niepotrzebnych ciosów i zrozumiał, że czas kończyć.
Ale to wyjątki, bokserzy na ogół biją się do ostatniej kropli krwi zapominając, że jest jeszcze drugie życie. Po boksie.
W załączonym materiale skrót rewanżowej walki Ward - Kowaliow.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze