W Bundeslidze jak w NBA? Rewolucja ma zapobiec dominacji Bayernu Monachium

Piłka nożna
W Bundeslidze jak w NBA? Rewolucja ma zapobiec dominacji Bayernu Monachium
fot. PAP

To nie mrzonka niemieckich fantastów, a realne lobby, które chce zapobiec znużeniu rozgrywek Bundesligi. Supremacja Bayernu Monachium jest tak duża, że już teraz kibicom zza Odry pozostają emocje związane tylko z wicemistrzostwem kraju.

W dwóch ostatnich dekadach zdarzyło się ledwie pięć razy, by ktoś inny niż Bawarczycy sięgał po mistrzowską paterę. Nie licząc wzlotu Borussii Dortmund przed ośmioma laty, VfB Stuttgart, Werder Brema i VfL Wolfsburg incydentalnie obierały Bayernowi prymat w Niemczech. Coraz częściej władze rozgrywek zastanawiają się, jak temu zaradzić, by kibice nie nudzili się przebiegiem sezonu, włączając w to także monachijskich fanów, którzy z urzędu spodziewają się kolejnego tytułu. Wielka przewaga ekonomiczna oraz sportowa stała się zarazem mankamentem powodującym monopol.

Najstarsze, prezentujące wysoki poziom ligi hołdują tradycji. Mało kto wychyla się, by zaproponować rewolucyjne rozwiązania (wzorzec ESA37 na pewno by nie przeszedł), jednak coraz śmielej głos zabierają szanowani w Niemczech publicyści oraz przedstawiciele samych klubów.

- Żeby nie zostać mistrzem Niemiec, Bayern musiałby zrobić coś naprawdę złego, mieć niezwykłego pecha, a jakiś inny klub musiałby wejść na jakiś wyjątkowy poziom. To jednak nie nastąpi - mówi Michael Reschke, dyrektor sportowy VfB Stuttgart.

Zdaniem Reschke, losy tytułu w tym sezonie, choć rozegrano dotąd tylko inauguracyjną kolejkę (Bayern pokonał Hoffenheim 3:1), też już są przesądzone.

- Wszyscy wiemy, jak to się skończy, Bayern Monachium znów będzie mistrzem Niemiec. Porozmawiajmy zatem o formule play-off na zakończenie sezonu - to słowa przedstawiciela Stuttgartu, które podchwycił Ronald Reng, szanowany dziennikarz i autor znanego także w Polsce bestselleru „Życie wypuszczone z rąk” życiu i samobójczej śmierci cierpiącego na depresję bramkarza reprezentacji Niemiec i Hannover 96, Robercie Enke.

Jego zdaniem albo Niemcy znajdą alternatywę dla kibiców piłkarskich i innych klubów, którzy wreszcie przestaną się nudzić, albo 17 innych klubów świętować będzie drugie miejsce uznając to jako prawdziwy bohaterski czyn. Dlatego pomysł, by pod koniec sezonu cztery najlepsze zespoły Bundesligi rozegrały półfinały, a później finał, wydaje się całkiem atrakcyjny.

- W pierwszym odruchu aż się zakrztusiłem. To obrabowałoby ligę ze sportowej sprawiedliwości. Mistrzem powinien być ten, kto przez rok był autentycznie najlepszy - mówi Reng, który po zastanowieniu stwierdził nagle, że play-off to najlepsze rozwiązanie dla Bundesligi.

Dalej, w rozmowie z dziennikarzami, Reng tłumaczy, że samo dostanie się do czołowej czwórki oddawałaby autentyczną siłę aspirujących do tytułu zespołów. Reschke z kolei podkreśla, że w USA wszystkie ligi, które nie miały fazy play-off padły właśnie dlatego, że za sprawą dominacji jednego zespołu przestały być atrakcyjne. - W hokeju czy koszykówce faza ta jest główną atrakcją. Nawiasem mówiąc, także w piłce nożnej, Lidze Mistrzów i mistrzostwach świata. Z drugiej strony, mistrzostwa Bayernu nie wzbudzają entuzjazmu nawet wśród fanów Bayernu. To tylko rutyna - dodaje przedstawiciel VfB, a Reng konstatuje: - Myślałem, że jestem tradycjonalistą w piłce nożnej. Chyba jednak łatwiej będzie mi przyzwyczaić się do play-off w Bundeslidze, niż do kolejnych 15 lat gry, w której mistrz jest znany przed pierwszym meczem.

Pytanie tylko, co na to inni, zwłaszcza ci, którzy liczące ponad pół wieku rozgrywki traktują jako nienaruszalną świętość.

Przemysław Iwańczyk z Hanoweru, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie