Niech wydarzenia z Hoffenheim będą ostrzeżeniem
Złość trybun przeciwko nawet najodleglejszemu ideologicznie wrogowi nie usprawiedliwia tego, co wydarzyło się w weekend w Hoffenheim. Obraźliwe hasła, a już na pewno flagi ilustrujące chęć zlikwidowania kogokolwiek, to sceny, jakie w XXI wieku na żadnym stadionie nie powinny mieć miejsca.
Historia wojny między kibicami Borussii Dortmund a Dietmarem Hoppem, właścicielem TSG 1899, sięga poprzedniego sezonu, a nawet dalej. Przybyła do Hoffenheim grupa śpiewała obraźliwe piosenki, wywieszając obsceniczne transparenty. W rewanżu Hopp złożył pozew przeciwko kilkudziesięciu dortmundczykom, a ci zostali ukarani zakazem stadionowym. Tym razem, w miniony weekend, sprawy posunęły się jeszcze dalej. Na jednym z transparentów Hopp został nazwany „skur…”, na innym jego podobiznę przykrywa celownik, co zdaniem obserwatorów jasno wskazuje na chęć wyrządzenia mu krzywdy.
Wszystko to ma związek z brakiem akceptacji kibiców z całych Niemiec dla klubów, które powstają za pieniądze prywatnego kapitału, nie mają tradycji, a jednak notują regularny postęp dzięki inwestowanym weń środkom. Na podobne uszczypliwości jak Hoffenheim (dodajmy, uczestnik tegorocznej Ligi Mistrzów) narażony jest inny klub, którego ścieżka kariery budzi dyskusję, a więc RB Lipsk. Co ciekawe w złośliwościach pod adresem obu drużyn celują kibice z Dortmundu. Ale nie są jedynymi, którzy zaleźli za skórę Hoppowi. W zeszłym roku na właściciela Hoffenheim poleciały wyzwiska ze strony kibiców FC Koeln. Wywiesili także transparent, na którym właściciel klubu uprawiał seks analny ze swoim lokajem. Na innym przedstawiali jego matkę jako kobietę lekkich obyczajów.
To wszystko, niestety, wzbudza wielki niesmak. Trybuny niemieckich stadionów generalnie można stawiać za wzór. Sam byłem ostatnio na kilku meczach, gdzie fani obu zespołów siedzieli wymieszani ze sobą na różnych trybunach, a pod stadionami rozwijały swój kram ciężarówki z pamiątkami drużyny przeciwnej. Incydent z Hoffenheim kładzie się cieniem na tym dobrym, pielęgnowanym latami wizerunku.
Klub z Hoffenheim zaapelował o większą tolerancję, uczciwość i szacunek dla jego działań. Podpisani pod nim dyrektorzy Peter Görlich i Frank Briel wskazują, że TSG pielęgnuje najwyższe wartości nie tylko w Europie, ale także w Afryce, gdzie inwestuje w szkółki piłkarskie. Borussia i jej szefowie poczuwają się do winy i mają poczucie wstydu. Joachim Watzke, prezes BVB, przeprosił Hoppa i TSG zaraz po końcowym gwizdku. Wydał także oficjalne oświadczenie, w którym potępia zachowanie swoich fanów i zapowiada osobisty telefon do Hoppa z przeprosinami.
Występek ludzi związanych z BVB nie posłuży całym Niemcom i ich wizerunkowi. W najbliższy czwartek komitet wykonawczy UEFA zdecyduje o przyznaniu roli organizatora mistrzostw Europy w 2024 r. O prawo gospodarza rywalizują Niemcy i Turcja. Ci pierwsi są zdecydowanym faworytem tej rozgrywki, jednak czuła na punkcie zachowania kibiców UEFA i jej działacze mogą wziąć pod uwagę incydent z Hoffenheim.
Tak czy owak, niech sytuacja z meczu Hoffenheim – Borussia pozostanie ostrzeżeniem. Na tego typu występki, niezależnie od kraju, w jakim mają miejsce, należy reagować od razu i stanowczo. Radykalizujące się trybuny nie są niczym dobrym, zwłaszcza że obraz niemieckiej piłki i związanym z nią kibicowaniem służył Europie i światu za wzór standardów.
Komentarze