Andrew Robinson obiecuje, że znokautuje Jonaka
Damian Jonak poznał rywala z którym zmierzy się 17 listopada. Jest nim 33 letni Brytyjczyk Andrew Robinson. W Radomiu szykuje się więc prawdziwa ringowa wojna, niekoniecznie domowa.
Robinson jeszcze do niedawna mówił, że ma najtwardszą szczękę w bokserskim biznesie, ale w czerwcu przegrał w Manchesterze przed czasem z Markiem Heffronem, więc być może zmienił zdanie.
Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż uchodzi na Wyspach Brytyjskich za solidnego pięściarza, zresztą z Heffronem też radził sobie nieźle, a jego zawodowy rekord tylko to potwierdza. Wygrał 21 pojedynków, przegrał cztery, a jedną z jego walk uznano za remisową. Jest silny i wysoki, ale chyba nie ma nokautującego ciosu, bo przed czasem wygrał zaledwie sześć pojedynków. Ale miał dobrych przeciwników i bił się z nimi jak równy z równym. Tak jak z Frankiem Buglionim, Samem Sheedy, czy Lee Markhamem.
Robinson twierdzi, że walk tych nie przegrał, i nie jest w tej ocenie osamotniony.
- Podobnie było na ringach amatorskich. W krajowych mistrzostwach oszukali mnie kilka razy, taka jest prawda – mówił dwa lata temu dla brytyjskich mediów
Treningi bokserskie zaczynał późno, miał 21 lat. Był wysportowanym, młodym człowiekiem, grał trochę w piłkę, tenisa, krykieta i diabli wiedzą w co jeszcze – opowiadał we wspomnianym wywiadzie. – Ale Bóg obdarował mnie jedynie bokserskim talentem – dodał.
Stoczył, jak twierdzi 20 amatorskich walk, trzykrotnie zdobył tytuł Midland Area i podpisał zawodowy kontrakt. Od strony promotorskiej o jego interesy dba dziś Frank Warren. Ma dobrych, doświadczonych trenerów i jeszcze sporo wiary, że wszystko co najlepsze dopiero przed nim. Dla niego walka z Jonakiem (40-0-1, 21 KO), który ma imponujący rekord, to szansa przypomnieć się po porażce z Heffronem.
A dla Jonaka, który w kwietniu na Polsat Boxing Night wrócił po trzech latach przerwy w Częstochowie, wygrana z Robinsonem też byłaby dobrą okazją, by zwrócić na siebie uwagę tam, gdzie dziś zawodowy boks przeżywa swój najlepszy okres, czyli w Wielkiej Brytanii.
Robinsonowi najbardziej podoba się boks Mike’a Tysona i Larry’ego Holmesa, to jego idole. Pytany o najlepszą walkę, którą widział mówi, że pierwszy pojedynek Nigela Bella z Chrisem Eubankiem, bo to była prawdziwa wojna, a on takie lubi najbardziej.
Zawsze był fanem Eubanka, teraz kibicuje jego synowi, Eubankowi juniorowi.
- A z kim stoczyłeś swój najtrudniejszy pojedynek ? – zapytał go angielski dziennikarz. – Z Frankiem Buglionim - odpowiedział.
O Jonaku chyba wie niewiele, jeśli twierdzi, że przyjedzie go znokautować.
Damian z którym byliśmy w ostatnim Puncherze, tylko się uśmiechnął, gdy usłyszał te słowa. – Takie gadanie nic nie znaczy. Robinson może mówić co chce, ale ja coś czuję, że będzie mi pasował. Znacznie bardziej niż Uzbek Szerzod Husanow, którego pokonałem w Jastrzębiu Zdroju.
Andrew Robinsona nazywają „Zwierzakiem”. Przydomek otrzymał jeszcze w czasach amatorskich, bo nawet na sparingach walczył jak o życie. Teraz nie jest inaczej. Jeśli tak, to 17 listopada w Radomiu czeka nas prawdziwa wojna w ramach „Wojny domowej”, bo tak reklamowana jest gala organizowana przez Mateusza Borka.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze