MŚ w siatkówce: Duża wpadka organizatorów na koniec. "Totalna kompromitacja"
Będąc złośliwym można byłoby rzec "jakże mogło być inaczej, wpadki na początku, wpadki w trakcie, to i wpadka na koniec siatkarskich mistrzostw świata we Włoszech i Bułgarii". Akurat tego braku nie dało się nie zauważyć lub po prostu zlekceważyć. Chodzi o hymn państwowy dla triumfatorów turnieju - reprezentacji Polski. Hymnu, którego nie było...
To przecież tradycja stara jak świat, a w zasadzie jak mistrzostwa świata, zwłaszcza siatkarskie. Przy okazji innych imprez w tej dyscyplinie jest identycznie. Czy to Liga Narodów (wcześniej Liga Światowa), mistrzostwa Europy lub Puchar Świata - zawsze na koniec zmagań, po ceremonii wręczenia medali, zawodnicy, cały sztab szkoleniowy oraz kibice mogą dumnie odśpewać swój hymn, który w obliczu wywalczenia wielkiego sukcesu brzmi cudownie. Polakom niestety nie było dane tego doświadczyć, aczkolwiek ich radość po zdobyciu złota była tak ogromna, a zmęcznie tak uciążliwe, że mogli jedynie skwitować to pogardliwym uśmiechem na twarzy. Tym bardziej, że to nie pierwsza wpadka organizatorów na tych mistrzostwach.
Są jednak małe wpadki i te większe. Brak hymnu dla świeżo upieczonych mistrzów świata to "totalna kompromitacja" - jak sugerują kibice w Polsce śledzący transmisję. Dziwić to może tym bardziej, że siatkarski mundial, a konkretnie jego finał odbył się we Włoszech, a więc w miejscu, gdzie ta dyscyplina sportu nie jest nikomu obca, a tamtejsi ludzie odpowiedzialni za oprawę powinni być, przynajmniej teoretycznie, zaprawieni w bojach. Wszak Italia wielokrotnie organizowała tego typu imprezy. O ile Bułgarom można wybaczyć brak doświadczenia w przygotowaniu zakwaterowania, transportu czy samej organizacji meczu, o tyle ich partnerom w byciu współgospodarzem już niekoniecznie.
Sama dekoracja medalistów również pozostawia wiele do życzenia. Zmęczeni siatkarze musieli pokonać wiele stopni na schodach, aby wejść na górę, gdzie czekali oficjele z medalami. Brakowało typowego podium, na którym wszyscy mogliby celebrować radość. To oczywiście nie przeszkodziło Polakom w świętowaniu, ale niesmak w oczach obserwatorów jednak pozostał.
"Z ziemii włoskiej do polskiej" napisał w 1797 roku Józef Wybicki, autor słów Pieśni Legionów Polskich we Włoszech – późniejszego polskiego hymnu narodowego Mazurka Dąbrowskiego, bedąc pod wrażeniem patriotycznej atmosfery na Półwyspie Apenińskim, gdzie stacjonował generał Jan Dąbrowski i jego żołnierze. Podobna podniosłość miała miejsce ponad 200 lat temu w Turynie i mimo braku hymnu, Włochy znowu będą nam kojarzyć się bardzo dobrze. Pod względem sportowym jesteśmy mistrzami świata, ale patrząc na organizację tego typu imprez w innych krajach niż Polska, także w tym aspekcie możemy stwierdzić, że nikt nam nie dorówna.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze