Napad na Milika był zaplanowany. "Złodzieje wiedzieli, kogo okradają"
Nie milkną echa napadu bandytów na Arkadiusza Milika tuż po zakończeniu spotkania Napoli z Liverpoolem. Napastnicy przystawili mu pistolet do głowy i zażądali oddania cennego zegarka. Według kolejnych źródeł złodzieje doskonale wiedzieli, kogo okradają.
Napoli zdominowało wielki Liverpool, pozwalając finaliście ubiegłej edycji Ligi Mistrzów na oddanie zaledwie jednego strzału na przestrzeni 90 minut. W dodatku był on niecelny... Po cennym zwycięstwie 1:0 piłkarze mieli rozjechać się po Neapolu i okolicach, by w spokoju świętować trzy punkty.
Wieczór jednak okazał się koszmarem Milika, który został zaatakowany przez dwóch mężczyzn w kaskach przemieszczających się na skuterach. Napastnicy przystawili mu do głowy pistolet i zażądali oddania zegarka wartego co najmniej kilkanaście tysięcy euro.
Jak donosi włoski dziennikarz Giuseppe Grimaldi, atak na reprezentanta Polski przeprowadzony był z pełną premedytacją.
"Napad był w odizolowanym miejscu. Wszystko to jest dowodem wcześniejszego przygotowania. Złodzieje doskonale wiedzieli, kogo okradają. Milik wracał do domu późno, jednak w samochodzie nie był sam. Zawodnik był w szoku, a zeznania złożył w czwartek rano" - relacjonował dziennikarz na łamach Radio CRC.
W przeszłości podobne sytuacje spotykały między innymi Marka Hamsika (aż trzykrotnie w latach 2007-2013), Lorenzo Insigne czy też dawne gwiazdy Ezequiela Lavezziego i Edinsona Cavaniego. Napady bandytów na piłkarzy Napoli są więc nagminne. Niektórym zawodnikom okradano posesje, pistolet do twarzy przykładano także Valonowi Behramiemu w 2012 roku i Juanowi Zunidze w 2014.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze