"Brzęczek ciągnie za uszy kilku piłkarzy"
Coraz więcej ludzi w piłkarskim środowisku twierdzi, że nominacje selekcjonera Jerzego Brzęczka mogą się nam wszystkim odbić czkawką, ale jest on pierwszym selekcjonerem, który w pewnych kwestiach nie owija w bawełnę.
Jeśli nie grasz w klubie, masz kłopoty w swoim miejscu pracy, to wcale nie oznacza, że nie masz co liczyć na powołanie do reprezentacji. Możesz nawet zagrać w pierwszym składzie! Zaskakujące. Można się z tym nie zgadzać, ale to jednak uczciwe postawienie sprawy.
Selekcjoner uważa, że nie ma co się łudzić, że mamy taki potencjał personalny, który pozwala na pomijanie zawodników grzejących ławę albo takich, który w dobrych klubach nawet się na niej nie mieszczą. Najlepszym przykładem przy pierwszych nominacjach był Jakub Błaszczykowski.
Można mówić o sporej autonomii, jaką selekcjoner uzyskał u swoich szefów. Oczywiście może być tak, że rezerwowy z Serie A, Bundesligi, czy Championship jest lepszy od piłkarza grającego w podstawowym składzie w klubie z Lotto Ekstraklasy, ale to jednak stąpanie po kruchym lodzie.
Brzęczek igra z opinią publiczną rzucając koła ratunkowe i ciągnąc za uszy kilku piłkarzy. Swojego siostrzeńca, a to zawodników wywodzących się z Wisły Płock, a to zapraszając do współpracy kontrowersyjne postaci.
Nie ma wątpliwości, że Brzęczek jest jednym z pierwszych selekcjonerów, który ma aż tak nieprzejrzyste zasady powołań do reprezentacji. Może się jednak okazać, że wiosną się wszystko rozjaśni.
Cały felieton Cezarego Kowalskiego do obejrzenia w załączonym materiale wideo.
Komentarze