Dudek: "Fortepian" muszą nieść wszyscy
Zgodnie z zapowiedziami nowym trenerem GKS Katowice został Dariusz Dudek, były zawodnik klubu z Bukowej, do niedawna szkoleniowiec Zagłębia Sosnowiec. Na poniedziałkowej konferencji prasowej w towarzystwie dyrektora sportowego następca Jacka Paszulewicza i Jakuba Dziółki imponował szerokim uśmiechem i tryskał humorem. Mimo, że jego klub w Fortuna 1 Lidze zajmuje miejsce w strefie spadkowej...
Bożydar Iwanow: Już dawno nie widziałem tak uśmiechniętego trenera na pierwszej konferencji prasowej. Radość wynika głównie z tego, że po rozstaniu z Zagłębiem tak krótko odpoczywałeś?
Dariusz Dudek: (Śmiech) Nie… Myślę, że to wynika z mojej natury. Ciągle się uśmiecham, dużo się śmieję. Ale sądzę, że mimo wyników, które ostatnio są w GKS-ie, to dobry moment, żeby ruszyć do przodu. Przychodzę tu z olbrzymią motywacją do pracy. Widzę, że jeżeli chodzi o strukturę klubu i jego działania, to nie można mieć zarzutów. Tylko rezultaty są złe. I przez nie, to ja dziś jestem na ławce i zrobię wszystko, by zarazić wszystkich tą energią i radością, także z funkcjonowania w grupie. Ale priorytetem jest, aby się to przełożyło na boisko.
Masz coś do udowodnienia poprzedniemu pracodawcy obejmując nową drużynę tak szybko?
Nie, nie mam. Dziękuje wszystkim w Zagłębiu za zaufanie, bo to w Sosnowcu dostałem szansę, by być samodzielnym trenerem. "Zrobiliśmy" wspólnie, wszyscy, Ekstraklasę, dlatego zawsze będę miał szacunek dla ludzi tam pracujących i tego klubu. Bardziej sobie chcę udowodnić, że jestem w stanie sobie dać radę w innym miejscu. A przerwy nie miałem zbyt długiej i jestem tu gdzie jestem głównie za sprawą tego, co osiągnąłem w Sosnowcu.
Gdy rozstawałeś się z Zagłębiem, myślałeś raczej o kolejnym stażu zagranicznym, a nie Bukowej 1…
Tak. Nie wiedziałem, że aż tak szybko dostanę zatrudnienie, więc nie ukrywam, że planowałem jakiś wyjazd. Chodził mi bardzo po głowie Liverpool z Jurgenem Kloppem ale nie wiem też, czy dobrym kierunkiem nie byłby wyjazd do dobrego polskiego piłkarza, który jest w zagranicznym klubie. Chciałbym w szczegółach dowiedzieć się, co dzieje się w szatni z perspektywy zawodnika. Teraz mam zupełnie inną wiedzę i podejście, bo wcześniej na staże jeździłem też jako piłkarz. Przekaz więc był inny. Dziś jako trener patrzę na to inaczej i mam tysiące pytań. Chcę spotkać się z zupełnie nowym doświadczeniem.
Jakiś czas temu napisałem tekst po zwolnieniu Jacka Paszulewicza, że w Katowicach czas na trenera stąd, że za mało jest "Gieksy" w "Gieksie". Ty spełniasz ten warunek. Mimo, że pracowałeś ostatnio w Sosnowcu…
(Śmiech) Mam sentyment do GKS-u, tu świętowałem awans do Ekstraklasy, tu debiutowałem w niej jako zawodnik. I jestem za tym, patrząc na to co się dzieje, by w naszych klubach – także z młodzieżą – pracowali głównie ich byli piłkarze. Żeby po zakończeniu karier było ich w takiej roli zdecydowanie więcej. Nie każdy może być menedżerem, dyrektorem sportowym czy szkoleniowcem pierwszej drużyny. Przejście z gry w piłkę w stan sportowego spoczynku jest trudnym momentem i warto by środowisko tym ludziom pomagało. Choć zdaję sobie sprawę, że będąc piłkarzem masz wszystko zapewnione: przyjeżdżasz na dwie, trzy godziny do klubu i dostajesz dużo większe pieniądze niż za ośmiogodzinne zajęcia z młodzieżą jako trener. Nie łatwo się więc przestawić i trudno jest kogoś do tego przekonać. I to jest chyba największy problem. Nie jeden chciałby być w tym klubie, pytanie tylko, co może mu dać? Każdy były piłkarz czy nawet działacz "Gieksy", któremu leży na sercu dobro tego klubu i chce pracować zawsze znajdzie tu miejsce.
Potrafisz pracować z młodzieżą ale w Katowicach masz sporą grupę zawodników doświadczonych. W którą stronę pójdziesz?
W Zagłębiu Sosnowiec zajęliśmy drugie miejsce nie tylko w tabeli punktowej ale i klasyfikacji Por Junior System. To pokazuje, że nie bałem się stawiać na młodych piłkarzy. Tutaj mam naprawdę wielu rutyniarzy…
Którzy mogą kręcić nosem, jak będziesz wystawiał młodzież…
Moja w tym rola, żeby wszystkim się chciało biegać, trenować, podejmować rywalizację o miejsce w składzie. Jak to się mówi, ośmiu musi nieść fortepian, żeby trzech na nim zagrało. Jeśli będzie odwrotnie, że ośmiu będzie chciało grać, to nic nie wskóramy. Chcę zaszczepić tu taki kult pracy, żeby wszyscy, nie tylko ośmiu, byli w stanie udźwignąć ten ciężar. Fortepian muszą nieść wszyscy.
Czyli jedenastu na boisku dźwiga fortepian, a gra na nim trener?
(Śmiech) Można tak powiedzieć.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze