Bohater jednego sezonu? Kariera Olivy na zakręcie
Salvador Hidalgo Oliva szybko podbił parkiety PlusLigi i serca polskich kibiców. Był objawieniem sezonu 2016/17, w kolejnym prezentował się już zdecydowanie słabiej, a obecne rozgrywki rozpoczął w głębokiej rezerwie. Co się dzieje z gwiazdą Jastrzębskiego Węgla?
Urodzony w Leningradzie Kubańczyk, mający niemieckie obywatelstwo zanim trafił do Polski, grał m.in. w Niemczech, Katarze, Turcji, Rosji, Chinach oraz Arabii Saudyjskiej. Wejście na polskie parkiety miał niezwykle efektowne. Już w swym pierwszym występie w PlusLidze – 1 października 2016 roku, w meczu z Indykpolem AZS Olsztyn (3:2) – wywalczył 28 punktów (zaserwował pięć asów!) i zgarnął nagrodę dla najlepszego zawodnika (MVP) meczu.
Miłość od pierwszego wejrzenia
W kolejnych grach przyjmujący potwierdzał, że ten występ nie był przypadkiem. W listopadzie, w meczu z Asseco Resovią (3:1) zdobył 27 oczek, tydzień później w starciu z PGE Skrą Bełchatów (3:2) – 31! To był jego popis, miał 63% skuteczności w ataku i skończył najważniejsze piłki w tie-breaku. W następnej serii gier na drodze jastrzębian stanęli siatkarze Lotosu Trefla Gdańsk, znów było 3:2, a Oliva do dorobku drużyny dołożył 30 punktów, w tym cztery bezpośrednio z zagrywki.
Wysoką formę trzymał do końca sezonu, do zwycięskiej rywalizacji o brązowy medal z Asseco Resovią. Na Podpromiu dobił rywali, kasując 29 punktów i kolejną – ósmą już w tamtym sezonie – statuetkę MVP! Wygrał też kilka klasyfikacji indywidualnych – był najlepiej punktującym, atakującym oraz serwującym zawodnikiem całych rozgrywek.
To wszystko statystyki, ale warto też przypomnieć, że kryła się za nimi gra niezwykle żywiołowa, efektowna i nieszablonowa. Kibice pokochali Olivę od pierwszego wejrzenia. Gdy grał, na parkiecie coś się działo, nie było nudy. Gorzej bawili się tylko panowie po przeciwnej stronie siatki.
Festiwal asów serwisowych
Drugi sezon Olivy na polskich parkietach już tak imponujący nie był. Owszem, zdarzały mu się mecze wielkie, jak choćby ten z PGE Skrą (3:1) w październiku 2017 roku. Zdobył wówczas 23 punkty (60% skuteczności), a głośnym echem odbił się jego popis w polu serwisowym. Zaczął przy stanie 17:19, skończył, gdy było 22:19, posyłając na stronę rywali pięć asów serwisowych z rzędu! Częściej jednak słychać było opinie o regresie formy przyjmującego jastrzębian.
Drużyna też prezentowała się gorzej, a w trakcie sezonu trenera Marka Lebedewa zastąpił Ferdinando De Giorgi. Jastrzębianie zakończyli rozgrywki na piątym miejscu, a po sezonie doszło do personalnej rewolucji – z klubem pożegnało się aż dziewięciu siatkarzy. Oliva, podobnie jak Grzegorz Kosok, Lukas Kampa, czy libero Jakub Popiwczak, pozostał w klubie. Wiadomo było jednak, że włoski szkoleniowiec jastrzębian buduje właściwie nową drużynę.
– Te dwa lata to już historia. Tak daleko wstecz w sporcie zawodowym nie ma co sięgać, chyba że szukamy czegoś w kronikach, albo w tabelach statystycznych. Oliva wszedł z przytupem do naszej ligi, jednak już poprzedni sezon trochę go zweryfikował. Jastrzębski Węgiel to autorski projekt trenera Ferdinando De Giorgiego i to on podjął decyzję, że najlepszym układem przyjmujących są Francuz Julien Lyneel i Niemiec Christian Fromm – uważa Łukasz Kadziewicz.
Co się dzieje z Olivą?
Na początku obecnego sezonu nasz bohater gdzieś się zagubił. Już w towarzyskim turnieju "Giganci siatkówki" nie był pierwszoplanową postacią drużyny. W zwycięskim meczu z VfB Friedrichshafen (3:1), pojawiał się na boisku w drugim i czwartym secie i zdobył ledwie jeden punkt...
– Chyba nie jest tajemnicą, że trener De Giorgi zbytnio nie przepada za takim stylem gry, jaki prezentuje ten przyjmujący. Oni grają szaleństwo z rozgrywającym Lukasem Kampą, czy to jest kontra, czy bardzo dobre przyjęcie, czy granie z czwartego, piątego, szóstego metra. Tu pojawia się ryzyko popełnienia błędu. Fefe, który życzy sobie, by tych błędów było jak najmniej, woli postawić na Lyneela i Fromma – twierdzi Kadziewicz.
W spotkaniu 1. kolejki PlusLigi, w którym Jastrzębski Węgiel ograł na wyjeździe Cerrad Czarnych Radom (3:0), Oliva w ogóle nie pojawił się na parkiecie. W kolejnej serii gier jego drużyna pojechała do Zawiercia i wygrała z Aluron Virtu Wartą 3:2. Tym razem przyjmujący zagrał w drugiej i trzeciej partii. Wypadł blado – na 16 ataków skończył zaledwie 2 (12% skuteczności)! Kolejny mecz – 0:3 we własnej hali ze Stocznią Szczecin – odbył się bez udziału Olivy, który podczas powitania schował się gdzieś za klubową maskotką.
Wygląda na to, że maskotka Jastrzębskiego Węgla bliżej gry niż Hidalgo Oliva ;) pic.twitter.com/JssFddzpL4
— Adrian Brzozowski (@a_brzozowski) 21 października 2018
Czy trener De Giorgi nie mógł wpuścić zawodnika o takim potencjale na parkiet w emocjonujących końcówkach setów? A może Oliva po prostu jest bez formy?
– Ten mecz miał taki przebieg, że ciężko było znaleźć moment, w którym można było wcisnąć nowego zawodnika i zdecydować się na zmianę, bo tam gra toczyła się na styku. Nikt nie daje gwarancji, że wejście nowego gracza odmieni losy meczu. Gdyby w pierwszym secie Dawid Konarski nie pomylił się dwukrotnie, to jastrzębianie mogliby wygrać – mówi Kadziewicz, który komentował to spotkanie razem z Tomaszem Swędrowskim.
Jakie będą dalsze losy sympatycznego, 32-letniego przyjmującego w klubie z Jastrzębia-Zdroju?
– Oliva w tym układzie musi ciężko trenować i to nawet nie po to, by wygryźć z wyjściowego składu któregoś z podstawowych przyjmujących, ale by udowodnić, że może być wartościowym zmiennikiem. Fefe jest klasykiem szkoły włoskiej, on zbyt często nie zmienia, więc tym bardziej Oliva musi wzbudzić tę pewność u trenera i zaskarbić sobie jego sportową sympatię na treningu – dodaje ekspert Polsatu Sport.
Czy Waszym zdaniem Salvador Hidalgo Oliva zdoła wrócić do wielkiej formy i będzie jeszcze wsparciem dla drużyny Jastrzębskiego Węgla w obecnym sezonie?
Przejdź na Polsatsport.pl