Burkhardt: Nie bierzmy młodych piłkarzy pod klosz. Kiedyś mnie traktowano zbyt łagodnie
Problem w Polsce jest tego typu, że ludzie, którzy sprawują opiekę nad młodymi zawodnikami biorą pod klosz te największe talenty. Odbywa się to na zasadzie, że to jest nasz rodzynek, którego pilnujemy i głaszczemy, żeby w przyszłości mieć z niego pieniądze. Wtedy taki piłkarz czuje, że nie musi ciężko pracować, bo spokojnie będzie grał w pierwszym składzie - mówił w Cafe Futbol Marcin Burkhardt.
Mateusz Borek zapytał gościa Cafe Futbol Marcina Burkhardta, dlaczego w wieku 35 lat gra jeszcze w piłkę na poziomie III ligi. - Taką samą radość sprawia mi granie przy 30 tysiącach kibiców, jak ze znajomymi na orliku. Przed pół roku, gdy nie miałem klubu grałem właśnie na orliku w Białymstoku z prezesem Jagiellonii i jej byłymi piłkarzami. Dlatego dopóki będzie dawało mi to frajdę i będę miał zdrowie, to chcę grać w piłkę. Uważam, że swoim doświadczeniem mogę też pomóc młodym zawodnikom - stwierdził 10-krotny reprezentant Polski.
Prowadzący CF przypomniał, że "Bury" niegdyś uchodził za jeden z największych polskich talentów ostatnich lat. Sam gracz odniósł się do tego, dlaczego nie zrobił kariery na miarę oczekiwań. - Problem w Polsce jest tego typu, że ludzie, którzy sprawują opiekę nad młodymi zawodnikami biorą pod klosz te największe talenty. Odbywa się to na zasadzie, że to jest nasz rodzynek, którego pilnujemy i głaszczemy, żeby w przyszłości mieć z niego pieniądze. Wtedy taki piłkarz czuje, że nie musi ciężko pracować, bo spokojnie będzie grał w pierwszym składzie. To jest kwestia mentalna. Sam mam do siebie dużo pretensji o moje podejście, ale z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że mnie zagłaskano - wyznał obecnie pomocnik Legionovii.
Cała rozmowa o karierze Marcina Burkhardta w załączonym materiale wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl